Wystarczyło kilka dni, by Rosjanie utracili miasta, w których znajdował się ich sztab na odcinek charkowski oraz kolaboracyjna administracja cywilna obwodu.
Rozpoczęty we wtorek ukraiński kontratak w obwodzie charkowkim doprowadził do załamania się frontu przeciwnika i przerodził się w pełnowartościową kontrofensywę. W efekcie, jak ocenia amerykański Institute for the Study of War, Ukraińcy odzyskali co najmniej 3000 km kw. terytoriów. To więcej, niż udało się zająć Rosji od kwietnia. Obok wojskowego działania ukraińskie mają też cel polityczny. Przejęcie inicjatywy miało zmotywować partnerów do większej pomocy wojskowej, o której rozmawiano w czwartek w amerykańskiej bazie w Ramstein.
Rozpoczęcie kontrakcji pod Charkowem poprzedziły miesiące sugerowania, że właściwa kontrofensywa rozpocznie się na drugim krańcu frontu, w obwodzie chersońskim. Władze w Kijowie publicznie informowały, że Chersoń – jedyna stolica obwodu, która wpadła w ręce Rosjan po rozpoczęciu inwazji – będzie celem nr 1, a prezydent Wołodymyr Zełenski wydał rozkaz, by wyzwolić ten graniczący z Krymem obwód. W efekcie Rosjanie przerzucili część jednostek z innych odcinków frontu na południe Ukrainy. Dwa tygodnie temu Ukraińcy zaktywizowali się na froncie południowym i odnieśli pewne taktyczne sukcesy, jednak bez przełamania frontu. Równocześnie pojawiły się opinie, że działania w tej części kraju to manewr odwracający uwagę od obwodu charkowskiego.
Pozostało
84%
treści
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama