W piątek ukazało się zarządzenie ministra Andrzeja Domańskiego, który kieruje dwoma resortami: finansów oraz rozwoju i technologii. Na jego podstawie objął pan w MRiT nadzór nad czterema departamentami: mieszkalnictwa, gospodarki nieruchomościami, planowania przestrzennego i orzecznictwa. Co to oznacza?
Tomasz Lewandowski, wiceminister rozwoju i technologii z Nowej Lewicy
ikona lupy />
Tomasz Lewandowski, wiceminister rozwoju i technologii z Nowej Lewicy / Materiały prasowe / fot. Wojtek Górski

To koniec dyskusji o rozproszonych kompetencjach mieszkaniowych i spekulacji na temat tego, kto w rządzie odpowiada za ten obszar polityki państwa. Zgodnie z decyzją ministra Domańskiego będę odpowiadał w ministerstwie za obszar mieszkalnictwa komunalnego, spółdzielczego, społecznego (SIM/TBS/SAN) oraz rynkowego, a także kwestie ściśle związane z mieszkalnictwem, jak planowanie przestrzenne, zwiększanie dostępności gruntów czy działania inwestycyjne. To, z czego się naprawdę cieszę, to fakt, że nie ma poszatkowanej mieszkaniówki. Wszystkie sprawy są w jednym ręku, co po wielu miesiącach klinczu decyzyjnego i wyhamowania pewnych działań w końcu pozwoli pójść do przodu.

Czy na pewno mieszkaniówka jest w jednym ręku? Minister funduszy i polityki regionalnej Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz mocno akcentuje swoje kompetencje w tym zakresie, m.in. kwestię nadzoru nad Krajowym Zasobem Nie ruchomości.

Myślę, że warto odkłamać parę mitów. Zgodnie z ustawą o działach administracji rządowej i rozporządzeniem prezesa Rady Ministrów budownictwo, mieszkalnictwo, planowanie przestrzenne jest przypisane ministrowi właściwemu ds. finansów i gospodarki. To minister Andrzej Domański jest wyłącznie odpowiedzialny za programy dotyczące działania i finansowania mieszkalnictwa, jak również wszelkie inicjatywy ustawodawcze w zakresie rozwoju tego obszaru.

Mówienie, że za mieszkalnictwo odpowiada minister funduszy i polityki regionalnej, to trochę tak, jakby mówić, że Ministerstwo Spraw Wewnętrznych odpowiada za ochronę zdrowia, ponieważ jest organem prowadzącym dla pewnej grupy szpitali. Ja oczywiście cieszę się, że inne resorty są zainteresowanie polityką mieszkaniową, ale myślę, że dobrze by było, aby każdy skupił się na własnych zadaniach.

Co dziś jest priorytetem, jeśli chodzi o polską politykę mieszkaniową?

Rozpoczynamy od uporządkowania tego, co mamy w zasobie publicznym. Myślę tu o zasadach, na jakich udostępniane są mieszkania komunalne czy społeczne (TBS/SIM). Weryfikacja majątkowa i dochodowa lokatorów połączona ze sprawiedliwą i sprawną polityką czynszową powinna dać nam wszystkim przekonanie, że lokale te są udostępniane wyłącznie słabszym ekonomicznie członkom wspólnot samorządowych. Koniec z sytuacjami, gdy osoba świetnie zarabiająca czy posiadająca dom pod miastem zajmuje lokal komunalny i płaci za niego jedną piątą czynszu rynkowego.

Chciałbym też raz na zawsze zamknąć rozdział wyprzedaży mieszkań należących do zasobu publicznego za ułamek ich wartości. Jeśli inwestujemy miliardy złotych, by zwiększyć zasób mieszkań, to nie możemy w tym samym czasie sprzedawać z bonifikatami tego, co już mamy. Najważniejszym jednak wyzwaniem dla nas jest stworzenie systemu nowoczesnych mieszkań o dostępnym czynszu, czyli ok. 20–25 zł za 1 mkw. dla 4 mln polskich rodzin, których nie stać na wynajęcie czy zakup mieszkania odpowiadającego ich potrzebom. To dla tej grupy tworzymy najważniejszy komponent polityki mieszkaniowej oparty na lokatorskich mieszkaniach w spółdzielniach mieszkaniowych czy TBS/SIM. Dla uruchomienia tego obszaru zmieniamy przepisy regulujące działalność spółdzielni, SIM/TBS czy zwiększające dostęp do gruntów publicznych. To szeroko zakrojone i, co najważniejsze, systemowe zmiany.

