W nocy z poniedziałku na wtorek Rosjanie zaatakowali obiekty energetyczne w czterech obwodach: chersońskim, dniepropetrowskim, donieckim i sumskim. Resort energetyki ze względów bezpieczeństwa zwykle nie podaje szczegółów, więc nie wiadomo dokładnie, o jakie obiekty chodzi. Wszystkie znajdują się we wschodniej i w środkowo-wschodniej, najsilniej uprzemysłowionej, a zarazem położonej w pobliżu linii frontu części Ukrainy. To nie przypadek. Największy tej jesieni atak na energetykę także dotyczył głównie tej części kraju. W nocy z 7 na 8 listopada agresor wysłał 45 rakiet i 458 dronów na elektrownie i elektrociepłownie w ośmiu obwodach. Efektem był m.in. pełny blackout w Krzemieńczuku w obwodzie połtawskim, istotnym ośrodku przemysłowym.

Cel Rosji: odciąć wschód Ukrainy

Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej podała wówczas, że uszkodzenie podstacji wymusiło ograniczenie produkcji w obu pracujących elektrowniach atomowych, które pozostają pod ukraińską kontrolą: Chmielnickiej i Rówieńskiej. Rozmówca DGP z dużej spółki energetycznej dowodzi, że kryje się za tym przemyślany plan. – Kreml tej zimy realizuje dwa cele. Po pierwsze, niszczy moce produkcyjne w centrum i na wschodzie, gdzie ulokowany jest szereg ważnych zakładów przemysłowych. Po drugie, uszkadza linie przesyłowe, którymi prąd płynie z umiejscowionych na zachodzie kraju elektrowni atomowych. Chodzi o to, żeby odciąć od prądu takie miasta, jak Charków, Dniepr czy Zaporoże, mniej więcej po linii rzeki Dniepr – mówi. Do tego, odkąd przed rokiem Ukraina wstrzymała tranzyt rosyjskiej ropy na Węgry, zaczęły się ataki na infrastrukturę gazową. Przykładem poniedziałkowy ostrzał Izmaiłu, w wyniku którego uszkodzono turecki tankowiec ze skroplonym surowcem. Według Bloomberga zniszczono też w sumie 60 proc. infrastruktury wydobywczej w obwodach charkowskim i połtawskim.

Rosjanie dostosowują taktykę do możliwości ukraińskiej obrony przeciwlotniczej. Nasz rozmówca opisuje, że w ostatnim czasie pojedyncze obiekty są jednocześnie atakowane rakietami balistycznymi oraz rojami dronów. Rakieta ma zniszczyć dronoodporne osłony, a przez powstałe w ten sposób uszkodzenia na teren zakładu wlatują bezzałogowce uderzeniowe. Szahedy lecą przy tym na wysokości utrudniającej ich zestrzelenie przez mobilne grupy obrony i pikują w ostatniej chwili na wybrany obiekt. W ten sposób 8 listopada Rosjanom doprowadzili do wstrzymania pracy elektrociepłowni zaopatrujących dwa największe miasta Ukrainy: Trypilśkiej pod Kijowem i Zmijiwśkiej pod Charkowem. „Nie produkujemy broni, pracują u nas cywile. Wstrzymaliśmy pracę. Zero generacji na teraz. Straciliśmy to, co odbudowywaliśmy w reżimie całodobowym. Całkowicie! Za każdym razem wróg bije coraz okrutniej i coraz bardziej cynicznie” – podała na Facebooku w emocjonalnym wpisie spółka Centrenerho, operator obu zakładów.

