Do zajęcia się sytuacją zawodową nauczycieli rząd obligują zobowiązania powzięte w dwóch dokumentach. Pierwszym jest Krajowy Plan Odbudowy, który został przyjęty przez Komisję Europejską w grudniu 2022 r., drugim wniosek o wypłaty środków w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego Plus (EFS+) na lata 2021–2027. Jest on finansowany z unijnego Funduszu Spójności. Władze łącznie na podwyżki dla nauczycieli zagwarantowały 1,8 mld euro, w tym 1 mld w ramach funduszu pocovidowego.

Podwyżki mają być jedną z głównych zachęt do wybrania zawodu nauczyciela. Budapeszt zobowiązał się do stopniowego podnoszenia uposażeń tej grupy, a także uczynienia profesji bardziej prestiżową, m.in. poprzez zbudowanie jasnej ścieżki rozwoju zawodowego. „Mapa drogowa” podwyżek przewiduje, że do 1 stycznia 2025 r. wynagrodzenie będzie musiało osiągnąć co najmniej 80 proc. przeciętnego wynagrodzenia osób z wyższym wykształceniem. Następnie obiecano podwyżki aż do 31 grudnia 2030 r. Według ostatnich danych OECD węgierski nauczyciel zarabia ok. 63,6 proc. tego, co jego kolega z wyższym wykształceniem w innej branży. W 2022 r. nauczyciele ze specjalizacją (wyższym wykształceniem) zarabiali ok. 303 tys. forintów (po ówczesnym kursie ok. 3,5 tys. zł). Tydzień pracy wynosi co najmniej 22 godziny (maksymalnie 32).

Kiedy w sierpniu 2022 r. rząd wysłał do Brukseli plan wydatkowania EFS+, przyznał w nim, że ukształtowany w 2013 r. model kariery nauczyciela przyczynił się do powstania luki w zatrudnieniu. Według szacunków związków zawodowych braki w kadrze nauczycielskiej mają wynosić łącznie nawet ok. 16 tys. osób. To tyle, ile aktywnych członków liczy jeden z największych związków zawodowych nauczycieli – PSZ. By temu zaradzić, władze planowały umożliwienie emerytowanym nauczycielom powrotu do pracy z prawem do zachowania już wypracowanego świadczenia.

Podwyżka domniemana

Jednym z największych problemów związanych z wynagrodzeniem nauczycieli była formuła ustalania tabel wynagrodzenia. Do końca 2022 r. podstawę uposażenia, do którego doliczano kolejne składowe, stanowiła płaca minimalna z 2014 r., to jest 101 tys. forintów. Tymczasem wartość ta w 2022 r. wynosiła już 200 tys. forintów. Od 1 stycznia 2023 r. gwarantowana płaca minimalna wynosi 232 tys. i podstawa dla nauczycieli została urealniona. Zwiększono także dodatek sektorowy (z 20 proc. do 32 proc.). W ujęciu rocznym wynagrodzenia istotnie więc wzrosły – różnie w zależności od stopnia zaszeregowania oraz wysługi lat. Wraz z pensjami wzrosło jednak pensum. W dodatku wynagrodzenie jest wyższe, ale tylko na papierze. Państwo obiecuje wypłatę… po otrzymaniu unijnych pieniędzy i z mocą wsteczną. Podwyżki wyniosłyby wtedy 21 proc. Związki zawodowe domagały się natychmiastowego podniesienia uposażeń o 45 proc. Unijne pieniądze dla Węgier wciąż pozostają poza zasięgiem. Komisja Europejska co prawda przyjęła KPO, ale wypłatę 5,8 mld euro uzależniła od zrealizowania przez Węgry 27 „superkamieni milowych”. A wobec nieprawidłowości w wymiarze sądownictwa, które nie gwarantują właściwej kontroli nad wydatkowanymi środkami unijnymi, w grudniu 2022 r. UE zawiesiła 55 proc. środków z Funduszu Spójności, tj. 6,3 mld euro.

Na początku marca ministerstwo spraw wewnętrznych, które sprawuje nadzór nad sektorem edukacji, przesłało do laski marszałkowskiej projekt ustawy o statusie nauczyciela. Przepisy miałyby wejść w życie 1 czerwca. Tyle że resort złożył projekt bez konsultacji społecznych, co rozsierdziło środowisko nauczycielskie.

Od marca trwają regularne protesty nauczycieli, rodziców i uczniów przeciwko ustawie. W ich cieniu toczą się negocjacje między związkami zawodowymi (i stowarzyszeniami rodziców) a rządem. Rzecz w tym, że w ramach kamieni milowych przyporządkowanych do KPO Unia wymaga, by na Węgrzech częściej prowadzono dialog społeczny. Stąd, kiedy obecna ustawa nie została przedłożona w takim trybie, nauczyciele zwrócili się o pomoc do europosłów. W apelu stwierdzono, że proponowane zmiany prawne odbierają 1,3 mln uczniom dostęp do edukacji na odpowiednio wysokim poziomie. Kolejna akcja wysyłania listów, tym razem jedynie do węgierskich europosłów, odbyła się 15 maja. Według doniesień portalu Eduline.hu w czasie jednego ze spotkań przedstawiciel dyrekcji generalnej Komisji Europejskiej miał przekazać szefom węgierskiego rządu, że jeżeli nie zostanie uchwalone prawo, które uatrakcyjni karierę nauczycielską, to może być konieczność zwrócenia unijnych środków z rozliczanej jeszcze minionej perspektywy finansowej (do 2021 r.).

Pieniądze za wierność

Powstały i jak na razie obowiązujący projekt ustawy proponuje bardzo daleko idące zmiany. Dotyczą one m.in. tabel wynagrodzenia nauczycieli. Pojawiają się szerokie widełki płacowe, a ustalenie konkretnego wynagrodzenia ma być w gestii dyrektora szkoły. I wygląda to dobrze – w końcu decentralizacja nie jest na Węgrzech dominującym trendem. Tyle że dolna granica widełek nie gwarantuje żadnego wzrostu wynagrodzenia.

Maksymalny wymiar czasu pracy zostałby podniesiony z 32 do 40 godzin, a w szczególnych przypadkach nawet 48 godzin tygodniowo. Maksymalny dobowy wymiar czasu pracy nauczyciela zostałby zwiększony z 8 do 12 godzin. Dopuszczono by pracę w niedzielę, a dyrektor otrzymałby prawo do wezwania nauczyciela w czasie urlopu (na 15 dni) do realizacji różnych zadań.

Ustawodawca przewidział wydłużenie okresu wypowiedzenia z dwóch do sześciu miesięcy, co znacząco utrudni zmianę pracodawcy nawet w czasie wakacji. Projekt umożliwia też delegowanie nauczyciela do innej placówki, przewiduje się także zmniejszenie liczby nauczycieli, którzy pozostają na kontraktach bezterminowych, z 70 proc. do 50 proc. ogółu kadry. Jednym z kolejnych elementów jest dalsza centralizacja zarządzania placówkami. Szkoły straciłyby prawo do kreowania rocznego planu pracy oraz programu dydaktycznego.

Konsultacje byłyby prowadzone tylko z tymi związkami zawodowymi, które osiągną poziom reprezentatywności na poziomie 10 proc. Gdyby zaś nauczyciele zastrajkowali (bądź doszłoby do jakiejś innej „nadzwyczajnej przerwy”), minister odpowiedzialny za szkolnictwo mógłby wydłużyć rok szkolny do 15 lipca, a rok akademicki o miesiąc.

Nowy system uderza także w nauczycielki, bowiem do premii jubileuszowej są wliczane wyłącznie czynne lata przepracowane w szkole (a nie przebywania na urlopie macierzyńskim czy innych formach opieki nad dzieckiem).

Bunt nauczycieli wywołały jeszcze dwa zapisy projektu. Po pierwsze – zakaz negatywnego wypowiadania się na temat edukacji publicznej także poza godzinami pracy, co ma „przeciwdziałać potencjalnemu osłabieniu zaufania społecznego”. Po drugie – pojawił się pomysł, by władze mogły… sprawdzać zawartość prywatnych laptopów i telefonów nauczycieli, czy nie prowadzą „działalności wywrotowej” i nie będą przekazywać „nieodpowiednich postaw” uczniom.

Projekt ustawy przewiduje, iż każdy nauczyciel będzie musiał przyjąć nowe warunki zatrudnienia w ciągu pięciu dni. Jeżeli się nie zgodzi, stosunek pracy zostanie automatycznie rozwiązany. Odejście z zawodu w przypadku uchwalenia ustawy w obecnym kształcie zadeklarowało na razie 4915 nauczycieli.