A pieniądze? Jak wielokrotnie pisaliśmy w DGP, przez ostatnie półtora roku to ich brak powodował opóźnienia w realizacji inwestycji mieszkaniowych w ramach finansowania z Funduszu Dopłat.

Kluczowa była nowelizacja ustawy o społecznych formach rozwoju mieszkalnictwa, którą pod koniec lipca przyjął parlament, a na początku sierpnia podpisał prezydent Andrzej Duda. Na jej podstawie minister Domański podjął decyzję o przeznaczeniu 920 mln zł z rezerwy celowej na program wsparcia budownictwa socjalnego i komunalnego (BSK). W tej chwili trwają prace nad znalezieniem przestrzeni wydatkowej na uruchomienie kolejnych środków – łącznie nawet 600 mln zł. Chodzi – mówiąc wprost – o to, że jesteśmy w procedurze nadmiernego deficytu. Trzeba znaleźć oszczędności w innym obszarze, aby móc uruchomić dodatkowe środki na mieszkalnictwo. Jest – jak widać – dobra wola i wsparcie dla programów mieszkaniowych.

Na co konkretnie pójdą te pieniądze?

Jeszcze przed wejściem w życie nowelizacji w Banku Gospodarstwa Krajowego od wielu miesięcy czekały na rozpatrzenie wnioski na inwestycje na łączną kwotę 3,9 mld zł. Mowa tutaj nie tylko o mieszkaniach komunalnych, lecz także inwestycjach w SIM i TBS. Przeniesienie z rezerwy 920 mln zł pozwoliło na sfinansowanie większości wniosków zawierających komponent wsparcia w ramach Krajowego Planu Odbudowy (nowelizacja ustawy narzucała priorytet w ich rozpatrywaniu – red.).

Uruchomienie kolejnych 600 mln zł pozwoliłoby na rozpatrzenie wszystkich inwestycji wspartych unijnymi środkami, a także rozpatrzenie wniosków bez tego komponentu. Dzięki uruchomionym środkom może się więc udać zredukować liczbę oczekujących wniosków do łącznej kwoty 2,4 mld zł. Ale to nie koniec. W styczniu w ramach nowego budżetu uruchomimy kolejną transzę w wysokości 3 mld zł. Będziemy więc w bardzo komfortowej sytuacji. W ciągu sześciu miesięcy zapewnimy finansowanie dla znacznej większości inwestycji mieszkaniowych w ramach Funduszu Dopłat. Oczywiście, otwarte jest pytanie, ile wniosków wpłynie pomiędzy wrześniem a grudniem. Niemniej już dziś śmiało mogę powiedzieć, że będzie to pierwszy raz od niepamiętnych czasów, że sfinansujemy inwestycje zaledwie kilka miesięcy po złożeniu wniosków o dofinansowanie przez samorządy.

O jakiej liczbie inwestycji i mieszkań mówimy?

Między lipcem 2025 r. a styczniem 2026 r. minister finansów i gospodarki uruchomi 4,5–4,7 mld zł, co pozwoli na rozpoczęcie budowy nowych lub remonty ok. 20 tys. mieszkań. Dzięki tym środkom w ponad 900 lokalizacjach w kraju rozpoczną się inwestycje społecznego budownictwa mieszkaniowego. Budowa nowych mieszkań, remonty pustostanów i kompleksowe modernizacje całych budynków.

Ponadto w styczniu uruchomimy dodatkowe 400 mln zł na tworzenie nowych miejsc w domach studenckich i 600 mln zł na infrastrukturę związaną z mieszkaniówką, mieszkania zakładowe i społeczne agencje najmu, co będzie stanowiło uzupełnienie dla podstawowego komponentu inwestycji mieszkaniowych. To skala działań, z jaką nigdy nie mieliśmy do czynienia. Duża część zasobów komunalnych wciąż się jednak kurczy. W Sejmie na rozpatrzenie wciąż czeka projekt ustawy posłów Nowej Lewicy zakładający likwidację bonifikat, czyli możliwości wyprzedawania lokali przez samorządy po obniżonych cenach. To ważny projekt. W ubiegłym tygodniu akceptowałem treść stanowiska rządu w tej sprawie, wkrótce zajmie się nim Komitet Stały Rady Ministrów. Liczę na to, że w ciągu najbliższych tygodni Sejm zajmie się dalszymi pracami nad tym projektem.

W ostatnim czasie spore emocje wywołał temat cen nieruchomości. Powstała m.in. akcja Deweloperuch, w ramach której organizatorzy chcą zakupić dane z Rejestru Cen Nieruchomości w największych miastach w Polsce, a następnie zapewnić do nich wolny dostęp. Dzięki temu każdy mógłby zapoznać się z rzeczywistymi cenami transakcyjnymi. Jak pan patrzy na tę inicjatywę?

