Władze ukraińskie spodziewają się prowokacji i nasilenia ataków w przeddzień 9 maja.

We wtorek wieczorem, po czterech dniach relatywnego spokoju w środkowej i zachodniej Ukrainie, Rosjanie ostrzelali rakietami tę część kraju. Ich celem były stacje elektroenergetyczne obsługujące kolej. W zgodnej opinii Kijowa i Moskwy chodziło o uderzenie w łańcuchy dostaw w przededniu uruchomienia amerykańskiego programu wojskowego Land Lease, opiewającego na rekordowe 33 mld dol. (z czego Ukraińcom mają przypaść dwie trzecie tej kwoty).
Zgodnie z danymi ukraińskiego sztabu, ostrzały rakietowe objęły osiem obwodów, w tym – po raz pierwszy od rozpoczęcia inwazji – Zakarpacie. Rosjanie wystrzelili w sumie 18 pocisków manewrujących, z których osiem udało się unieszkodliwić obronie przeciwlotniczej. W obwodach: kijowskim, winnickim i zaporoskim rakiety zostały zestrzelone, ale w dniepropetrowskim, kirowohradzkim, lwowskim i zakarpackim część trafiła w infrastrukturę kolejową, w tym w stacje energetyczne, a w obwodzie odeskim – w nieokreślony obiekt infrastrukturalny. Efektem były ogromne opóźnienia pociągów i przerwy w dostawach prądu. Według danych państwowych kolei Ukrzaliznycia rekordowe, ponaddziesięciogodzinne opóźnienia zaliczyły składy z zakarpackiego Użhorodu do Kijowa i Odessy oraz pociąg relacji Truskawiec – Charków. „Pociągi nadganiają rozkład, trwają prace restauracyjne” – informowała Ukrzaliznycia.
We Lwowie ostrzał rakietowy spowodował przerwy w dostawach prądu i wody. Bez energii elektrycznej pozostawało 85 tys. gospodarstw domowych w 17 miejscowościach, jednak – jak mówił szef lwowskiej administracji obwodowej Maksym Kozycki – w ciągu nocy energetykom udało się przywrócić dostawy i rano w środę prądu wciąż nie miało jedynie 629 gospodarstw. – Pociski manewrujące wystrzelono z samolotów z akwenu Morza Kaspijskiego. Było to celowe uderzenie w łańcuchy dostaw, w tym pomocy humanitarnej. Uderzenia wpłynęły na pracę Ukrzaliznyci, ale zrobimy wszystko, by Lwowszczyzna pozostała drogą życia dla naszego kraju – zapowiadał Kozycki. Mer Lwowa Andrij Sadowy dodał jeszcze, że „celem wroga była infrastruktura cywilna”. – Byliśmy zmuszeni przestawić dwa zakłady medyczne na autonomiczną produkcję prądu – mówił samorządowiec.
Rosjanie nie ukrywają, że celem ich ataków stała się tym razem infrastruktura kolejowa. – Precyzyjne rakiety zniszczyły sześć stacji energetycznych w rejonie stacji kolejowych Podborce, Lwów, Wołowiec, Tymkowe i Pjatychatky, przez które ukraińskie zgrupowanie wojsk na Donbasie jest zaopatrywane w broń i amunicję produkcji USA i państw europejskich – mówił wczoraj przedstawiciel rosyjskiego resortu obrony. Rosyjskie salwy mają zwykle skoordynowane cele. W marcu szczególnie chętnie atakowano składy paliw oraz rafinerię w Krzemieńcu, przez co na ukraińskich stacjach benzynowych wystąpiły problemy z benzyną, co przełożyło się na zaopatrzenie sklepów w centralnej i wschodniej części kraju. Wiceszef parlamentu Ołeksandr Kornijenko zapowiedział wczoraj, że w najbliższych dniach te problemy zostaną rozwiązane, choć kosztem wzrostu cen paliw detalicznych. Ataki na infrastrukturę kolejową są natomiast związane z bitwą o kontrolę nad Zagłębiem Donieckim, gdzie toczą się ostre walki.
Wojska agresora odnoszą pewne taktyczne sukcesy na trójstyku obwodów charkowskiego, donieckiego i ługańskiego – zwłaszcza na południe od strategicznie ważnego miasta Izium. Celem jest otoczenie i rozbicie silnego zgrupowania obrońców Donbasu, opartego o Kramatorsk, Lisiczańsk, Siewierodonieck i Słowiańsk. Z drugiej strony Ukraińcy kontynuują udane kontrataki na przedmieściach Charkowa. Według Amerykanów na niektórych odcinkach frontu udało im się odeprzeć wojska okupacyjne na 40 km od centrum drugiego co do wielkości miasta Ukrainy. Potencjalnie duże znaczenie może mieć wyzwolenie miasta Staryj Sałtiw. Kijów spodziewa się nasilenia ataków, w tym rakietowych, w przededniu 9 maja – w Rosji świętowanego jako Dzień Zwycięstwa.
Ukraińcy uważają, że Moskwa chce osiągnąć wyrazisty sukces polityczny przed 9 maja. Może to być opanowanie całego terytorium obwodów donieckiego i ługańskiego lub – co bardziej realne – stłumienie oporu w Mariupolu. Rosjanie kontynuują szturm zakładów Azowstal. Wczoraj wdarli się do kombinatu. Na jego terenie trwają ciężkie walki. Z kolei jeden z wtorkowych ataków rakietowych – ten o niesprecyzowanym w oficjalnych komunikatach celu – przeprowadzono w regionie miasta Arcyz. To Budziak, odizolowany od reszty kraju region na południowo-zachodnim krańcu Ukrainy, do którego przed inwazją można było dotrzeć mostem przez Zatokę bądź transgraniczną szosą przez mołdawską Palancę. Most został zniszczony trzykrotnym atakiem rakietowym, co uznano za część możliwych przygotowań do rosyjskiego desantu w Budziaku lub ataku od strony separatystycznego Naddniestrza. – Obecnie nie widzimy większego zagrożenia ze strony Naddniestrza, choć stale monitorujemy sytuację – mówi DGP rzecznik resortu obrony płk Ołeksandr Motuzianyk. – Jednak stacjonujące tam oddziały rosyjskie zostały postawione w stan pełnej gotowości pokojowej – przyznaje.
Bruksela wesprze Mołdawię
Przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel obiecał w Kiszyniowie pomoc wojskową. Mołdawia jest państwem neutralnym i nie ma ambicji wstąpienia do NATO, ale czuje się coraz bardziej zagrożona rosyjską agresją. – Pomożemy Mołdawii we wzmocnieniu odporności i radzeniu sobie z konsekwencjami efektów ubocznych rosyjskiej agresji na Ukrainę, także poprzez zapewnienie dodatkowego sprzętu wojskowego – mówił wczoraj polityk, nie wskazując jednak, o jakim sprzęcie mowa. UE ma też pomóc w odpieraniu powtarzających się ostatnio cyberataków. – Nikt nie chce wojny. Żadna matka – z Gagauzji, Kiszyniowa czy Bielc – nie chce wysyłać dzieci na front – deklarowała we wtorek prezydent Maia Sandu. Mołdawianie obawiają się wykorzystania przez Rosjan separatystycznego Naddniestrza do jakiejś formy ataku na ich kraj. Oficjalnie jednak studzą nastroje. – Nikt nie jest zainteresowany eskalacją, nikt nie chce rozmrożenia konfliktu – mówił na antenie TV8 wicepremier Mołdawii Oleg Serebrian.
Michał Potocki