- Szwedzi i Finowie bardzo poważnie traktują obecną sytuację i obawiają się prowokacji wojskowych ze strony Moskwy, ale formalnego wejścia do NATO nie planują - mówi Justyna Gotkowska koordynatorka programu bezpieczeństwa regionalnego w Ośrodku Studiów Wschodnich

Jak na agresywną postawę Rosji i koncentrację żołnierzy na granicy z Ukrainą i na Białorusi zareagowały Szwecja i Finlandia?
Oba kraje zwiększyły poziom gotowości swoich sił zbrojnych. Szwedzi już w okolicach Bożego Narodzenia, po czym w styczniu wzmocnili siły na Gotlandii. Sztokholm głośno to komunikował i własnemu społeczeństwu, i Rosji. Z kolei Finlandia do połowy stycznia nie nagłaśniała swoich działań wojskowych. Za to później pojawiły się informacje o nietypowych ćwiczeniach, prawdopodobnie także z udziałem rezerwistów. Szwedzi i Finowie bardzo poważnie traktują obecną sytuację i obawiają się prowokacji wojskowych ze strony Moskwy. Te państwa nie są członkami NATO i czują, że wobec nich Rosja mogłaby sobie pozwolić na więcej niż np. wobec państw bałtyckich czy Polski, które są w Sojuszu.
Formalnie Finlandia i Szwecja nie są członkami NATO, ale od lat blisko z nim współpracują. Czy wydarzenia ostatnich miesięcy to zmienią i te kraje zdecydują się na przystąpienie do Sojuszu Północnoatlantyckiego?
Wydaje mi się, że nie. W Szwecji mamy rząd socjaldemokratyczno-zielony, a obie te partie są przeciwne członkostwu w NATO. By do tego doszło, musi dojść w tej sprawie do zgody największych partii, w tym socjaldemokratów, a na to nie ma szans. W Szwecji jest natomiast zgoda na bardzo silną współpracę z NATO. Ten kraj w pewnym sensie staje się nieformalnym członkiem Sojuszu. Obecna sytuacja nie wywołała ożywionej debaty w kwestii akcesji, choć oczywiście pojawiają się głosy za. Rząd jednak uważa, że takiej opcji na razie nie ma. W Szwecji społeczeństwo jest mniej więcej równo podzielone na trzy części: ok. 30 proc. chce członkostwa w Sojuszu, ale tyle samo osób jest temu przeciwnych i nie ma zdania.
Dlaczego Szwedzi nie chcą tego związku sformalizować?
Część elit i wyborców odwołuje się do tradycji neutralności Szwecji. Wśród lewicy mamy też do czynienia z pewnym nastawieniem antynatowskim i antyamerykańskim, które sięga jeszcze czasów zimnej wojny.
A Finlandia?
Finowie prowadzą bardzo specyficzną politykę, trochę schizofreniczną. Z jednej strony wzmacniają własne zdolności do obrony kraju, ale na poziomie politycznym podkreślają otwarcie współpracę i dialog z Rosją, a jednocześnie rozwijają silną kooperację wojskową z NATO i z USA. To wynika z tego, że Finlandia ma bardzo długą granicę z Rosją. W przypadku decyzji o przystąpieniu do Sojuszu ta granica stanie się granicą NATO-Rosja. To z pewności wywołałoby działania odwetowe Rosji na poziomie politycznym, gospodarczym i militarnym. Finlandia zdaje sobie z tego sprawę; przez ostatnie 30 lat starała się utrzymywać w miarę poprawne stosunki z Moskwą i nie chce tej polityki przekreślić. Ale jeśli Rosja podejmie agresywne działania, które zachwieją europejskim porządkiem bezpieczeństwa, to stanowisko może się zmienić. Trzeba też pamiętać, że Finlandia jest uzależniona od Szwecji, a biorąc pod uwagę bliską kooperację polityczno-wojskową, w sprawie ewentualnego wstąpienia do Sojuszu można się spodziewać wspólnej decyzji tych krajów. Ale jeśli nie dojdzie do znaczących agresywnych działań zbrojnych Rosji wobec Ukrainy czy prowokacji wobec NATO i obu państw, nie zdarzy się to szybko. ©℗
Rozmawiał Maciej Miłosz