Ze zrozumieniem. W ostatnich latach mieliśmy do czynienia z przeogromną nierównowagą pomiędzy kupującymi i sprzedającymi na rynku nieruchomości. Poziom cwaniactwa generowany przez deweloperów był wysoki, przez co frustracja wśród kupujących była całkowicie zrozumiała. Mam także nadzieję, że sama akcja Deweloperucha okaże się finalnie niepotrzebna, bo uda się ze wsparciem wszystkich sił politycznych przyjąć poselski projekt Polski 2050 zakładający zniesienie opłat za dostęp do Rejestru Cen Nieruchomości. Warto natomiast pamiętać, że to dopiero pierwszy krok. Samo zniesienie cen nie spowoduje, że samorządy będą np. zobligowane nagle do udostępniania tych danych w jakimś zagregowanym pliku. Trzeba mieć tego świadomość i przygotować się na kolejne zmiany.

Zgłaszał pan również zastrzeżenia związane z kwestią ochrony prywatności.

Wątpliwości te pojawiły się już, gdy dyskutowano o pomyśle ujawnienia cen z rejestru na posiedzeniu sejmowej komisji infrastruktury w kwietniu. Komentując zaproponowaną wtedy przez posłów PIS poprawkę do ustawy zwróciłem uwagę na wątpliwości w zakresie prawa do prywatności zgłaszane przez UODO i ministerstwo cyfryzacji przy konsultacjach innego projektu ustawy. Część proponowanych zapisów może stanowić naruszenie art. 47 Konstytucji RP, czyli prawa do prywatności. Mówiąc wprost: niekoniecznie jakaś osoba prywatna może życzyć sobie, żeby sąsiad wiedział, za jaką kwotę kupiła czy sprzedała swoje mieszkanie.

Niemniej każde prawo w Polsce ma swoje granice. Tą granicą jest możliwość równoległego korzystania przez inne osoby ze swoich praw. W tym przypadku w kolizją prawa do prywatności jest prawo do zaspokajania potrzeb mieszkaniowych na właściwym poziomie przez kupujących Wiedza na temat ceny transakcyjnej mieszkania w sąsiedztwie może wpłynąć na polepszenie pozycji negocjacyjnej kupującego. Dlatego też jestem zwolennikiem większej transparentności na runku nieruchomości i wolnego dostępu do Rejestru Cen Nieruchomości.

Jednocześnie pracują państwo nad portalem DOM, który ma pozwolić sprawdzać średnie ceny transakcyjne w wybranej lokalizacji. Oba pomysły się nie dublują?

Te narzędzia mogą się uzupełniać. W przyszłości liczę na ich integracje. Portal DOM zawierać będzie średnie ceny, a nie pojedyncze, jak w przypadku RCN-u. Będzie też miał dane aktualniejsze, bo uwzględni wartości z umów deweloperskich już kilka dni po ich zawarciu, a nie np. po 2 latach przy zawarciu umowy przenoszącej własność, jak to jest w przypadku RCN. Portal DOM będzie autoryzowaną przez państwo, a więc wiarygodną wyszukiwarką po zadanych kryteriach średnich cen transakcyjnych mieszkań Będzie pozwalał na szczegółowe badanie rynku, np. ile kosztuje średnio mkw. w 3-pokojowym mieszkaniu na warszawskim Mokotowie na trzecim piętrze z windą. To może być faktycznie przydatne przy negocjacjach umowy.

Poza tym w wersji niedostępnej dla wszystkich będzie umożliwiał przeprowadzenie szereg analiz w oparciu o bazę PESEL czy NIP. Uprawnione osoby w resorcie będą miały faktyczną wiedzę, jakie mieszkania wybierają Polacy w danym wieku, w danym mieście, jakie kryteria są dla nich ważne. To pozwoli lepiej dostosować przygotowywane przez nas programy mieszkaniowe. Poznamy też rzeczywiste dane o zjawisku flippingu czy skupowaniu lokali przez jeden podmiot gospodarczy. Dziś nie ma jednego miejsca, w którym taki zbiór danych byłby gromadzony.

Jaka jest perspektywa czasowa uruchomienia portalu?

Chciałbym, aby do końca tego roku ustawa w tej kwestii została przyjęta. Wtedy będzie mogło zostać ogłoszone postępowanie przetargowe. Od momenty wejścia w życie ustawy zaczną się prace nad stworzeniem całego systemu. Potrwa to ok. 16-17 miesięcy. ©℗

Rozmawiał Marek Mikołajczyk