Treść planu pokojowego podyktowali Ameryce Rosjanie, ale to jednak nie oni ją podyktowali. To ostateczna wersja, która nie podlega negocjacji, chyba że Europa z Ukrainą przedstawią swoje pomysły – wtedy negocjujmy do woli. Najgorsze, że Ukraina jest niewdzięczna i nie ma kart, chociaż jak dobrze pójdzie, może nie tylko się obronić, ale i odbić okupowane dziś terytoria. Byleby zapłaciła za gwarancje, które udzieli jej Ameryka. Chociaż ma je udzielić Europa, bo to jej podwórko.

Trump tak działa od zawsze

Z grubsza tak w ostatnim czasie wyglądają rokowania z Amerykanami i komunikaty płynące z najważniejszych źródeł oficjalnych, czyli z Departamentu Stanu i z konta Donalda Trumpa na portalu społecznościowym Truth Social. Chaos w głowie i zachowaniu amerykańskiego prezydenta jest cechą jego charakteru, ale zarazem świadomie wykorzystywanym narzędziem osiągania celów i wygrywania negocjacji. Pisał o tym sam Trump w książce „The Art of the Deal, czyli sztuka robienia interesów”, opisywał też główny ideolog wczesnego trumpizmu – Steve Bannon, doświadczali tego autorzy wspomnień z czasów pierwszej kadencji obecnego prezydenta, z doradcą ds. bezpieczeństwa narodowego Johnem Boltonem na czele. Część ukraińskich polityków – wiem to z pierwszej ręki – nawet czytała „The Art of the Deal”; im jest łatwiej opanowywać emocje, gdy obserwują kolejne wahnięcia nastrojów najpotężniejszego człowieka świata.

Rosja odrzuci plan

Czym to się skończy, z grubsza wiadomo. W niedzielę najnowsze pomysły zamrożenia wojny Amerykanie konsultowali w Genewie z Europejczykami; w poniedziałek liderzy państw Unii Europejskiej zastanawiali się, co z tym fantem zrobić, na marginesie szczytu euroafrykańskiego w Angoli; we wtorek rozmowy mają kontynuować liderzy tzw. koalicji chętnych. W niedzielny wieczór media opublikowały europejską odpowiedź na założenia rozpisane przez Steve’a Witkoffa i Kiriłła Dmitrijewa, rozwadniającą żądania Rosji. Kreml może udawać, że ją przyjmuje, albo może ją odrzucić – rzeczywistości to nie zmieni, a wojna będzie trwać. Po presji USA na Ukrainę, której szczyt obserwowaliśmy u progu weekendu, kolejnym etapem sinusoidalnego obiegu myśli Trumpa w przyrodzie zwykle bywa irytacja rosyjskim wiarołomstwem. Potrwa ona pewnie niedługo, ale otworzy kolejne okienko możliwości dla zwiększenia komercyjnych dostaw broni czy odważniejszego podjęcia tematu sankcji na Rosję. I tak to się będzie kręcić. ©℗