Turcy zgadzają się na przyłączenie Szwecji do NATO, a administracja Joego Bidena zamierza przekonać Kongres do sprzedaży nad Bosfor 40 samolotów F-16.

Ponad rok zajęły dyplomatyczne zabiegi w celu uzyskania zgody Recepa Tayyipa Erdoğana na dołączenie Szwecji do Sojuszu Północnoatlantyckiego. Decyzja przywódcy Turcji wpisuje się w szereg innych sygnałów świadczących o zwrocie Ankary na Zachód po wygranych przez lidera Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) majowych wyborach prezydenckich. Prócz zielonego światła dla Sztokholmu to apel o wznowienie długo wstrzymywanych rozmów z UE w sprawie członkostwa Turcji we Wspólnocie oraz przyjęcie w Stambule w ubiegłym tygodniu Wołodymyra Zełenskiego i pozwolenie na wyjazd do Ukrainy dowódców pułku Azow.

„Wall Street Journal” wymienia trzy powody, dla których Erdoğan zdecydował się w ostatnich dniach nieco odciąć od Moskwy. Po pierwsze, Turek miał uznać, że Władimir Putin jest osłabiony buntem Jewgienija Prigożyna. Po drugie, potrzebuje zagranicznych walut dla podreperowania stanu gospodarki tureckiej (inflacja spada, ale wciąż sięga 40 proc.). Po trzecie, po wyborach nie ma już potrzeby, by prezydent Turcji zabiegał o głosy wyborców sceptycznie lub wrogo nastawionych wobec Zachodu, USA czy NATO.

Jednocześnie deklaracja Erdoğana nie jest ostateczną decyzją. Turecki prezydent powierzył zatwierdzenie członkostwa Szwecji w NATO parlamentowi kontrolowanemu przez AKP. Teoretycznie najsilniejszy polityk nad Bosforem może więc jeszcze zablokować lub opóźnić poszerzenie Sojuszu, zależnie od tego, czy będzie usatysfakcjonowany działaniami Szwecji oraz Stanów Zjednoczonych. Warto przy tym przypomnieć, że już rok temu, podczas czerwcowego szczytu NATO w Madrycie, doszło do podpisania trójstronnego memorandum między Turcją, Finlandią i Szwecją. Część obserwatorów przewidywała wtedy, jak się okazuje błędnie, że zgoda Ankary i akcesja tych dwóch nordyckich państw są kwestią kilku miesięcy.

W międzyczasie, by uzyskać zgodę Erdoğana, Szwedzi zmienili swoją konstytucję, wprowadzili prawa nazywane antyterrorystycznymi, a wymierzone w część organizacji kurdyjskich (nowe przepisy przewidują m.in. ograniczenia wolności zrzeszania się). Przy tym Turcja, jak wielokrotnie deklarowali urzędnicy znad Bosforu, zamierza się przyglądać implementacji tego prawa. W przypadku USA rozbieżności dotyczyły myśliwców F-16, o które Turcja zwróciła się do największego mocarstwa świata w 2021 r. Chodzi tu o wart 20 mld dol. kontrakt na zakup 40 nowoczesnych samolotów produkcji Lockheed Martin oraz prawie 80 zestawów modernizacyjnych. Transakcja ta była przez Amerykanów wstrzymywana.

Największym zwycięzcą szczytu jest Ankara

Teraz urzędnicy z administracji Joego Bidena zapowiadają, że w sprawie sprzedaży samolotów pójdą do przodu, co trudno interpretować inaczej niż jako część porozumienia z Turcją obejmującego jej zgodę na przystąpienie Szwecji do NATO. W Kongresie, który musi wyrazić zgodę na transakcje dotyczące takiego uzbrojenia, administracja przesłała nieformalne notyfikacje do komisji spraw zagranicznych Izby Reprezentantów oraz Senatu jeszcze w styczniu. Gdy do Kapitolu spłyną formalne dokumenty, kongresmeni będą mieli 30 dni na ewentualną blokadę.

Jest to mało prawdopodobne, swoje stanowisko rozmiękcza nawet szef komisji spraw zagranicznych Senatu, demokrata Bob Menendez, do tej pory zagorzały przeciwnik sprzedaży. We wtorek przyznał on, że choć wciąż jest przeciwny, to prowadzi rozmowy z administracją, i deklarował, że ostateczną decyzję podejmie w ciągu tygodnia. A jeszcze niedawno uderzał w mocniejsze tony, mówiąc: „prezydent Erdoğan wciąż podważa międzynarodowy porządek, lekceważy prawo międzynarodowe oraz zasady demokracji, a także angażuje się w niepokojące i destabilizujące działania przeciwko sojusznikom w NATO”. Senatorowi z New Jersey chodziło tu o Grecję, której bezpieczeństwo – jak deklaruje – „należy wzmocnić”. Amerykanie negocjują obecnie z Grekami kontrakt na 40 myśliwców piątej generacji F-35. Turcja z tego programu została wykluczona z uwagi na zakup przez to państwo rosyjskich systemów obrony przeciwrakietowej S-400.

Na ten moment Erdoğan może być jednak pewien jednego – znacznie życzliwszego tonu rozmów z prezydentem Joem Bidenem. Na dwustronnym spotkaniu z nim w Wilnie turecki przywódca życzył demokracie wyborczego zwycięstwa za rok i mówił, że ich „wcześniejsze spotkania to była rozgrzewka, a teraz rozpoczynamy nowy proces, który potrwa pięć lat”. Biden, który od objęcia najwyższego urzędu w USA nie zaprosił Turcji na żaden z dwóch organizowanych przez Biały Dom szczytów demokracji, odpowiedział, że również oczekuje pięciu lat współpracy. ©℗