Warszawę odwiedzi dziś Wang Yi. Będzie to pierwsza wizyta ministra spraw zagranicznych Chin nad Wisłą od sześciu lat i jednocześnie pierwsze spotkanie wysokiego szczebla od rozmów Andrzeja Dudy z Xi Jinpingiem, do których doszło w czerwcu 2024 r. w Pekinie.
Polska jest jednym z trzech przystanków jego podróży po Europie, obejmującej także Austrię i Słowenię. To już druga wizyta szefa chińskiej dyplomacji na Starym Kontynencie w krótkim czasie – w lipcu Wang Yi spotkał się z ministrami spraw zagranicznych Francji i Niemiec, a także z przedstawicielami Unii Europejskiej w Brukseli. Cel wizyt za każdym razem był ten sam: przekonać Europejczyków, by w dobie geopolitycznych napięć nie dystansowali się od Państwa Środka. – Oni chcieliby skoncentrować się w Warszawie na kwestiach gospodarczych, jednocześnie starając się nakłonić Polaków do zajęcia przychylnego stanowiska wobec relacji chińsko-unijnych – mówi w rozmowie z DGP Marcin Przychodniak z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (PISM).
Trump stawia warunki
Na ten moment kluczowym problemem w relacjach z Pekinem pozostaje wojna w Ukrainie oraz wsparcie, jakiego Chiny udzielają Rosji: kupują tamtejszą ropę oraz wysyłają do Moskwy technologię podwójnego zastosowania. – Chińczycy chcieliby ten problem usunąć, doprowadzić do sytuacji, w której Unia nie postrzegałaby ich relacji z Moskwą jako przeszkody w rozwoju współpracy i nie dążyła do ograniczania zależności od Chin – wskazuje ekspert.
Ale niuansów wpływających na stosunek do Pekinu jest znacznie więcej, o czym przypomniała w ubiegłym tygodniu przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen podczas swojego wystąpienia State of the Union. – Pomyślcie o konsekwencjach pełnowymiarowej wojny handlowej ze Stanami Zjednoczonymi. Wyobraźcie sobie ten chaos. A potem zestawcie to ze zdjęciami z Chin sprzed zaledwie tygodnia – Chin otoczonych przywódcami Rosji i Korei Północnej – powiedziała, odnosząc się do parady z okazji Dnia Zwycięstwa w Pekinie i umowy handlowej, jaką UE zawarła z USA. – Putin chełpi się, że relacje Rosji z Chinami osiągnęły bezprecedensowy poziom – dodała.
Jeżeli do tego dodać sobotnią wypowiedź Donalda Trumpa, to szanse, by poniedziałkowe spotkanie wicepremiera i ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego przebiegło po myśli Pekinu, są znikome. Lokator Białego Domu ogłosił, że nałoży kolejne sankcje na Rosję tylko wtedy, gdy wszystkie kraje NATO wprowadzą wysokie cła na Chiny i przestaną kupować rosyjską ropę. Na portalu Truth Social opublikował wpis zatytułowany „LIST DO WSZYSTKICH NARODÓW NATO I ŚWIATA”. „Jak wiecie, zaangażowanie NATO w zwycięstwo było dalekie od 100 proc., a zakup rosyjskiej ropy przez niektórych członków był szokujący! To znacznie osłabia waszą pozycję negocjacyjną i zdolność wywierania presji na Rosję” – stwierdził Trump. Dwa główne kraje kupujące rosyjską ropę to Węgry i Słowacja, których konserwatywni liderzy są kluczowymi sojusznikami politycznymi Trumpa w Europie.
Zgodnie z propozycją republikanina państwa NATO miałyby nałożyć na Pekin cła w wysokości od 50 do 100 proc. i jasno zakomunikować Xi Jinpingowi, że zostaną zniesione dopiero po zakończeniu wojny w Ukrainie. „Jeśli NATO zrobi to, co mówię, wojna szybko się skończy... Jeśli nie, to tylko marnujecie mój czas oraz czas, energię i pieniądze Stanów Zjednoczonych” – podkreślił.
Zamknięta granica problemem wizerunkowym
Jak sygnalizował chiński resort dyplomacji, Wang Yi podczas spotkania z Radosławem Sikorskim najpewniej poruszy również kwestię zamknięcia przejścia granicznego w Małaszewiczach na granicy z Białorusią, przez które transportowane są kolejowo chińskie towary do Europy. Polska zdecydowała się na taki ruch ze względu na odbywające się we wrześniu rosyjsko-białoruskie manewry wojskowe Zapad. – Dla Chin jest to ważne nie tyle z punktu widzenia gospodarczego, ponieważ transport chińskich towarów do Europy koleją jest znacznie mniejszy od tego, który odbywa się drogą morską. Chodzi przede wszystkim o symbolikę – tłumaczy Przychodniak. Tym bardziej, że Inicjatywa Pasa i Szlaku, w ramach której odbywa się transport kolejowy, jest firmowana osobiście przez Xi Jinpinga.
Przejście w Małaszewiczach w negocjacjach z władzami ChRL wykorzystał podczas ubiegłorocznej wizyty w Pekinie Andrzej Duda. Z informacji podawanych wówczas przez Bloomberga wynika, że zagroził Xi Jinpingowi zablokowaniem tego szlaku. W ten sposób miał doprowadzić do osłabienia kryzysu migracyjnego na granicy polsko-białoruskiej. ©℗