Gdy tylko pojawiła się okazja, odmówił opuszczenia kraju i wrócił na Białoruś. Decyzja ta miała dramatyczny finał: został uprowadzony przez zamaskowanych ludzi i wywieziony w nieznanym kierunku.
Portal Zerkało, cytowany przez money.pl, podał, że Statkiewicz był jednym z 52 więźniów politycznych, których białoruskie władze wypuściły na wolność. Choć wielu obserwatorów mówiło o tym kroku jako o „geście dobrej woli” reżimu Aleksandra Łukaszenki, rzeczywistość szybko pokazała, że nadzieje na realne zmiany mogą być złudne.
Mikoła Statkiewicz porwany po powrocie na Białoruś
Denis Kuczynski, doradca Swiatłany Cichanouskiej, opisał kulisy dramatycznej sytuacji. – Gdy przyjechaliśmy na granicę (z Litwą), Mikoła Statkiewicz praktycznie wybiegł z autobusu i pobiegł na terytorium Białorusi. Został zatrzymany. Potem spędził pewien czas w pasie przygranicznym. Próbowano go przekonać do wyjazdu na Litwę. Odmówił – relacjonował w rozmowie z portalem Zerkało.
Kiedy stało się jasne, że opozycjonista nie zmieni zdania, w pobliżu pojawili się zamaskowani ludzie. – Stali obok, w odległości trzech metrów. Nikt mu niczego nie wyjaśniał, dokąd pojedzie. Czas minął. My poszliśmy, jego wywieziono w przeciwną stronę – opowiedział współpracownik Statkiewicza, Jauhienij Wilski.
Dla wielu zwolenników opozycji to kolejny dowód na to, że reżim nie zamierza rezygnować z represji, nawet jeśli na chwilę udaje liberalizację.
Białoruś uwolniła 52 więźniów politycznych
Czwartkowe wydarzenia miały jednak szerszy kontekst. Władze Białorusi niespodziewanie zdecydowały się wypuścić 52 więźniów politycznych. Wśród nich byli znani opozycjoniści, działacze społeczni i dziennikarze związani z niezależnymi mediami.
Na liście znalazł się m.in. filozof Uładzimir Mackiewicz, aktywista Mikoła Dziadok czy bloger Ihar Łosik – postacie rozpoznawalne w środowiskach walczących o wolność słowa i prawa obywatelskie.
Decyzja o uwolnieniu zapadła niedługo po spotkaniu Aleksandra Łukaszenki z amerykańskim emisariuszem Johnem Coale’em w Mińsku. Niektórzy eksperci interpretują ten krok jako próbę złagodzenia presji międzynarodowej, a być może także jako element negocjacji z Zachodem.
Polacy i dziennikarze wśród uwolnionych
Wiadomość o uwolnieniach dotyczyła także Polski. Rzecznik MSZ Paweł Wroński potwierdził, że wśród wypuszczonych znaleźli się obywatele naszego kraju. – Według wstępnych doniesień w gronie uwolnionych znalazła się trójka obywateli Polski, w tym osoby skazane na długoletnie wyroki, oraz ośmioro obywateli Białorusi, którzy byli dziennikarzami – współpracownikami Telewizji Biełsat i innych polskich mediów – przekazał Wroński.
To szczególnie istotne, bo Biełsat od lat jest jednym z głównych celów represji reżimu. Dziennikarze tej stacji regularnie trafiali do aresztów, byli nękani grzywnami i blokadami pracy.
Ułaskawienia cudzoziemców przez Aleksandra Łukaszenkę
Państwowa agencja BiełTA podała, że Łukaszenka ułaskawił 14 cudzoziemców, w tym dwóch Polaków. Wśród nich było także sześciu obywateli Litwy, dwóch Łotwy, dwóch Niemiec, jedna osoba z Francji i jedna z Wielkiej Brytanii.
Media niezależne wymieniły konkretne nazwiska, które potwierdzają skalę decyzji. Na wolność wyszła m.in. Elena Ramanauskiene – obywatelka Litwy, oraz Julia Fener, żona brytyjskiego dyplomaty i obywatelka Wielkiej Brytanii.
Ułaskawienia a polityczna kalkulacja Łukaszenki
Wielu analityków zastanawia się, dlaczego właśnie teraz reżim zdecydował się na tak szeroką amnestię. Jedni widzą w tym próbę poprawienia relacji z Zachodem po latach izolacji. Inni twierdzą, że to manewr mający na celu odciągnięcie uwagi od problemów wewnętrznych, w tym pogarszającej się sytuacji gospodarczej Białorusi.
Nie brakuje też opinii, że Aleksandr Łukaszenka wykorzystuje więźniów politycznych jako kartę przetargową – uwalniając jednych, aresztując kolejnych, w zależności od potrzeb chwili i nastrojów międzynarodowych.