Rząd się stara, ale to za mało

Jesień pozostaje przy tym dość ciepła. Mrozu ani opadów śniegu nie było, miejscami odnotowywane są poranne przymrozki. Mimo to już teraz w większości kraju prąd bywa reglamentowany. Na stronach dostawców i w specjalnych aplikacjach każdy może sprawdzić, w jakich godzinach w jego miejscu zamieszkania nie będzie energii. Miejscowości podzielono na grupy, którym kolejno będzie dostarczany prąd zgodnie z grafikiem. Rząd łata dziury, decentralizując system. Na dachach budynków użyteczności publicznej są instalowane panele słoneczne. W październiku, po 100 dniach rządów premier Julii Swyrydenko, gabinet raportował, że w tym czasie do eksploatacji oddano 118 MWt mocy. Uruchomiono 17 małych elektrowni słonecznych dla szpitali oraz wart 16,5 mln euro program instalowania takich paneli dla szkół.

To jednak zbyt mało, by zagwarantować regularne wszystkim dostawy. – Najtrudniejszą dotychczas zimą, podczas której Rosjanie niszczyli system elektroenergetyczny, była ta z pierwszego roku pełnowymiarowej inwazji. Wówczas jednak spółki dysponowały zapasami sprzętu, dzięki którym zniszczone transformatory udawało się relatywnie szybko wymieniać na nowe. Mogliśmy też kanibalizować wyłączane z użytku elementy infrastruktury. Teraz to źródło w zasadzie się wyczerpało. Co mogło zostać przeinstalowane, zostało. Pomoc Zachodu jest niewystarczająca, a decentralizacja produkcji i rozbudowa źródeł odnawialnych – zbyt wolna – słyszymy. Rozmówca DGP dowodzi, że zimą może dojść do sytuacji, w której zniszczenia linii przesyłowych utrudnią dostawy prądu na wschód, a na zachodzie kraju powstaną nadwyżki, które będą reeksportowane do Polski i innych państw regionu.

Skandal korupcyjny nie pomaga

– Można sobie wyobrazić, jakie wywoła to komentarze i napięcia w zaciemnionych miastach. A przecież eksport to też źródło dochodów, z których finansowana jest budowa odporności na ataki – mówi nasze źródło. Rząd, aby uniknąć oskarżeń, zamierza ujawnić skalę zakupów mających na celu fizyczne zabezpieczenie infrastruktury, choćby betonowych osłon chroniących przed atakami bezzałogowców. „Po konsultacjach z 70 ukraińskimi producentami zaplanowaliśmy system kontroli zakupów. Zaprezentujemy go w najbliższych dniach” – obiecał we wtorek na Telegramie Ołeksij Kułeba, minister rozwoju gmin i terytoriów. To próba odbudowy zaufania po aferze Mindiczgate. Organy antykorupcyjne ujawniły mechanizm wyprowadzenia 100 mln dol. z Enerhoatomu, operatora elektrowni jądrowych, w który byli zamieszani m.in. przyjaciel i wspólnik prezydenta Tymur Mindicz oraz Herman Hałuszczenko, minister sprawiedliwości, a do lipca – energetyki. Mindicz zdołał uciec przed aresztem przez Polskę do Izraela.

We wtorek parlament miał przyjąć dymisje Hałuszczenki oraz Switłany Hrynczuk, która zastąpiła go w resorcie energetyki, ale opozycja zablokowała obrady, żądając dymisji rządu, po czym przewodniczący Rady Najwyższej Rusłan Stefanczuk ogłosił przerwę. Do zamknięcia tego wydania DGP wnioski o dymisje nie zostały rozpatrzone. „Nie czekajcie dziś na głosowania” – napisał po południu poseł Jarosław Żełezniak. Wśród polityków pojawiła się plotka, jakoby Wołodymyr Zełenski miał w czwartek odwołać szefa swojego biura Andrija Jermaka i zrzucić na niego odpowiedzialność za skandal. Byłaby to najważniejsza zmiana kadrowa od czasu odwołania w lutym 2024 r. głównodowodzącego Sił Zbrojnych Ukrainy gen. Wałerija Załużnego. Pozakonstytucyjny wpływ Jermaka na rząd i parlament jest tak duży, że Zełenski bywa złośliwie określany mianem „zatrudnionego w biurze Jermaka na stanowisku prezydenta”.