Nie wiemy, co się stanie z Grupą Wagnera, ale będziemy nadal pociągać ją lub jej następcę do odpowiedzialności - powiedział w poniedziałek rzecznik Departamentu Stanu USA Matthew Miller. Dodał też, że USA przekazały Rosji dwie wiadomości: że oczekują ochrony amerykańskich dyplomatów oraz że uważają bunt Prigożyna za wewnętrzną sprawę Rosji i nie zamierzają w nią ingerować.

"Nie wiemy, co stanie się z Grupą Wagnera, nie wiemy, co zdarzy się z nią w Afryce. Powiem jednak, że gdziekolwiek ich widzieliśmy w przeszłości, zawsze pozostawiali za sobą śmierć i zniszczenia (...) I jeśli będzie kontynuowała działalność w Afryce, czy na Ukrainie czy gdziekolwiek w świecie, albo będzie to robiła jakakolwiek organizacja, która przejmie po niej schedę, będziemy nadal podejmować działania, by pociągnąć ich do odpowiedzialności" - powiedział Miller podczas poniedziałkowego briefingu.

Zarówno on, jak i rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego John Kirby przyznali, że nie wiedzą, jaka będzie przyszłość grupy najemniczej i jej szefa Jewgienija Prigożyna. Stwierdzili również, że zbyt wcześnie jest, by mówić, czy zawrócenie kolumn wagnerowców spod Moskwy kończy spór.

"Oczywiście to był znaczący krok. To z pewnością coś nowego, widzieć że przywództwo prezydenta Putina jest podważane, to coś nowego, że Jewgienij Prigożyn kwestionuje całe uzasadnienie tej wojny, że mówi, że jest ona oparta na kłamstwie" - zaznaczył Miller.

Dodał jednak, że USA nie opowiadają się po żadnej ze stron, a ich przedstawiciele, w tym ambasador w Moskwie Lynne Tracey przekazali Rosjanom dwie wiadomości: że oczekują ochrony amerykańskich dyplomatów oraz że dla Stanów Zjednoczonych bunt Prigożyna jest wewnętrzną sprawę Rosji, w którą nie zamierzają ingerować.

"Stany Zjednoczone nie zajmują stanowiska w sprawie przywództwa Federacji Rosyjskiej. Nie zajmują stanowiska w sprawie przywództwa rosyjskiego ministerstwa obrony (...) Chcemy Rosji, która nie napada na sąsiadów" - powiedział Miller.

"Widziałem, że minister spraw zagranicznych Ławrow zdawał się czynić aluzję do tego, że szykuje jakieś śledztwo w sprawie podejrzeń o zamieszanie zachodnich służb specjalnych. Myślę, że możemy wszyscy zaoszczędzić wysiłków panu Ławrowowi, jasno mówiąc, że nie było żadnego udziału USA w tej sprawie" - powiedział z kolei Kirby.

Pytany o skutki zamieszania dla ukraińskiej ofensywy, John Kirby stwierdził, że jest za wcześnie, by to oceniać. Przywołał jednak wyrażoną przez prezydenta Ukrainy opinię, że ukraińskie postępy nie są tak szybkie, jak by chciał, zaś Rosja przygotowała mocne linie obrony.

"Rosjanie wciąż mają dziesiątki tysięcy żołnierzy wewnątrz Ukrainy, wciąż toczą się aktywne walki. Ukraińcy wciąż próbują odzyskać terytorium, Rosjanie wciąż aktywnie próbują się bronić przed tymi staraniami" - powiedział przedstawiciel Białego Domu. Dodał, że jeszcze w tym tygodniu USA ogłoszą kolejny pakiet wsparcia wojskowego dla Ukrainy.

Kirby ocenił też, że potencjalna niestabilność wewnątrz Rosji jest źródłem niepokojów, ale obawy o to istnieją od samego początku wojny, zaś USA nie miały powodu, by sądzić, że Władimir Putin zamierza użyć broni jądrowej. Powtórzył przy tym, że zmiana reżimu w Moskwie nie jest celem polityki Ameryki.

Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)

osk/ tebe/