Ludzie Alaksandra Łukaszenki zbojkotowali konferencję, bo nie chcą siadać przy jednym stole ze Swiatłaną Cichanouską.

Poniedziałkowo-wtorkowa konferencja w Wiedniu mogła być pierwszą od sierpnia 2020 r. próbą doprowadzenia do dialogu z przedstawicielami białoruskich władz. Inicjatorem był kanclerz Austrii Alexander Schallenberg, dla którego był to jeden z pierwszych kroków podjętych po dymisji poprzedniego szefa rządu Sebastiana Kurza. – Każdy Białorusin odpowiedzialny za wykorzystywanie migrantów jako broni wymierzonej w Unię Europejską powinien zostać objęty sankcjami. Ale sankcje nie mogą być jedynym działaniem. Potrzebujemy minimalnego dialogu ze społeczeństwem obywatelskim. To sprawa europejska, a Europa nie może działać wyłącznie poprzez sankcje – mówił Austriak 31 października. Wiedeń przed 2020 r. należał do stolic utrzymujących najcieplejsze relacje z białoruskimi władzami. Także ze względu na interesy gospodarcze – austriacki Raiffeisen jest właścicielem Priorbanku, trzeciego co do wielkości banku Białorusi.
Z Alaksandrem Łukaszenką od sfałszowania wyborów w 2020 r. nie rozmawiał żaden unijny przywódca poza interwencyjnym telefonem w sprawie kryzysu migracyjnego od kanclerz Angeli Merkel. Z jego ministrem spraw zagranicznych Uładzimirem Makiejem – na marginesie wrześniowego Zgromadzenia Ogólnego ONZ – spotkali się jedynie szefowie dyplomacji Finlandii Pekka Haavisto i Węgier Péter Szijjártó. Fin mówił potem w rozmowie z „Helsingin Sanomat”, że przedyskutował kwestię „osłabionej ochrony granic” po stronie białoruskiej. Haavisto zaproponował wykorzystanie mechanizmów Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie do rozwiązania kryzysu na Białorusi, a wnioski z rozmowy z Makiejem miał przedstawić unijnym kolegom. Austria i Finlandia to dwa neutralne pod względem wojskowym państwa UE, tradycyjnie świadczące tzw. dobre usługi w sytuacjach konfliktowych, więc można wyciągnąć wniosek, że pomysł Schallenberga wyniknął z rozmowy Haavisty z Makiejem. Mimo to nikt nie oczekiwał, że do Wiednia przyjedzie ktoś pokroju szefa MSZ Białorusi.
Spodziewano się raczej przybycia zbliżonych do władz ekspertów czy działaczy, którzy mieliby wziąć udział w obradach jako nieformalni przedstawiciele Łukaszenki, co pozwoliłoby Mińskowi na podtrzymanie narracji, że o żadnych rozmowach ze Swiatłaną Cichanouską nie może być mowy. Część komentatorów uznaje, że porównywalnym balonem próbnym była już wizyta na wrześniowym forum w Karpaczu Juryja Waskrasienskiego, dawnego opozycjonisty, który po krótkim pobycie w areszcie przeszedł na stronę władz. Ujawnienie jego obecności doprowadziło do skandalu, a nawet próby poszukiwania winnych w szeregach polskich dyplomatów (próba spaliła na panewce, gdy się okazało, że Waskrasienski dostał wizę do strefy Schengen w konsulacie Hiszpanii w Moskwie). Nikt taki w Wiedniu się nie pojawił, a jedynymi przedstawicielami Białorusi byli opozycjoniści z Cichanouską na czele, która apelowała, by nie nawiązywać lekkomyślnego dialogu z Łukaszenką.
– Nie da się go reedukować, nie można mu wierzyć. Dialog powinien się odbywać tylko między Białorusinami i tylko wówczas, gdy wypuszczeni zostaną wszyscy nielegalnie wtrąceni do więzień. Szczególnie prosiłam polityków z innych państw, by nie nawiązywali żadnych kontaktów z reżimem, dopóki nie wykona naszych żądań – tłumaczyła Cichanouska. Pytana wcześniej na antenie Echa Moskwy, jak wyobraża sobie dialog z państwem autorytarnym bez udziału Łukaszenki, nie potrafiła jednak tego przekonująco wytłumaczyć. W ostatnich dniach także Kreml wezwał Łukaszenkę do nawiązania rozmów z opozycją. – Sytuacja na Białorusi może i się uspokoiła, ale problemy pozostały. Oczywiście wzywamy do dialogu między władzami a opozycją – powiedział prezydent Władimir Putin 18 listopada podczas narady w MSZ.
Łukaszenka odpowiedział mu w wyemitowanej w poniedziałek rozmowie z BBC. – Jak tylko Putin z [Aleksiejem] Nawalnym usiądą za stołem rokowań, natychmiast zacznę negocjacje ze Swiatłaną. Nawalny to człowiek sprzedajny i Putin nigdy z nim nie zasiądzie do negocjacji. Dla Putina to nie opozycjonista, lecz zdrajca rosyjskich interesów – tłumaczył rządzący od 1994 r. autokrata i dodawał, że dla niego białoruska opozycja to również zdrajcy finansowani przez Zachód. Dotychczas Łukaszenka tylko raz spotkał się z rywalami – w areszcie w Mińsku rozmawiał przed rokiem z niedoszłymi kandydatami na prezydenta Wiktarem Babaryką i Siarhiejem Cichanouskim. W rozmowie uczestniczył także uwięziony wówczas Waskrasienski. Jego uwolnienie i wzięcie na siebie roli „konstruktywnej opozycji” było jedynym efektem tego niecodziennego wydarzenia. Jeśli Łukaszenka rozpatruje możliwość konsultacji z opozycją, to bierze pod uwagę ludzi w rodzaju Waskrasienskiego.
Równolegle trwają przygotowania do planowanego na 15 grudnia szczytu państw Partnerstwa Wschodniego. Jak podał wczoraj znający kulisy przygotowań reporter RFE/RL Rikard Jozwiak, na spotkanie nie zostaną zaproszeni przedstawiciele władz białoruskich, a na szczycie przywódców stanie puste krzesło z tabliczką „Belarus”. Zabraknie też oficjalnej, odrzucanej przez opozycję czerwono-zielonej flagi państwowej. Do Brukseli najpewniej przyjadą za to liderzy opozycji na czele ze Swiatłaną Cichanouską. Wciąż trwają prace nad kolejnymi pakietami sankcji; niektórzy politycy dają do zrozumienia, że mogą porzucić te prace, jeśli Łukaszenka wstrzyma presję migracyjną na granicy z Polską i Litwą. Na razie ze względu na stanowczy opór Warszawy i Wilna oraz rozmowę telefoniczną Łukaszenki z Merkel Białorusini wysłali z Mińska kilka samolotów, które mają odwieźć część migrantów z powrotem na Bliski Wschód. Na Białoruś zostali też wpuszczeni eksperci Komisji Europejskiej ds. migracyjnych.
Z Łukaszenką od sfałszowania wyborów w 2020 r. nie rozmawiał żaden unijny przywódca