Komisja Europejska wszczęła wobec Słowacji postępowanie w sprawie uchybienia zobowiązaniom państwa członkowskiego w obszarze wymiaru sprawiedliwości. Brukseli nie spodobała się treść uchwalonych 26 września i obowiązujących od 1 listopada poprawek do konstytucji.

Nowelizację udało się przeforsować w Radzie Narodowej minimalną większością głosów. Projekt koalicji złożonej z partii Kierunek–Socjaldemokracja (Smer-SD), Głos–Socjaldemokracja (HLAS-SD) i Słowackiej Partii Narodowej (SNS) poparło kilku parlamentarzystów ugrupowania Słowacja, niemal wszyscy przedstawiciele Ruchu Chrześcijańsko-Demokratycznego, a także czterech posłów niezrzeszonych. Komentatorzy uznali ten fakt za sukces premiera Roberta Ficy, któremu udało się podzielić opozycję.

Zmieniona konstytucja usankcjonowała istnienie dwóch płci i wprowadziła zakaz adopcji dzieci przez pary jednopłciowe. Jedna z przegłosowanych poprawek dotyczy ochrony najmłodszych przed seksualizacją w szkołach poprzez wzmocnienie nadzoru rodzicielskiego. Do konstytucji wpisano ponadto równość wynagrodzeń dla kobiet i mężczyzn za tę samą pracę, a także punkt mówiący o nadrzędności prawa krajowego „w kwestiach tożsamości narodowej”, w tym w sferach kulturowej, etnicznej i edukacyjnej.

Kredowa rewolucja rozlała się na całą Słowację

Bruksela uważa, że tak sformułowane przepisy umożliwiają słowackim instytucjom, w tym sądom, ocenę, czy i w jakim zakresie unijne prawo obowiązuje na Słowacji. To w opinii KE „narusza podstawowe zasady prawa UE, w szczególności zasady pierwszeństwa, autonomii, skuteczności i jednolitego stosowania prawa”.

Bruksela wezwała Bratysławę do usunięcia uchybienia. Gabinet Ficy ma dwa miesiące na ustosunkowanie się do zastrzeżeń przedstawionych przez organy unijne. Jeśli odpowiedź nie będzie satysfakcjonująca, spór może trafić do Trybunału Sprawiedliwości UE. Jeśli po wyroku unijnego sądu Słowacja nadal nie wdrożyłaby rozwiązań naprawczych, groziłyby jej kary finansowe. W komunikacie komisarze podkreślili, że w trakcie procesu legislacyjnego ostrzegali słowackie władze przed konsekwencjami przyjęcia poprawek.

– Gdybyśmy przyszli na negocjacje akcesyjne z takim tekstem, od razu pokazano by nam drzwi – powiedział w rozmowie z portalem Euractiv Ján Mazák, były prezes słowackiego Trybunału Konstytucyjnego i były rzecznik generalny przy TSUE. 7 listopada, jeszcze przed wszczęciem procedury przez KE, premier Słowacji stwierdził, że „nie może się doczekać tego konfliktu”. – Nie wyobrażam sobie, by jakakolwiek organizacja międzynarodowa dyktowała nam, ile powinno istnieć płci lub kto może zawierać małżeństwa. To sprawa czysto wewnętrzna i ściśle związana z tożsamością narodową – dodał Fico.

Zatarg z Brukselą zapewne nie będzie dla polityka, któremu bliżej do Viktora Orbána niż Ursuli von der Leyen, wielkim bólem głowy. Niewykluczone, że potraktuje go jako szansę na umocnienie wizerunku stojącego w kontrze do „zdegenerowanych i prących do starcia z Rosją” elit UE. Trudno jednak toczyć boje o wartości z obcymi, gdy własne podwórko w coraz większym stopniu wymyka się spod kontroli.

Do kryzysu przyczyniły się protesty zapoczątkowane przez 19-letniego Michala z Popradu. Gdy 7 listopada jego szkołę miał odwiedzić szef rządu, uczeń napisał kredą na chodniku przed budynkiem liceum hasła „Dość Ficy” i „Jak smakuje d… Putina?”. Dyrektorka placówki zawiadomiła policję, która na krótko zatrzymała nastolatka. W ciągu kolejnych dni podobne, wymierzone w rządzących napisy kredą zaczęły pojawiać się na trotuarach w innych miastach.

Symbolika „kredowej rewolucji” była obecna podczas manifestacji 17 listopada, w rocznicę aksamitnej rewolucji, która doprowadziła do upadku komunizmu w Czechosłowacji. Choć wcześniej rząd usunął 17 listopada z listy dni wolnych od pracy, zachowując samo święto w kalendarzu, w zgromadzeniach wzięło udział kilkadziesiąt tysięcy osób. Wiele firm tego dnia samo dało pracownikom wolne.