Europosłowie broniący praw LGBT sprzeciwiają się obecności przedstawiciela Ordo Iuris w europejskim organie doradczym.

Chodzi o Europejski Komitet Ekonomiczno-Społeczny, organ doradczy UE składający się z przedstawicieli pracodawców, pracowników oraz organizacji pozarządowych. Wiceprezes Ordo Iuris Tymoteusz Zych wszedł w skład trzeciej grupy reprezentującej NGO. To nie spodobało się europosłom należącym do LGBTI Intergroup, największej ponadpartyjnej grupy w europarlamencie. Posłowie napisali list do EKES.
Zych trafił do grupy odpowiedzialnej za prawa człowieka. – Biorąc pod uwagę fundamentalistyczne i antyrównościowe poglądy pana Zycha, nie jest on w stanie wykonywać tej funkcji właściwie – mówi europoseł Lewicy Łukasz Kohut, jeden z sygnatariuszy listu. Zych uważa te zarzuty za niepoważne. – Przeszedłem skomplikowany proces wyboru, który zaczyna się od wskazania kandydata przez krajowe NGO i przechodzi przez Sejm i Radę Ministrów oraz Komisję Europejską, która opiniuje kandydaturę. Wszystkie te poziomy przeszedłem i na końcu zostałem większością kwalifikowaną zatwierdzony przez Radę UE. Parlament Europejski nie ma w tym żadnej roli – tłumaczy.
Pod listem podpisało się 34 europarlamentarzystów z czterech grup politycznych: socjalistów, zielonych, liberałów i chadeków (z tej ostatniej podpis złożyła jako jedyna Magdalena Adamowicz). Autorów pisma niepokoi również to, że informacja, iż Zych jest wiceprezesem Ordo Iuris, została wygodnie pominięta w notatce na stronie EKES. „Jak zapewne jesteście państwo świadomi, Ordo Iuris jest organizacją, która od dawna promuje w Polsce retorykę anty-LGBTI, antykobiecą, antychoice oraz antygender” – czytamy w liście.
Posłowie przypomnieli też rezolucję PE w sprawie zaostrzenia prawa aborcyjnego w Polsce. Izba wskazała w niej Ordo Iuris jako organizację powiązaną z koalicją rządzącą, która jest siłą napędzającą kampanie na rzecz zakazu aborcji, wycofania Polski z konwencji stambulskiej i utworzenia „stref wolnych od LGBTI”. Zych odrzuca te zarzuty i dodaje, że EKES jest instytucją, której opinie co do istoty mają odzwierciedlać różne interesy. – Pracodawcy mają dogadać się z pracownikami, a jeśli im się to nie udaje, to świadczy to o tym, że z jakąś sprawą w UE jest problem. Teraz grupa lewicowych posłów próbuje wywrzeć polityczną presję, by wykluczyć z debaty ludzi o innych poglądach. Gdyby w Polsce rząd coś takiego zrobił wobec osób o poglądach innych niż konserwatywne, zarzucono by mu totalitaryzm – mówi.
Nie po raz pierwszy Ordo Iuris budzi kontrowersje w Brukseli. Wcześniej europosłowie zwrócili się do KE o wykreślenie instytutu z listy podmiotów mogących lobbować w instytucjach europejskich. Chodzi o rejestr, który umożliwia dostęp organizacjom w nim zarejestrowanym do organów UE, ich urzędników i polityków. KE odrzuciła wniosek, ale zwróciła się do Ordo Iuris o uzupełnienie informacji w rejestrze. – Mamy z Ordo Iuris problem nie tylko z powodu jej wstecznej agendy, ale również z powodu niejasnych powiązań z kremlowskimi oligarchami oraz brazylijską organizacją Tradycja, Rodzina i Własność, nazywaną sektą – przekonuje Kohut.
To kolejna sprawa, w której PE próbuje wywierać wpływ na EKES. Izba zaangażowała się też w sprawę Jacka Krawczyka, byłego już szefa grupy pracodawców, wieloletniego reprezentanta Konfederacji Lewiatan w Komitecie, którego oskarżono o psychiczne nękanie pracowników. Mimo raportu Europejskiego Urzędu ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych ze stycznia 2020 r., w którym stwierdzono, że Polak był odpowiedzialny za molestowanie dwóch pracowników i przewinienia służbowe wobec innych, Krawczyk zdecydował się ubiegać o ponowny wybór na szefa grupy pracodawców.
Europarlament skorzystał wówczas ze swojego uprawnienia, jakim jest akceptacja sprawozdania finansowego EKES, i kiedy Krawczyk zaczął walczyć o reelekcję, zagroził nieprzyjęciem absolutorium. W ten sposób próbował również wywrzeć nacisk na Radę UE, która odpowiada za wybór członków EKES. Ostatecznie Krawczyk, były przewodniczący rady nadzorczej PLL LOT, zrezygnował z kandydowania.