Donald Trump podpisał ustawę autoryzującą wydatki na obronność po cichu. W Gabinecie Owalnym nie zorganizowano ceremonii z udziałem dziennikarzy, która stała się charakterystycznym elementem jego drugiej kadencji, a na profilach prezydenta w mediach społecznościowych zabrakło przesadnie entuzjastycznych wpisów.
Stało się tak, ponieważ ustawa stanowi kompromis daleki od wizji Trumpa. Regulacja łączy odrębne projekty wypracowane przez Izbę Reprezentantów i Senat, które pozostają pod kontrolą Partii Republikańskiej, a jednocześnie próbują wzmocnić wpływ Kongresu na kształtowanie polityki zagranicznej.
W efekcie ustawa pozostaje w wielu punktach sprzeczna z niedawno opublikowaną Strategią Bezpieczeństwa Narodowego Stanów Zjednoczonych, przygotowaną przez najbliższych współpracowników prezydenta, na czele z podsekretarzem obrony Elbridgem Colbym. Strategia skupia się na krytyce tradycyjnych sojuszników w Europie, ostrzegając, że kontynent stoi w obliczu „cywilizacyjnego wymazania”. Zapisy te wzmocniły przekonanie, że Amerykanie nie chcą już pełnić roli gwaranta bezpieczeństwa.
Waszyngton wciąż uznaje wyzwania w regionie Indo-Pacyfiku i na półkuli zachodniej za priorytetowe. Obawy Europejczyków przed całkowitym i szybkim wycofaniem się Stanów Zjednoczonych ze wsparcia dla ich bezpieczeństwa mogą, przynajmniej tymczasowo, zostać jednak złagodzone dzięki Kongresowi. Ustawa przewiduje bowiem szereg rozwiązań mających na celu wzmocnienie ochrony Starego Kontynentu.
Ogranicza możliwość zmniejszenia liczby amerykańskich wojsk stacjonujących w Europie poniżej 76 tys. żołnierzy (ich liczebność zwykle waha się między 70 a 90 tys.). Uniemożliwia amerykańskiemu dowódcy sił USA w Europie rezygnację z funkcji naczelnego dowódcy NATO i przewiduje 800 mln dolarów wsparcia dla Ukrainy – po 400 mln w każdym z dwóch kolejnych lat – w ramach inicjatywy pomocy bezpieczeństwa, która finansuje zakup uzbrojenia dla ukraińskich sił zbrojnych od amerykańskich firm.
Dodatkowo przeznacza 175 mln dolarów na Bałtycką Inicjatywę Bezpieczeństwa – zaledwie trzy miesiące po tym, jak Pentagon proponował cięcia w tym zakresie. Program ma wzmocnić współpracę z Estonią, Łotwą i Litwą, wspierając je w pozyskiwaniu kluczowych amerykańskich systemów obronnych. Liczący ponad 3 tys. stron dokument wskazuje także planowane inwestycje w Polsce, związane z modernizacją obiektów, w których stacjonują żołnierze US Army, w tym m.in. baz w Powidzu i Wrocławiu.
W przeciwieństwie do Strategii Bezpieczeństwa Narodowego, która dąży do przywrócenia „stabilności strategicznej” w relacjach z Rosją, ustawa jednoznacznie określa Moskwę jako przeciwnika, zobowiązując Departament Obrony do corocznego przedstawiania ocen rosyjskich celów strategicznych oraz zdolności NATO do utrzymania przewagi militarnej.
Biały Dom starał się forsować narrację, że Trump poparł ustawę w takiej formie, ponieważ wprowadza ona do prawa zapisy z wielu jego rozporządzeń wykonawczych, w tym finansowanie systemu obrony przeciwrakietowej „Golden Dome” oraz likwidację programów DEI w Pentagonie, które dotyczyły działań na rzecz różnorodności, równości i włączania osób z różnych środowisk w życie i strukturę resortu.
Jednak jej podpisanie – zwłaszcza tuż po publikacji strategii bezpieczeństwa – pokazuje, że władza i ambicje Trumpa coraz częściej napotykają na ograniczenia. To kolejny przykład, gdy republikanie buntują się przeciwko prezydentowi i wpływają na kierunek polityki Waszyngtonu. Tak było choćby w listopadzie, gdy Trump podpisał ustawę umożliwiającą ujawnienie akt sprawy przestępcy seksualnego Jeffreya Epsteina. Prezydent zdecydował się na ten krok, mimo że przez wiele miesięcy lekceważył apele o publikację pełnego zestawu rządowych dokumentów. Wycofał się ze swojego stanowiska, gdy ok. 100 republikanów w Izbie Reprezentantów przygotowywało się do zignorowania jego sprzeciwu i wsparcia działań Demokratów w celu ujawnienia akt.