W kwestiach kluczowych dla interesów Polski między Liz Truss a Rishim Sunakiem wydaje się, że są istotne różnice. Ale rozkładają się tak, że każdy z dwójki kandydatów ma wzajemnie się równoważące zalety i wady z punktu widzenia interesów Polski – mówi PAP dr Przemysław Biskup, analityk ds. Wielkiej Brytanii w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych.

Truss – obecna minister spraw zagranicznych – oraz Sunak, który do początku lipca był ministrem finansów, rywalizują o funkcję nowego lidera rządzącej w Wielkiej Brytanii Partii Konserwatywnej, a zwycięzca trwających obecnie wewnątrzpartyjnych wyborów na początku września zastąpi Borisa Johnsona na stanowisku premiera.

Przemysław Biskup - analityk ds. Wielkiej Brytanii w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych - wskazuje, że w programie i profilu obydwojga kandydatów jest wiele podobieństw, wynikających choćby z tego, iż obydwoje sprawowali do niedawna w rządzie Johnsona dwa z trzech najważniejszych stanowisk ministerialnych, więc teoretycznie byli osobami najbliższymi premierowi. Ale jak dodaje, obszarami, gdzie można wskazać istotne różnice między kandydatami, są te, które bezpośrednio dotykają interesów Polski – czyli zaangażowanie Wielkiej Brytanii na Ukrainie oraz jej relacje z Unią Europejską.

"Wydaje się, że Truss, zarówno z powodów osobistych, jak i gry partyjnej, będzie w większym stopniu kontynuacją Johnsona. Od początku miała spore poparcie najbliższych współpracowników Johnsona, a już w trakcie kampanii stała się tą kandydatką, która znacząco i dobrowolnie podpisuje się pod wieloma założeniami programowymi Johnsona i chce je kontynuować" – mówi dr Biskup. Podkreśla, że Truss jest od wielu miesięcy jedną z głównych twarzy – obok samego Johnsona oraz ministra obrony Bena Wallace’a – bardzo aktywnej brytyjskiej polityki na Ukrainie, zatem kontynuowanie przez nią tej linii byłoby dla niej naturalne zaś z polskiego punktu widzenia - ewidentnie korzystne.

"Zarazem Truss byłaby źródłem wyzwań dla Polski jako państwa członkowskiego UE. Po serii negocjacji związanych z wdrażaniem porozumień o brexicie, które prowadziła z wiceprzewodniczącym Komisji Europejskiej Maroszem Szefczoviczem, uzyskała ona na początku br. w gabinecie Johnsona opinię największego jastrzębia w kwestii jednostronnej modyfikacji protokołu północnoirlandzkiego poprzez legislację brytyjską, a w czerwcu br. wprowadziła pod obrady brytyjskiego parlamentu odpowiedni projekt ustawy. A to z kolei jest kwestia, która po stronie UE jest postrzegana jako klucz do całości relacji z Wielką Brytanią" – mówi ekspert PISM.

"Innymi słowy, Truss stwarza największą szansę kontynuacji polityki ukraińskiej, bardzo korzystnej z punktu widzenia polskiego, ale jednocześnie oznacza stosunkowo największe ryzyko eskalacji konfliktu z Unią Europejską" – dodaje.

Jak wskazuje dr Biskup, w kwestiach najistotniejszych z punktu widzenia interesów Polski Sunak jest w dużej mierze przeciwieństwem Truss. "Mimo że Sunak był w 2016 r. zwolennikiem brexitu, już jako minister finansów w debatach wewnątrz brytyjskiego rządu akcentował potrzebę obniżenia poziomu napięcia w relacjach z UE, aby nie stwarzać zagrożeń dla biznesu brytyjskiego w dostępie do rynku unijnego. I to jest coś, co można by uznać za korzystne z punktu widzenia polskiego" – wyjaśnia.

Zwraca jednak uwagę, że w odróżnieniu od Truss, która od 2010 r. przeszła przez siedem ministerstw (w tym obecny resort spraw zagranicznych oraz poprzedni – handlu międzynarodowego), Sunak jest politykiem o stosunkowo wąskim zakresie doświadczenia i najprawdopodobniej dość jednowymiarowym spojrzeniu na świat, bo jego całe poważniejsze doświadczenie polityczne jest związane ze służbą w ministerstwie finansów, a wcześniej był bankierem inwestycyjnym. Przemysław Biskup przypomina, że jeden z mentorów Sunaka, George Osborne, minister finansów w gabinecie Davida Camerona, prezentował podobne podejście i w latach 2010-12 r. realizował reformy w polityce gospodarczej, które m.in. skończyły się bardzo daleko idącymi cięciami w zakresie sił zbrojnych i długotrwałą utratą przez nie niektórych zdolności.

"Jeżeli Sunak przyjąłby podobne podejście, a istnieje poważne ryzyko, że przyjąłby, to moim zdaniem oznaczałoby to koniec dotychczasowej polityki wobec Ukrainy, a być może również daleko idące ograniczenie obecności brytyjskiej na flance wschodniej NATO" – mówi ekspert PISM. "Oczywiście nie w sferze retorycznej, bo tutaj myślę, że wszystkie rządy brytyjskie w przewidywalnej przyszłości będą odzwierciedlać narodowy konsens, który wokół tej kwestii panuje, lecz w sferze realnej pomocy dla Ukrainy, zwłaszcza pomocy finansowej, czy dostaw broni" – wyjaśnia.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

bjn/ jar/