Przedstawiając nową minister kultury, premier Donald Tusk chwalił ją za „do przodu podejście”. Marta Cienkowska, dotychczasowa wiceminister i osoba poza częścią środowiska Polski 2050 szerzej nieznana (w wyborach w swoim powiecie uzyskała raptem 1800 głosów), nie była pierwszym wyborem Donalda Tuska ani Szymona Hołowni przy okazji rekonstrukcji rządu.

Jeszcze rano koleżanki z partii potwierdzały nominację na to stanowisko Aleksandry Leo, byłej kierowniczki programu Dzień Dobry TVN, byłej dyrektorki biura Anny Komorowskiej i posłanki partii Hołowni. Problem w tym, że taka kandydatura była nie do obrony, jako zamiana za dotychczasową minister Hannę Wróblewską, czyli kuratorkę z ogromnym doświadczeniem, byłą dyrektorkę Zachęty i historyczkę sztuki, osobę w środowisku kultury powszechnie szanowaną.

Wróblewska nie należy do świata polityki. To profesjonalistka i w ministerstwie skupiła się na tym, na czym powinna - na zarządzaniu. Reformie programów dotacyjnych, konsultacjach ws. zabezpieczenia społecznego dla artystów, resort wziął się też za przygotowanie jasnego planu ewakuacji dzieł sztuki na wypadek wojny. Nie wszystko poszło jak z płatka.

Za największą porażkę ministerstwa kultury odpowiadała Marta Cienkowska

Największą wpadką ministerstwa było KPO dla kultury. Powiedzieć, że panował tam chaos i bałagan, to nic nie powiedzieć, jeden z artystów określił to jako „mieszankę piekła i amatorszczyzny”. Inaczej mówiąc: w KPO panowało podejście „do przodu”.

Na złożenie wniosków były dwa tygodnie i to w szczycie sezonu urlopowego, bo pieniądze trzeba było wydać do końca roku. Na operatora został wyznaczony Narodowy Instytut Muzyki i Tańca, który zadaniu nie podołał, ale ministerstwo szło dalej. Do przodu. Początkowo wnioski, które spłynęły w tysiącach, miało oceniać raptem kilkanaście osób. Jeszcze w grudniu część umów była niepodpisana, co ministerstwu nie przeszkadzało w tym, żeby do końca roku żądać rozliczenia projektów. Zabezpieczenie? Weksle in blanco, których od stypendystów zażądał operator. Po ogłoszeniu programu, który w zamierzeniu miał pomóc sektorowi kultury po okresie pandemii, infolinia nie działała, obieg dokumentów był wręcz barokowy i opierał się w dużej mierze na papierze, a na Facebooku powstała grupa wsparcia dla twórców starających się o stypendium KPO. I zasadniczo było to jedyne wsparcie, jakie było pewne.

Za KPO dla kultury w resorcie odpowiadała Cienkowska, która właśnie została ministrem. I… jest to i tak lepsza kandydatura niż Aleksandra Leo, która rano zrezygnowała z „powodu sytuacji rodzinnej”.

Minister kultury po rekonstrukcji rządu: o planach opowiem potem

Najbardziej oburzające jest to, w jaki sposób doszło do tej rekonstrukcji. Resort kultury, w którego obszarze zainteresowania są zabytki, miejsca pamięci za granicą, kluczowe instytucje kultury czy prawo autorskie, został obsadzony w ostatniej chwili. A samo ministerstwo rzucone koalicjantowi jako nagroda pocieszenia. Patria miała sobie wybrać, czy chce sport, kulturę, czy może zdrowie. Wybrała kulturę i Aleksandrę Leo. Na pierwszej konferencji prasowej, na jakiej Polska 2050 starała się przedstawić zmiany jako sukces, Cienkowska mówiła: „polityka nauczyła mnie, że wszystko może się zmienić w ostatniej chwili, więc jak dostanę nominację, to opowiem o swoich planach”. Przytomnie, chociaż jakoś mało „do przodu”.

Dla nowej minister kultury negocjacje z Ukrainą będą jak zderzenie ze ścianą

W ministerstwie kultury leżą rozgrzebane kwestie zarobków artystów i nowelizacja podstawowej ustawy o prowadzeniu działalności kulturalnej. Resort odpowiedzialny jest za utrzymywanie relacji z Ukrainą w sprawach poszukiwań i ekshumacji ofiar ludobójstwa na Wołyniu czy szerzej – Polaków, których szczątki znajdują się na Ukrainie. W Kijowie też doszło do rekonstrukcji, a stanowisko ministra kultury stracił raczej sprzyjający Polsce Mykoła Toczycki, który obejmie jedną z placówek dyplomatycznych. Oznacza to, że kwestie ekshumacyjne będą sterowane ręcznie z Bankowej, czyli siedziby prezydenta Wołodymyra Zełenskiego. Nie będzie filtra w postaci Toczyckiego. Do tego rządem pokieruje sceptycznie nastawiona do Polski Julija Swyrydenko. Negocjacje z Bankową lub wysłannikami Swyrydenko mogą być dla Cienkowskiej zderzeniem ze ścianą. Czy też „Iwanem”, jak o swoim sierpowym z ostatniej walki z Danielem Dubois mówił Ołeksandr Usyk.

W sektorze kultury pracuje w Polsce ok. 240 tys. osób. Szymon Hołownia i Donald Tusk mogą przedstawiać nominację minister kultury jako sukces, ale niech może najpierw wytłumaczą tym osobom, że rząd traktuje ich poważnie.