Jej historia urzekła wszystkich. Młoda, atrakcyjna kobieta o magnetycznej osobowości rzuca Stanford, żeby wywrócić świat diagnostyki medycznej do góry nogami. Składała prostą obietnicę: wszechstronne badania krwi (ponad tysiąc parametrów) dla wszystkich i na każdą kieszeń. I do tego żadnych igieł – tylko ukłucie w opuszek palca. Gdyby ją spełniła, to byłoby coś więcej niż rewolucja. Theranos – firma, którą założyła Holmes – byłby jak Tesla, SpaceX i Apple w jednym.
Theranos okazał się oszustwem. Technologia diagnostyczna, którą chwaliła się firma, nigdy nawet nie zbliżyła się do buńczucznych zapowiedzi Holmes. Samej założycielce grozi nawet 20 lat więzienia; postawiono jej zarzuty m.in. celowego wprowadzania w błąd inwestorów i klientów. Jutro zaczynają się mowy końcowe, a wyroku można się spodziewać w okolicy świąt.
Trwająca od paru tygodni rozprawa rzuciła nieco światła na strategię biznesową Holmes, którą w największym skrócie można ująć jako „udawaj, aż ci się uda” (z ang. fake it, till you make it). Dla przykładu: aby skusić potencjalnych inwestorów, Holmes dystrybuowała wśród nich prezentację, która oprócz niesamowitych zapowiedzi miała logo Pfizera sugerujące, że koncern kooperuje z Theranosem (w rzeczywistości Pfizer bardzo szybko podziękował Holmes za współpracę). Logotyp niektórych jednak przekonał – w tym Daniela Mosleya, prawnika obsługującego bogaczy.
– Pfizer to duża firma farmaceutyczna, bardzo zaawansowana, z duża ekipą naukowców na pokładzie. Jeśli doszli do wniosków opisanych w prospekcie, to uznałem, że jest to potwierdzenie dla Theranosa – powiedział na rozprawie prawnik, który w firmę zainwestował 6 mln dol. własnych środków.
Mosley uważał Holmes za „wizjonerkę” i okazał się dla niej strzałem w dziesiątkę. Poznał menedżerkę z niektórymi ze swoich klientów, w tym majętnymi rodzinami Waltonów (potomkami założyciela Walmartu), DeVosów, Coxów i Andreasem Dracopoulosem, jednym z dziedziców fortuny greckiego armatora Stavrosa Niarchosa. Holmes wykorzystała kontakty do maksimum. Kiedy DeVosowie powiedzieli jej, że są gotowi wyłożyć na Theranosa 50 mln dol., ta odparła, że należą do wąskiej grupy wybranych inwestorów – z których większość jest gotowa dać więcej. Ostatecznie rodzina przeznaczyła na firmę 100 mln dol.
Z kolei Dracopoulos był tak zauroczony Holmes, że kiedy jego współpracownicy stwierdzili, że w Theranosa nie warto inwestować, biznesmen wypisał menedżerce czek na 25 mln dol. z własnej kieszeni. „Andreas spytał mnie, czy zgodziłabyś się przyjąć jego osobiste pieniądze” – zapytał e-mailowo Holmes Mosley. Ostatecznie jego klienci wyłożyli na Theranosa 384 mln dol.
Menedżerka powoływała się nie tylko na nieistniejące partnerstwa biznesowe, ale też na niesamowite wpływy, jakie Theranosowi miała przynieść rewolucyjna technologia. Zgodnie z zapowiedziami Holmes firma w 2015 r. miała zarobić prawie miliard dolarów. Liczby te jednak były wzięte z sufitu; zeznająca przed sądem dyrektor finansowa stwierdziła, że nigdy by się pod nimi nie podpisała. W rzeczywistości Theranos rok w rok notował straty; między 2003 a 2015 r. firma przepaliła 585 mln dol. Nie przeszkodziło to Holmes w którymś momencie podnieść sobie jednak wypłatę z 200 do 400 tys. dol. rocznie.
Podczas gdy Holmes brylowała w mediach i na spotkaniach z inwestorami, prace nad technologią Theranosa nie posuwały się do przodu.
Współpracownicy wielokrotnie zgłaszali wątpliwości. Kiedy ostatecznie jednej z laborantek udało się przebić do wiceprezesa firmy (prywatnie partnera Holmes), ten zarzucił jej brak kompetencji, „żeby orzekać w takich sprawach”. Kiedy kobieta rzuciła papierami, Theranos napuścił na nią prawników, zmuszając ją do milczenia, a do tego wydał 150 tys. dol. na prywatnych detektywów, którzy mieli ją śledzić.
Problemy zgłaszał również szef laboratorium diagnostycznego Adam Rosendoff. W drugiej połowie 2013 r., tuż przed premierą rynkową usług Theranosa (firma miała już wówczas podpisane umowy z dwoma sieciami aptecznymi w USA, gdzie miały znajdować się punkty pobierania krwi), Rosendoff zaalarmował swoich przełożonych, że maszyny firmy nie przeszły wymaganej certyfikacji – Theranos nie mógł więc świadczyć za ich pomocą usług diagnostycznych.
Wówczas zapadła decyzja, aby punkty w aptekach i tak otworzyć, ale próbki badać na urządzeniach innych producentów. – Wydawało mi się, że Theranos dysponuje zaawansowaną technologią. Że to będzie następne Apple. W miarę upływu czasu przekonałem się jednak, że firmie chodzi bardziej o PR i zbieranie funduszy niż o pacjentów – zeznał Rosendoff.
Mimo to firma pokazywała swoje laboratorium wybranym inwestorom. Podczas wizyty przedstawiciela sieci aptecznej Safeway pobrano mu nawet krew z opuszka palca, obiecując rychłe przesłanie wyników (nigdy nie doszły). W trakcie innych spotkań urządzenia były przełączone w tryb demonstracyjny, aby udawać normalne działanie. Urok Holmes był jednak tak wielki, że wielu inwestorów nawet po oznaczającej początek końca firmy publikacji dziennika „Wall Street Journal” z 2015 r. stało po jej stronie. – Hejterów nie brakuje. Twojego wpływu na świat nie można już jednak ukryć. Wszechświat ma po prostu dziwne sposoby na przygotowywanie wyjątkowych ludzi na wyzwania, które jeszcze przed nimi – napisał w październiku tego roku do Holmes w e-mailu Wade Miquelon, dyrektor finansowy sieci aptecznej Walgreens. ©℗