„Połączenie korzystnego punktu startowego ze skutecznym wykorzystaniem zewnętrznych i wewnętrznych impulsów rozwojowych sprawiło, że Polska zrealizowała swój potencjał konwergencji w większym stopniu niż kraje regionu” – tak ekonomiści Credit Agricole Bank Polska podsumowali w poniedziałkowym raporcie osiągnięcia gospodarcze naszego kraju z ostatnich trzech dekad. Do analizy wykorzystali dane Banku Światowego dotyczące wielkości produktu krajowego brutto na mieszkańca z uwzględnieniem parytetu siły nabywczej.
Analitycy zastanawiali się, czy faktycznie uzasadnione jest używanie w stosunku do naszej gospodarki takich określeń, jak „złoty wiek”, „europejski tygrys” czy „the rise of Poland” (tak zostaliśmy niedawno przedstawieni na okładce brytyjskiego tygodnika „The Economist”).
Niski punkt startowy - kluczowy czynnik szybkiego wzrostu PKB Polski w ostatnich dekadach
Chociaż od razu przyznali, że tempo wzrostu gospodarczego naszego kraju było zdecydowanie wyższe niż w innych gospodarek regionu (w 2023 nasz PKB per capita był ponad trzykrotnie wyższy niż u progu transformacji w 1990 r., kolejna w takim zestawieniu Rumunia, zwiększyła swój PKB na mieszkańca „tylko” o ok. 150 proc.), to zwracali uwagę przede wszystkim właśnie na punkt startowy.
Chodzi przede wszystkim o to, że na przełomie lat 80. i 90. Polska miała najbardziej zacofaną w stosunku do Zachodu gospodarkę spośród państw naszego regionu, które dziś należą do Unii Europejskiej. Luka w stosunku do poziomu rozwoju Niemiec wynosiła u nas wtedy 70 proc. (nasz dochód na mieszkańca wynosił 30 proc. dochodu statystycznego Niemca – z poprawką na siłę nabywczą, nominalnie różnica była jeszcze większa). Po drugiej stronie były Czechy, gdzie różnica w stosunku do Niemiec wynosiła 34 proc. (na statystycznego Czecha przypadał PKB odpowiadający 66 proc. wyniku Niemca).
„Mechanizm konwergencji zakłada, że kraje o niższym poziomie rozwoju gospodarczego mogą rosnąć szybciej, ponieważ mogą korzystać z już istniejących technologii, napływu kapitału zagranicznego oraz instytucji i regulacji sprawdzonych w bardziej rozwiniętych gospodarkach. Dodatkowo, charakteryzują się one wyższą krańcową produktywnością kapitału, co oznacza wyższą oczekiwaną stopę zwrotu z inwestycji i stanowi dodatkowy impuls dla szybszego wzrostu” – piszą ekonomiści Credit Agricole. Zaznaczają, że chociaż niższy jest punkt wyjścia, tym większa przestrzeń do wzrostu, to potrzebne jest spełnienie dodatkowych warunków: Białoruś bez instytucji działających na zasadach podobnych, jak na Zachodzie, bez wolnego rynku i bez członkostwa w Unii Europejskiej nie rosła w takim samym tempie, jak Polska.
Alternatywne miary konwergencji
Według ekonomistów Credit Agricole dla oceny skali „cudu gospodarczego” lepiej porównywać nie sam poziom PKB, a to, jaką część dystansu do Niemiec udało się zniwelować. W takim zestawieniu Polska nadal jest regionalnym liderem, ale jej przewaga nad innymi krajami nie jest już tak duża. Nam udało się odrobić ok. 55 proc. dystansu z 1990 r., Litwie – prawie 50 proc., a Rumunii ok. 40 proc.
Jest również jedna miara, która wskazuje, że to nie my jesteśmy środkowoeuropejskim czempionem odrabiania dystansu do Zachodu. Po załamaniu bloku komunistycznego wszystkie kraje, które wchodziły w jego skład przeszły tzw. recesję transformacyjną. U nas była ona stosunkowo krótka i płytka: w latach 1990-92 PKB spadł o ok. 7,5 proc. Na Litwie i na Łotwie spadki przekroczyły 40 proc. Jeśli jako punkt startowy potraktować moment z najniższym poziomem PKB, okaże się, że Litwini odrobili ponad 60 proc. dystansu, jaki dzielił ich od Niemców, gdy w Polsce było to niespełna 60 proc.
Skala wzrostu PKB w Polsce była większa niż można by oczekiwać
Mimo to zdaniem autorów opracowania wciąż można mówić o sukcesie naszego kraju. „Polska znajduje się powyżej trendu wyznaczonego dla krajów regionu, co sugeruje, że skala wzrostu była większa, niż można by oczekiwać wyłącznie na podstawie relatywnie niskiego poziomu PKB na początku transformacji. To w pewnym stopniu potwierdza zasadność narracji o „złotym wieku” polskiej gospodarki” – podkreślają ekonomiści Credit Agricole.