Minister zdrowia Niemiec Jens Spahn krytykowany jest za nadmierne poleganie na Europie w swej strategii szczepień. W rzeczywistości większość ekspertów nie wątpi, że sukces czy porażka niemieckiej i europejskiej strategii szczepień to dwie strony tego samego medalu - pisze we wtorek portal Zeit Online.

"Niesamowite, że Europa nie jest lepiej przygotowana! Dla wszystkich musi być jasne, że obecnie nie ma lepszej inwestycji niż ta w skuteczną kampanię szczepień" - mówi portalowi hiszpański ekonomista, szef biznesowego think tanku EsadeEcPol w Madrycie, Antonio Roldan. Według niego "jedynym priorytetem każdego rządu powinno być zaszczepienie jak największej liczby osób tak szybko, jak to możliwe". "Ale co się dzieje w Hiszpanii? W galicyjskim mieście Ourense zaszczepiono więcej ludzi niż w metropolii Madrytu" - wskazuje ekspert. Jest oburzony "hiszpańską niekompetencją".

Do tej pory w Hiszpanii zaszczepiono ok. 100 tys. osób, czyli 0,2 proc. populacji. To tylko trochę mniej niż w Niemczech, ale wciąż dużo w porównaniu z Francją, gdzie na początku tygodnia szczepionkę otrzymało zaledwie ok. 4000 osób. Francuskie zaległości w szczepieniach są tak ogromne, że po krytyce ze strony opozycji i mediów prezydent Emmanuel Macron niemal co godzinę zwołuje kolejne spotkania kryzysowe. Ale przede wszystkim odpowiedzialny jest sam Macron - ocenia niemiecki portal. "Prezydent nie rozpoznał dostatecznie wcześnie, jaki absolutny priorytet musi mieć dostęp do szczepionki, aby zwalczyć wirusa" - mówi portalowi francuski ekspert ds. polityki zagranicznej Dominique Moisi.

Moisi, skądinąd bardzo blisko związany z rządem, mówi dziś o "głębokim braku zrozumienia rytmu kampanii szczepień". Według niego wielka polityka to nie tylko wysyłanie żołnierzy do Afryki. Jak zauważa, we Francji uświadomienie sobie, że są nowe fronty walki, przyszło bardzo późno. "Jeśli nieznośna powolność szczepień nie ustąpi w ciągu dwóch tygodni, szanse na ponowne wybranie Macrona w przyszłym roku również się zmniejszą" - przewiduje Moisi.

We Włoszech spór o właściwą strategię szczepień już teraz zmienia się w mały kryzys rządowy, który powoduje, że bezpartyjny szef rządu Giuseppe Conte obawia się o swój urząd. "Włoska debata na temat szczepień nie jest europejska, ani nawet krajowa, ale lokalna" - wyjaśnia profesor ekonomii z Florencji Mario Pianta w rozmowie z Zeit Online. "Nasza debata toczy się wokół nieudolności władz regionalnych, które ponoszą pełną odpowiedzialność za politykę zdrowotną we Włoszech i które nie są w stanie sprostać wyzwaniu, jakim jest ogólnokrajowa kampania szczepień" - tłumaczy Pianta. Jego zdaniem polityka oszczędności społecznych w ostatnich kilkudziesięciu latach we Włoszech zemściła się na szczepieniach, a zeszłej wiosny brak dostatecznych możliwości leczenia na oddziałach intensywnej terapii spowodował, że w kraju odnotowano największą liczbę ofiar śmiertelnych podczas pandemii.

"Jednak dyskusje na temat szczepień we Włoszech, Francji i Hiszpanii mają jedną wspólną cechę: nie są skierowane przeciwko polityce szczepień Unii Europejskiej, ale przeciwko niepowodzeniom w ich własnym kraju. W Niemczech jest inaczej" - zauważa portal. Premier Bawarii Markus Soeder niedawno oskarżył Komisję Europejską o "zbyt biurokratyczne planowanie", a niemieckie media krytykują ministra zdrowia Spahna, ale także Brukselę - pisze Zeit Online.

To, co Soeder krytykuje dzisiaj jako podejście biurokratyczne, a mianowicie niepowodzenie UE w zakupie szczepionek, zostało w rzeczywistości nakazane przez krajowe rządy UE. "Komisja Europejska może wydać tylko tyle, ile jest przyznane, czyli 2,8 mld euro na szczepionki" - mówi rzecznik niemieckich Zielonych w Parlamencie Europejskim Sven Giegold.

"Szczepienia to sprawa krajowa. UE wydaje tylko powierzchowne zalecenia" - wskazuje w rozmowie z portalem były wysoki rangą unijny urzędnik UE, zastrzegając anonimowość. Odrzuca on również krytykę zakupów szczepionek w Europie. "Żadna mysz nie mogła się prześlizgnąć w pokoju negocjacji z BioNTech bez zaangażowania Berlina i Paryża" - dodaje.