- Media arabskojęzyczne bardzo powierzchownie traktują kryzys na granicy. Natomiast firmy zajmujące się przemytem biorą pieniądze i obiecują happy end na Białorusi. I ta narracja się przebija - uważa Léa El-Azzi, libańska dziennikarka związana z dziennikiem „Al-Akhbar”.
Na polsko-białoruskiej granicy są przypadki śmiertelne, warunki pogodowe pogarszają się, wśród migrantów rozprzestrzenia się koronawirus. Czy można się spodziewać, że przełoży się to na spadek zainteresowanie Libańczyków ucieczką do Europy?
Nie. Uchodźców jest dużo i będzie coraz więcej. W ostatnim czasie obserwowaliśmy rekordowy wzrost liczby samolotów białoruskich linii lotniczych odlatujących z Libanu do Mińska. Tak naprawdę wśród migrujących osób obywateli Libanu jest stosunkowo niewielu. Przez nasze państwo uciekają głównie Syryjczycy. Mówiąc o tym, trzeba pamiętać, że syryjskich uchodźców dzieli się na dwie kategorie. Do pierwszej zaliczają się ci, którzy w Libanie mieszkają od lat. Sytuacja w naszym kraju jest obecnie dramatyczna. Najniższe wynagrodzenie wynosi w tej chwili ok. 30 dolarów (124 zł) miesięcznie. Opłacenie samego tylko rachunku za prąd to koszt rzędu 20 dolarów (83 zł). Nawet Libańczycy nie są w stanie tu żyć, a co dopiero uchodźcy, których warunki bytowe zawsze były zdecydowanie gorsze. Są też jednak Syryjczycy, którzy zaczęli do Libanu przyjeżdżać na przestrzeni ostatnich miesięcy wyłącznie w celach tranzytowych. Łatwiej jest im przedostać się na Białoruś przez Bejrut. Przekraczanie granicy libańsko-syryjskiej jest co prawda nielegalne, ale każdego dnia udaje się to bez większych problemów setkom naszych sąsiadów.
Pozostało
93%
treści
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama