Premier Donald Tusk ocenił w poniedziałek, że polska gospodarka w 2025 roku będzie na 20. miejscu na świecie i wyprzedzi Szwajcarię. Podkreślił, że siła nabywcza Polaka jest wyższa niż Japończyka.

Polska wśród 20 największych gospodarek świata

Dr Piotr Maszczyk ze Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie zauważył w rozmowie z PAP, że zestawienie, które przytoczył szef polskiego rządu pochodzi z prognoz Międzynarodowego Funduszu Walutowego, które opiera się na kursie dolara. "To znaczy, że to czy Polska w istocie będzie 20. gospodarstwem świata, czy nie będzie, zależy od tego, jak się będzie kształtował kurs dolara. Jeżeli złoty będzie się w stosunku do dolara wzmacniał, i to wzmacniał się bardziej niż frank szwajcarski, to my będziemy tą 20. gospodarką świata. Więc jest rzeczywiście całkiem wysokie prawdopodobieństwo, że tak się stanie, ale nie ma tutaj pewności. Wszystko będzie zależało od tego, jakie będzie tempo wzrostu gospodarczego w Polsce i w Szwajcarii - i jaki będzie kurs walutowy dwóch par, frank szwajcarski - dolar i złoty - dolar" - wyjaśnił ekspert.

Ekspert zwrócił uwagę, że aby wskazać czynnik, dzięki któremu Polska mogłaby zostać 20. gospodarką świata należy spojrzeć na tendencje długookresowe. Wskazał, że dołączenie Polski do grona dwudziestu największych gospodarek to czynnik m.in. wejścia do Unii Europejskiej. "Tempo wzrostu gospodarczego w Polsce było fantastyczne po 2004 roku. To był proces, który pozwolił odrobić m.in. Polsce 30 pkt proc., jeśli popatrzymy na PKB per capita, według parytetu siły nabywczej, w stosunku do tzw. Starej Unii (kraje członkowskie UE, które dołączyły do niej przed rozszerzeniem w 2004 r. - PAP). I to jest wynik absolutnie fantastyczny" - ocenił Maszczyk.

Gospodarka Polski - wyzwania

Dodał, że to, że Polska jest 20. gospodarką świata wynika bezpośrednio z rozmiarów Polski. "Żeby już wyostrzyć przykład, szans na to nie będzie nigdy miał Luksemburg na przykład, chociaż jest krajem niezwykle bogatym w kategoriach PKB per capita, ale jest krajem za małym, żeby mieć największą gospodarkę" - podkreślił. "W związku z tym, choć ciągle jeszcze w kategoriach PKB na jednego mieszkańca jesteśmy biedniejsi niż Czechy, niż Słowenia, to w kategoriach globalnych, jeżeli patrzymy na całą gospodarkę, Polska wysuwa się na czoło grupy krajów z bloku postsocjalistycznego po prostu dlatego, że jesteśmy najwięksi, jeśli chodzi o liczbę mieszkańców - dzięki temu Polska wchodzi do dwudziestki" - wskazał ekonomista.

Zdaniem eksperta największym problemem, który stoi obecnie przed polską gospodarką jest demografia. Maszczyk zauważył, że prognozy demograficzne do 2060 roku wskazują, że w zależności od tego jak bardzo negatywny jest scenariusz, liczba ludzi w Polsce może się skurczyć do ok. 32 mln, albo poniżej 30 mln. "Teraz pytanie jest takie: co my z tym zrobimy? Na razie wpływać na dzietność nam się średnio udaje i to jest eufemizm, żeby nie powiedzieć, że nam się nie udaje w ogóle. W związku z tym alternatywą do tego jest rozsądna polityka migracyjna, której w Polsce nie ma" - wskazał. "Taka polityka migracyjna nie powinna polegać na tym, aby wpuszczać do Polski ludzi, którzy będą tylko korzystać z naszego systemu zabezpieczenia socjalnego, bo to nie o to chodzi. Powinniśmy zacząć poważną rozmowę na temat tego, kto ma w Polsce do Polski przyjeżdżać, jakie kierunki geograficzne są preferowane i jakie specjalności powinniśmy przyciągać. Ta dyskusja w Polsce jest spóźniona o 10-15 lat" - dodał.

Ekonomista podkreślił, że jeżeli Polska nie poradzi sobie z problemem demograficznym, to "może się okazać, że z grona państw G20 wypadniemy". "Nie dlatego, żebyśmy jakoś mieli gwałtownie spowolnić tempo wzrostu gospodarczego, tylko dlatego, że inni będą powiększać swoje gospodarki szybciej" - dodał. Wskazał, że innym czynnikiem, który przesądzi o tym, jak Polska gospodarka będzie się rozwijać będzie jej innowacyjność. "Polska gospodarka zajmuje obecnie pośrednie etapy w łańcuchu tworzenia wartości - powinna się przesuwać jednocześnie w stronę początkowych etapów i w stronę końcowych etapów. To znaczy, że powinniśmy bardzo dużo wydawać na badania i rozwój, na tworzenie innowacyjnych nowych produktów, a z drugiej strony powinniśmy się przesuwać na te końcowe etapy łańcucha tworzenia wartości" - ocenił. "W Polsce nie ma myślenia długookresowego, i to niestety, jak sobie diagnozuję sytuację polskiej gospodarki, to napawa mnie pesymizmem. O ile czuję dumę wynikającą z tego, jaką fantastyczną pracę żeśmy wszyscy w Polsce wykonali, jaką drogę polska gospodarka przeszła w ciągu ostatnich 35 lat, szczególnie tych po wejściu do Unii Europejskiej, o tyle obawy budzi we mnie to, co będzie się działo w długim okresie" - podsumował ekspert.