Podczas obrad w Rio państwa grupy BRICS, w skład której wchodzą m.in. Chiny, Rosja, Brazylia, Indie i RPA, domagały się również od państw rozwiniętych, aby wzięły na siebie ciężar finansowy transformacji energetycznej w krajach biedniejszych w ramach przeciwdziałania zmianom klimatycznym.
Kraje BRICS uderzają w prezydenta USA
Gospodarz spotkania, prezydent Brazylii Luiz Inacio Lula da Silva, potępił negacjonizm klimatyczny, co odebrano jako aluzję do decyzji Trumpa o wycofaniu USA z porozumienia paryskiego z 2015 r. Ocenił, że "zaprzeczanie i unilateralizm niszczą osiągnięcia przeszłości i szkodzą naszej przyszłości".
Trump zagroził w poniedziałek, że nałoży dodatkowe 10-procentowe cła na każdy kraj sprzyjający polityce BRICS. Tymczasem 9 lipca mija termin zakończenia negocjacji przed wprowadzeniem w życie podwyżek ceł dla większości państw świata, ogłoszonych przez Trumpa w kwietniu. "Cła nie powinny być używane jako narzędzie przymusu i presji" - oświadczyła w Pekinie rzeczniczka chińskiego MSZ Mao Ning. Dodała, że BRICS promuje współpracę korzystną dla wszystkich partnerów i nie jest wymierzona przeciwko żadnemu krajowi. W podobny sposób wypowiedział się rzecznik ministerstwa handlu RPA Kaamil Alli, który zapewnił, że grupa BRICS "nie jest antyamerykańska", a rozmowy z USA "w dalszym ciągu są konstruktywne i owocne". Służby prasowe Kremla przekazały natomiast, że współpraca Rosji w ramach BRICS jest oparta na "wspólnym światopoglądzie" i "nigdy nie będzie wymierzona przeciwko krajom trzecim".
Do słów Trumpa nie odniosły się jak dotąd Indie i Brazylia. Lula powiedział dziennikarzom, że udzieli komentarza dopiero po szczycie, który rozpoczął się w niedzielę i dobiega końca w poniedziałek. Lula wezwał w swoim wystąpieniu do globalnej transformacji energetycznej i odejścia od paliw kopalnych. W opublikowanej w niedzielę wspólnej deklaracji przywódców BRICS oceniono jednak, że ropa naftowa będzie miała w dalszym ciągu duże znaczenie w produkcji energii, szczególnie w krajach rozwijających się.
W deklaracji kraje BRICS potępiły ataki na Iran, określając je jako naruszenie prawa międzynarodowego. W dokumencie nie wymieniono wprost nazw krajów, które dokonały tych ataków, czyli USA i Izraela. Wyrażono zaniepokojenie z powodu izraelskich działań w Strefie Gazy i wezwano władze w Jerozolimie do wycofania wojska z tego terytorium. Państwa BRICS wyraziły też nadzieję na "trwałe porozumienie pokojowe" na Ukrainie, nie potępiając przy tym Rosji jako agresora. Skrytykowały natomiast "w najmocniejszych słowach" ataki "na mosty i infrastrukturę kolejową" na terytorium Federacji Rosyjskiej.
Szczyt BRICS w Brazylii
Na szczyt w Rio de Janeiro nie pojechali przywódca Rosji Władimir Putin ani przewodniczący ChRL Xi Jinping. W przypadku Putina powodem były obawy w związku z nakazem aresztowania go za zbrodnie wojenne, wydanym przez Międzynarodowy Trybunał Karny (MTK).
W skład grupy BRICS, która formalnie nie jest organizacją międzynarodową, wchodziły do niedawna tylko Brazylia, Chiny, Indie, Rosja i RPA. W ubiegłym roku przyjęto Egipt, Etiopię, Iran, Arabię Saudyjską i ZEA, a w styczniu - Indonezję. Dziesięć innych państw ma status "krajów partnerskich", wśród nich Białoruś, Kuba, Malezja i Nigeria. Blok uznawany jest przez niektórych za alternatywę wobec zdominowanej przez państwa zachodnie grupy G7. Oceniano go jako platformę, za pomocą której Chiny i Rosja chcą osłabić obecny porządek światowy. Część komentatorów sądzi jednak, że szybkie rozszerzenie grupy pozbawiło ją ideologicznej spójności i utrudniło realizację takich celów.