Projekt ustawy o pomocy obywatelom Ukrainy w czasie wojny trafił już do Sejmu. Czy nowe przepisy pomogą ustabilizować sytuację?
Dostrzegam w nim sporo mankamentów. Przepisy te nie regulują np. statusu osób, które nie posiadają ukraińskiego obywatelstwa. Skoro państwo nie przewiduje rozwiązań prawnych dla konkretnych grup ludzi, to zostaną one pozbawione legalnego pobytu w Polsce. Taka powściągliwość w ustalaniu statusu jest według mnie nieprzemyślana. Jeśli nie rozwiąże się jakiegoś problemu, to nie znaczy, że ci ludzie magicznie znikną. W rezultacie ich status zmieni się jedynie na mniej korzystny. W takiej sytuacji znajdą się m.in. czarnoskórzy studenci, którzy jeszcze kilka tygodni temu posiadali ukraińską wizę i przebywali na jej terytorium legalnie. Po przyjeździe do Polski okaże się, że są tu nielegalnie. To dla nas wszystkich niekorzystne. Przygotowując taką ustawę, trzeba przewidzieć możliwie najwięcej możliwości uregulowania pobytu. Jeśli się tego nie zrobi, ludzie nie wyjadą, ale nie będą mogli legalnie pracować, więc ich podatki nie będą odprowadzane do budżetu państwa.
Co się z takimi osobami stanie?
To zależy od wielu czynników, a cała populacja nie postąpi jednakowo. Niektórzy zalegalizują swój pobyt w inny sposób. Choć ustawa ich nie obejmie, będą mogli wystąpić o status uchodźcy lub uzyskać kartę pobytu. Wiele osób ma znajomych czy rodzinę w innych państwach europejskich, więc wyjedzie, legalizując pobyt poza Polską. Ci, którzy będą mieli taką możliwość, wrócą do państwa pochodzenia. Nie zmienia to jednak tego, że już teraz mamy do czynienia z licznymi przypadkami ludzi, którzy możliwości powrotu z różnych względów nie mają. Bardzo ważne jest więc, żeby wymyślić jakiś rodzaj legalizacji pobytu, choćby tymczasowego. Tak, żeby po 15 dniach od przekroczenia granicy nie zostali zmuszeni do przebywania w Polsce nielegalnie. W sytuacji tej znajdą się np. mieszane rosyjsko-ukraińskie małżeństwa, a przecież takich rodzin jest dużo za naszą wschodnią granicą. Potrzebne jest więc rozwiązanie, które sprawi, że ich status w Polsce będzie klarowny. Ustawodawca musi wziąć pod uwagę realia. Wola państwa, by jednych przyjmować, a innych nie, powinna zostać odłożona na półkę. Musimy reagować na obiektywną rzeczywistość.
Problemy dotyczą tylko osób, które nie posiadają ukraińskiego obywatelstwa?
Należy dokładnie przyjrzeć się wszystkim wykluczeniom spod tych przepisów. Powstał np. zapis, który mówi, że osoby muszą przyjechać bezpośrednio z Ukrainy do Polski. Uważam, że powinno się także uwzględnić przypadki osób, które przekroczyły polską granicę, jadąc np. przez Słowację. Istnieją też różne zapisy, zgodnie z którymi inne prawa będą posiadać osoby, które przyjechały do nas przed 24 lutego. Rozumiem sposób myślenia prawodawcy, który chciał, by ustawa dotyczyła osób przyjeżdżających wskutek wojny. Tylko że ci, którzy przekroczyli polską granicę 20 czy 23 lutego, także znaleźli się tu ze względu na eskalację sytuacji w Ukrainie. Te osoby były świadome, że coś może się wydarzyć. Czuły się zagrożone i szukały pomocy. Różnicowanie uprawnień w zależności od tego, kiedy i którędy się do Polski przyjechało, niesie ze sobą wiele niebezpieczeństw.
Od niemal dwóch tygodni Polacy pomagają uchodźcom. Z jakimi problemami mierzymy się na tym polu?
Najważniejszy w tej chwili jest powrót do różnego rodzaju standardów. Rozsyłanie ludzi do prywatnych mieszkań i korzystanie z gościnności Polaków jest czymś wspaniałym. Ratuje ludziom życie. Istnieje jednak druga strona medalu. To proces, który nie jest kontrolowany ani w żaden sposób rejestrowany. Ukraińcy są wysyłani do ludzi, których nikt nie zna. Nie ma żadnego mechanizmu zabezpieczania, który sprawiałby, że wiedzielibyśmy, kto u kogo mieszka. Zdolność państwa do odnalezienia konkretnej osoby w tym mętliku jest niewielka. Poza tym ciężar przyjęcia wszystkich Ukraińców spoczywa na prywatnych osobach. Potrzebne jest skonstruowanie jakiegoś mechanizmu, który pozwoliłby przerzucić go na jakieś zorganizowane struktury. Tak, żeby ten spontaniczny ruch mógł zmienić się w bardziej usystematyzowaną odpowiedź na problem. Widzę, że różne środowiska specjalistyczne włączają się do pomocy. To niezwykle cenne. Powstaje sieć wokół osób z niepełnosprawnościami, chorych dzieci czy samotnych kobiet. Tylko że na razie są to oddolne inicjatywy, które wymagają, żeby państwo je zidentyfikowało i zapewniło wsparcie. Moje oczekiwania w stosunku do państwa ewoluowały w ostatnich dniach. Na początku oczekiwałam koordynacji. W tej chwili wyobrażam sobie, że zadaniem państwa powinno być identyfikowanie tego, kto skutecznie pomaga, i zapewnianie mu wsparcia, również finansowego. Nie może być tak, że cała odpowiedzialność spada na prywatne osoby.