W sondażach przed niedzielnymi wyborami parlamentarnymi w Szwecji blok partii lewicowych skupionych wokół rządzącej od ośmiu lat socjaldemokracji oraz grupa będących w opozycji ugrupowań prawicowych otrzymują zbliżone poparcie. "Występują różnice wielkości błędu statystycznego. Wciąż nie można być pewnym, kto wygra" - uważa analityk polityczny telewizji SVT Elisabeth Marmorstein.

Spodziewany jest najlepszy w historii wynik przeciwnej imigrantom partii Szwedzcy Demokraci (ponad 20 proc.), która po wyborach może mieć po raz pierwszy wpływ na rząd, jeśli wygra blok prawicowy.

W najnowszym badaniu pracowni Novus dla telewizji publicznej SVT Partia Robotnicza - Socjaldemokraci, Partia Centrum, Partia Ochrony Środowiska - Zieloni oraz Partia Lewicy mogą liczyć łącznie w na 49,7 proc. głosów. Natomiast Umiarkowana Partia Koalicyjna, Szwedzcy Demokraci, Chrześcijańscy Demokraci oraz Liberałowie na 49,4 proc.

Gdyby sondażowe wyniki potwierdziły się, to w 349-mandatowym jednoizbowym parlamencie Riksdagu ugrupowania lewicowy miałyby 175 mandatów, a prawicowe 174 mandaty. Wówczas przez kolejne cztery lata Szwecją rządziłaby socjaldemokracja (30,4 proc. poparcia) premier Magdaleny Andersson, prawdopodobnie w koalicji z liberalną Partią Centrum (7,1 proc.). Obie partie ogłosiły, że rozmawiają o kształcie przyszłego gabinetu.

Niewykluczone, że do socjaldemokratycznego rządu mogłaby wejść Partia Ochrony Środowiska - Zieloni (4,5 proc.), która była koalicjantem socjaldemokratów w latach 2014-2021. Dziś obie partie dzielą m.in. kwestie energetyczne. Zieloni przyczynili się do zamknięcia w ostatnich latach czterech bloków w elektrowniach jądrowych. Natomiast eksperci wątpią, aby teki ministerialne otrzymała skrajna Partia Lewicy (7,8 proc.). Ugrupowanie to, niegdyś komunistyczne, jest dziś przeciwne wejściu Szwecji do NATO.

Jeśli jednak więcej mandatów zdobędzie prawicowa opozycja, jej kandydatem na premiera będzie przede wszystkim Ulf Kristersson, lider liberalno-konserwatywnej Umiarkowanej Partii Koalicyjnej (17,1 proc.). Do rządu mogą wejść wówczas Chrześcijańscy Demokraci (5,9 proc.) oraz Liberałowie (5,2 proc.). Według ekspertów sensacją jest najlepszy w historii wynik przeciwnej imigrantom partii Szwedzcy Demokraci (21,2 proc.), która początkowo miała jedynie wspierać mniejszościowy rząd liberalnej prawicy. Ambicje przewodniczącego Szwedzkich Demokratów Jimmiego Akessona są jednak większe. Media ujawniły, że politycy tej partii szkolą się do pracy w kancelarii premiera.

Jednym głównych tematów kampanii jest rosnąca przestępczość, a zwłaszcza rekorodowa liczba ofiar śmiertelnych strzelanin (w tym roku zginło już 47 osób) konkurujących ze sobą gangów. Partie prawicowe opowiadają się za zaostrzeniem prawa i zwiększeniem liczby i uprawnień policji, proponują wiele rozwiązań w Danii, np. możliwość wprowadzenia zakazu przebywania przestępców na danym terenie. W kampanii wyborczej część prawicowej retoryki przejęła socjaldemokracja. Ugrupowania lewicowe opowiadają się jednak w większym stopni za "miękkimi" działaniami, zwiększeniem roli prewencyjnej służb socjalnych oraz szkół publicznych.

Partia Robotnicza - Socjaldemokraci uważa, że do problemów integracją imigrantów przyczyniła się realizowana w latach 2006-2014 przez liberalną prawicę prywatyzacja sektora społecznego w zamian za obniżenie podatków. Miało to spowodować wzrost nierówności.

Kontrowersje budzi zwłaszcza finansowanie z publicznych pieniędzy szkół prowadzonych przez koncerny edukacyjne. Media ujawniły, że firmy te osiągają ogromne zyski kosztem uczniów. Według Umiarkowanej Partii Koalicyjnej oraz Szwedzkich Demokratów problemy szkolnictwa oraz instytucji socjalnych wynikają raczej z niekontrolowanej migracji. W wielu szkołach w tzw. wrażliwych dzielnicach 90 proc. uczniów jest pochodzenia cudzoziemskiego.

Zwycięstwo prawicy może oznaczać ograniczenie napływu obcokrajowców poprzez zaostrzenie prawa azylowego, m.in. ograniczenie łączenia rodzin. Lider Szwedzkich Demokratów Jimmie Akesson zapowiedział, że jego celem jest, aby Szwecja miała najniższą imigrację w Europie. Temu sprzeciwia się zwłaszcza Partia Lewicy oraz Zieloni, których liderzy uważają, że "z powodów humanitarnych nie powinno się wprowadzać żadnych limitów".

Opozycja opowiada się za inwestycjami w energetykę jądrową, czemu sprzeciwiają się Zieloni. Socjaldemokraci pod wpływem kryzysu energetycznego zmienili zdanie i również dopuszczają możliwość powrotu do atomu.

W kampanii opozycja domaga się od socjaldemokratycznego rządu większego wsparcia Ukrainy uzbrojeniem, a także umożliwieniem przybyłym do Szwecji uchodźcom wojennym z tego kraju bezpłatnej nauki języka szwedzkiego. Mają do tego prawo azylanci z innych krajów.

Partia Robotnicza - Socjaldemokraci zaproponowała wprowadzenie specjalnego podatku dla najbogatszych na szwedzkie wojsko. Sprzeciwia się temu Umiarkowana Partia Koalicyjna, która uważa, że pieniądze można znaleźć w ograniczeniu zbędnych wydatków. Partia ta lansuje m.in. obniżenie zasiłku dla bezrobotnych, aby "opłacało się w Szwecji pracować".

Oprócz ośmiu znajdujących się obecnie w parlamencie ugrupowań po raz pierwszy w wyborach startuje muzułmańska partia Niuans. Jej lider, pochodzący z Turcji Mikail Yuksel, domaga się m.in. działań przeciwko islamofobii, a także wzmocnienia praw rodziców do własnych dzieci oraz ograniczenia znaczenia służb socjalnych. Sondaże nie wróżą jednak sukcesu tej partii.

Jednocześnie w Szwecji odbywają się wybory do władz regionalnych oraz gminnych. Głosowanie od 24 sierpnia odbywa się już przedterminowo w 6 tys. punktów, m.in. w bibliotekach oraz w centrach handlowych. Do 4 września głosowało w ten sposób 1,3 mln spośród 7,7 mln uprawnionych do głosowania.

Możliwość wcześniejszego oddania głosu sprzyja wysokiej frekwencji, która cztery lata temu wyniosła 87 proc.

Ze Sztokholmu Daniel Zyśk (PAP)