Chińska propaganda wykorzystała krytykowany na Zachodzie wywiad Macrona do wzmocnienia antyamerykańskiej narracji.
W Pekinie gości dziś szef europejskiej dyplomacji Josep Borrell. Wciąż komentowana jest jednak ubiegłotygodniowa wizyta innych przedstawicieli Starego Kontynentu – prezydenta Francji Emmanuela Macrona i przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen.
Francuski przywódca wywołał na Zachodzie niemałe kontrowersje wywiadem udzielonym na pokładzie samolotu po trzydniowej wizycie w Państwie Środka. Dziennikarzom „Les Echos” i Politico powiedział, że Europa powinna być trzecią – obok USA i Chin – potęgą na świecie. Komentarze te wpisują się w ambicje Macrona związane z osiągnięciem „strategicznej autonomii” Europy. Problemem stały się jednak przede wszystkim wypowiedzi na temat Tajwanu. – Europejczycy muszą odpowiedzieć sobie na pytanie, czy w naszym interesie leży przyspieszenie kryzysu na Tajwanie. Nie. Najgorsze byłoby myślenie, że musimy stać się naśladowcami w tym temacie i brać przykład z agendy USA i chińskich przesadnych reakcji – tłumaczył. Choć uwagi te wywołały gniew po obu stronach Atlantyku, w Chinach trafiły na podatny grunt.
Tamtejsze media państwowe tłumaczą, że słowa Macrona to wynik jego wieloletnich obserwacji i refleksji. „To pogląd reprezentatywny dla wnikliwych mieszkańców Europy w obliczu obecnej złożonej sytuacji wewnętrznej i zewnętrznej kontynentu, wskazujący względnie obiektywną i racjonalną drogę, która zgodna jest z interesami Europy” – czytamy w opinii redakcji należącego do Partii Komunistycznej Chin tygodnika „Global Times”.
Pekin wykorzystał okazję do wzmocnienia narracji antyamerykańskiej, przekonując, że najsilniejsza nagonka na prezydenta Francji pochodzi właśnie ze Stanów Zjednoczonych. „Niezadowolenie Amerykanów z Macrona ujawnia prawdziwe oblicze USA” – grzmią tamtejsze media. I na potęgę cytują republikańskiego senatora Marca Rubia. Ten opublikował w niedzielę ponad dwuminutowe nagranie, w którym rozprawia się ze słynnym już wywiadem. „Czy mówiąc o nieangażowaniu się w obce konflikty prezydent przemawiał w imieniu całej Europy? (...) Jeśli tak, być może my też nie powinniśmy jasno opowiadać się po jednej ze stron wojny, która toczy się w Europie” – mówił. Moralizatorskie przesłanie Rubia, które pojawiło się na Twitterze, Chińczycy uznali za „rażące wypowiedzi, których nie można już nazwać krytyką czy sprzeciwem, ale całkowitym zastraszaniem i przymusem ze strony Waszyngtonu”. Bo – jak tłumaczą swoim czytelnikom – Stany mają silne pragnienie kontrolowania Europy, a nacisk Macrona na europejską autonomię strategiczną jest postrzegany jako forma zdrady.
Olivier Schmitt z Ośrodka Studiów Wojennych w Danii tłumaczył, że komentarze Macrona „wysyłają wszelkiego rodzaju błędne sygnały do wszystkich zaangażowanych graczy”. I przekonuje, że nie tylko frustrują Zachód, lecz także wzmacniają chińską narrację, zgodnie z którą Europa nie pomoże Waszyngtonowi w starciu o Tajwan. W artykule opublikowanym w niedzielę w państwowym dzienniku „China Daily” stwierdzono, że jeśli wybuchnie wojna o Tajwan, sojusznicy Stanów Zjednoczonych nie tylko odmówią przyłączenia się do USA, ale „zamiast tego zrobią wszystko, co w ich mocy, by przekonać lub zmusić je do uniknięcia wojny”.
A zaledwie kilka godzin po tym, jak Macron opuścił Państwo Środka, tamtejsze władze rozpoczęły ćwiczenia wojskowe wokół wyspy, którą Chiny uważają za część swojego terytorium. To odpowiedź na 10-dniową podróż dyplomatyczną przywódczyni Tajwanu Tsai Ing-wen po krajach Ameryki Środkowej, która obejmowała spotkanie z republikańskim spikerem Izby Reprezentantów USA Kevinem McCarthym.
W Chinach panuje więc podwójna radość, bo na sukcesy dyplomatyczne nakłada się obietnica wzmocnienia relacji handlowych. Yan Shaohua, profesor w Instytucie Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Fudan, przekonywał, że to, iż Macron przywiózł ze sobą dużą delegację biznesową oraz podpisano liczne umowy handlowe, pokazuje, że współpraca gospodarcza jest nadal głównym filarem stosunków chińsko-europejskich.
Jedno z największych porozumień pozwoli na stworzenie nowej linii montażowej w fabryce francuskiego producenta samolotów Airbus w Tiencin, dzięki czemu firma będzie mogła podwoić zdolności produkcyjne modeli A320. Z kolei francuskie przedsiębiorstwo energetyczne EDF odnowiło podpisaną w 2007 r. umowę z chińską państwową korporacją energetyczną CGN, która umożliwia budowę nowych elektrowni jądrowych. A L’Oréal – czołowa firma kosmetyczna – zawarła trzyletnią umowę partnerską z Alibabą, chińskim graczem na rynku e-commerce.
– Bardzo się cieszę, że mamy wiele identycznych lub podobnych poglądów na sprawy chińsko-francuskie, chińsko-unijne, międzynarodowe i regionalne – podsumował przywódca ChRL Xi Jinping podczas rozmów z Macronem w Kantonie. ©℗