48 miast w Państwie Środka jest dotkniętych jakąś formą obostrzeń. Łącznie obszar ten odpowiada za jedną piątą PKB.

W ostatnich dniach Chiny zaczęły łagodzić część ograniczeń wprowadzonych w związku z COVID-19, które od miesięcy paraliżowały gospodarkę. Jednak determinacja Pekinu do ponownego otwarcia kraju może się zmniejszyć. Liczba zachorowań na COVID-19 rośnie. Zaczęli się tym martwić również inwestorzy na rynkach finansowych.

Czynnik ryzyka

We wtorek w Państwie Środka odnotowano prawie 28 tys. nowych przypadków, najwięcej od kwietnia. Epicentrum obecnej fali zachorowań jest Guangzhou. To jedno z największych chińskich miast z prawie 19 mln mieszkańców nałożyło pięciodniową blokadę w dzielnicy Baiyun, w której znajduje się jedno z najbardziej ruchliwych lotnisk w kraju.
– Od początku listopada liczba nowych przypadków COVID-19 w Chinach zaczęła szybko rosnąć, a średnia liczba przypadków z ostatnich siedmiu dni zbliżyła się do szczytu z połowy kwietnia, gdy miał miejsce ostatni skok zakażeń. Pierwszy raz od maja pojawiły się również „covidowe” zgony. To wszystko wywołało obawy rynków, że Chiny szybko nie odejdą od polityki zero COVID, co jeszcze mocniej pociągnie w dół tamtejszą gospodarkę, a jednocześnie zaburzy łańcuch dostaw i stanie się dodatkowym impulsem inflacyjnym dla Europy i USA. Pojawienie się tych obaw sprawiło też, że zniknął jeden z czynników, który na przełomie października i listopada napędzał wzrosty na giełdach i ceny surowców – mówi Marcin Kiepas, analityk brytyjskiej firmy brokerskiej Tickmill.
Ostatni miesiąc na rynkach kapitałowych był udany – indeksy giełdowe w USA, Europie i Azji pięły się w górę. Zdaniem ekspertów wpływ na to miał spadek inflacji w USA i w konsekwencji oczekiwanie mniejszych podwyżek stóp procentowych. Ale nie tylko. – W tle dało się zauważyć spekulacje dotyczące luzowania obostrzeń COVID-19 w Chinach, czyli odejścia od polityki zero COVID. Scenariusz ten, wspierany przez doniesienia medialne i przecieki, wydaje się jednak odłożony w czasie – mówi Konrad Ryczko, analityk DM BOŚ.
Hang Seng, główny indeks giełdy w Hongkongu, we wtorek spadł piąty dzień z rzędu. Chiński Shanghai Composite wzrósł we wtorek nieznacznie o 0,1 proc., ale poprzednie cztery sesje tracił. Obawy o niższy popyt na ropę ze względu na sytuację epidemiologiczną w Chinach były także jednym z czynników, który przyczynił się do spadków cen czarnego złota na początku tygodnia.
– Spora część inwestorów zakłada, iż 2023 r. może być rokiem zrzucenia części ryzyk z indeksów chińskich, co pośrednio wspierałoby inne rynki wschodzące jak warszawska giełda. Warto jednak pamiętać o nierozwiązanej kwestii Tajwanu, co będzie utrzymywać ryzyko geopolityczne na podwyższonym poziomie – mówi Ryczko.
Zdaniem Kiepasa finalnie powinna jednak wygrać wiara w to, że wcześniej lub później Chiny zmienią podejście do pandemii. Głównie dlatego, że alternatywą jest zapaść gospodarcza i niepokoje społeczne. – W tej sytuacji należy uznać, że tamtejsze giełdy prawdopodobnie dołki mają już za sobą, a sześć–dziewięć miesięcy powinno przynieść wzrosty – mówi Kiepas.

Otwarcie w 2023 r.

Z danych zebranych przez Nomura Holdings wynika, że obecnie 48 chińskich miast jest dotkniętych jakąś formą obostrzeń. Obszar ten odpowiada za prawie jedną piątą całkowitej produkcji gospodarczej Chin. Tydzień temu obostrzenia dotyczyły terenów odpowiadających za prawie 15 proc. PKB.
Oznaki słabnącej koniunktury w Chinach były widoczne już wcześniej. W październiku produkcja przemysłowa rosła wolniej, niż oczekiwano, a sprzedaż detaliczna spadła po raz pierwszy od pięciu miesięcy. Słabnięcie drugiej co do wielkości gospodarki świata może się przełożyć również na inne kraje.
Eksperci spodziewają się, że znaczące złagodzenie obostrzeń rozpocznie się dopiero w przyszłym roku. Analitycy z Oxford Economics spodziewają się odejścia od polityki zero COVID dopiero w drugiej połowie 2023 r. „Z perspektywy epidemiologicznej i politycznej nie sądzimy, aby kraj był jeszcze gotowy na otwarcie” – napisano w raporcie.
Również Goldman Sachs uważa, że na zniesienie obostrzeń przyjdzie poczekać jeszcze przez kilka miesięcy. Zdaniem ekspertów z tego banku inwestycyjnego porzucenie polityki zero COVID rozpocznie się w marcu. Będzie to jednocześnie wsparcie dla gospodarki, która ich zdaniem urośnie w przyszłym roku o 4,5 proc., wobec 3 proc. w tym roku. To dobra wiadomość dla inwestorów.
„Ponowne otwarcie Chin prawdopodobnie będzie głównym czynnikiem wpływającym na ceny aktywów w 2023 r. Spodziewamy się wzrostów cen akcji, nieznacznie wyższych stóp procentowych, wyższego popytu na surowce (zwłaszcza energetyczne) oraz silniejszego juana w stosunku do dolara w przyszłym roku” – przyznał Goldman Sachs w raporcie. W 2024 r. analitycy spodziewają się wzrostu PKB Chin o 5,3 proc., a w latach 2025–2027 tempo wzrostu gospodarczego ma powrócić do ok. 4 proc. ©℗
Oznaki słabnącej koniunktury w Chinach były widoczne już wcześniej