W 2010 r. po dojściu do władzy koalicji Fidesz-KDNP, doszło do daleko idącej przebudowy systemu edukacji. Jednym z jej głównych elementów była centralizacja procesu zarządzania szkołami – zarówno w wymiarze administracyjnym, jak i merytorycznym. Po 13 latach rządów koalicji można stwierdzić, że centralne zarządzanie szkołami i uczniami się powiodło. Orbán odbudował szkolnictwo zawodowe, którego celem jest dostarczenie siły roboczej do zakładów budowanych przez inwestorów z różnych państw. Tego typu działanie ma na celu także zmniejszanie luki na rynku pracy. Węgierskie władze stały na stanowisku, iż jego braki nie będą nadrabiane otwarciem na imigrantów z zagranicy, a środkami własnymi (także polityką prorodzinną). Według danych UE odsetek osób posiadających wyższe wykształcenie na Węgrzech w latach 2011–2021 wzrósł z 28,2 proc. do 32,9 proc. (w UE w tym samym czasie z 33 proc. do 41,2 proc.). Młodzi, gotowi do podjęcia pracy ludzie wciąż za to emigrują do krajów ościennych.

Winna jest Unia

Nauczyciele jako grupa społeczna nie podporządkowali się polityce rządu (podobnie zresztą jak lekarze). Głośno kontestowali ideologiczne podejście władz, w tym działania, które w ich opinii nie tylko podważały autonomię szkoły, lecz także oduczały samodzielnego i krytycznego myślenia, m.in. poprzez obniżanie wymogów egzaminacyjnych i sprawdzanie tylko encyklopedycznej wiedzy. W związku z pandemią COVID-19 zawieszono obowiązkowy egzamin maturalny z języka obcego. Następnie podjęto decyzję o jego nieprzywracaniu (jest on tylko dla chętnych).

Już w ubiegłym roku nauczyciele organizowali liczne strajki i protesty. Wobec ich uniemożliwienia administracyjnego przez państwo nauczyciele kontynuowali swoje działania jako gesty obywatelskiego nieposłuszeństwa. Rząd miał dla nich dwie odpowiedzi – informację, że podwyżki będą, gdy tylko UE odblokuje pieniądze, i konsekwencje dyscyplinarne. Wielu zwolniono z pracy, a informacje o procesach sądowych, w których walczą oni o przywrócenie do niej, żywo interesują opinię publiczną.

Jesienią ub.r. instytut Publicus przeprowadził badania opinii publicznej. Zgodnie z raportem postulaty nauczycieli popiera 72 proc. respondentów, w tym 47 proc. wyborców Fideszu. Jednocześnie trzy czwarte ankietowanych zwolenników tej partii uważa, że kadra w szkołach powinna więcej zarabiać. Trend, w którym także zwolennicy rządu popierają nauczycieli, utrzymuje się zresztą od lat. Pierwszy masowy protest nauczycieli przetoczył się przez Węgry 15 marca 2016 r. (na ten dzień przypada święto narodowe). Według przeprowadzonych wówczas badań 76 proc. Węgrów, a pośród nich – 67 proc. wyborców Fideszu – popierało postulaty nauczycieli.

Według rządu podwyżki można przeprowadzić jedynie poprzez uchwalenie ustawy o statusie nauczyciela. Taki obowiązek miała nałożyć na Węgry Unia Europejska. Według największych central związkowych nowelizacja ustawy w ogóle nie jest potrzebna, a opracowywane prawodawstwo określa mianem „zemsty” na nauczycielach.

Rozwiązaniem problemów ma być Unia Europejska, która według węgierskich korespondentów w Brukseli (m.in. z portalu Wolna Europa) bacznie śledzi konsultacje. Strona społeczna uważa, że wciąż nie zostały one zakończone, a zatem podejmowanie działań legislacyjnych jest zupełnie nieuzasadnione. W Wolnej Europie napisano właśnie, iż Bruksela spodziewa się zmian w projekcie.

Z kolei portal edukacyjny Eduline.hu poinformował w niedzielę, że w według jego informacji rząd niebawem ukończy konsultacje i przedłoży projekt parlamentowi. Trwają też przygotowania do negocjacji z Komisją Europejską. Także w niedzielę w prorządowej telewizji HírTV wiceminister spraw wewnętrznych Bence Rétvári przekazał, że w trakcie trwających obecnie konsultacji pojawiło się kilkadziesiąt propozycji. Według zapewnień w 45 przypadkach udało się osiągnąć częściowy bądź pełny kompromis.

Takiego optymizmu nie podziela Erzsébet Nagy ze związku zawodowego PDSZ, która mówi Wolnej Europie, że choć rząd faktycznie wycofał się z kilku kontrowersyjnych punktów (m.in. przeglądania komputerów i telefonów, wydłużenia okresu wypowiedzenia czy okresu próbnego przy zawieraniu umowy o pracę), projekt wciąż jest nie do przyjęcia, bowiem nadal pogarsza status nauczycieli. Chodzi m.in. o zwiększenie pensum czy wydłużenie roku szkolnego do połowy lipca. Kością niezgody pozostaje także ograniczane od lat konsekwentnie prawo do strajku. ©℗