foto: Rafał Trzaskowski i Karol Nawrocki w piątkowej debacie mówili o służbie zdrowia, używając terminu nieaktualnego już od ćwierć wieku
Piątkowa debata jeden na jeden pokazała, że temat ochrony zdrowia jest dla obu kandydatów na prezydenta trudny. Pytanie Karola Nawrockiego o zdrowie Rafała Trzaskowskiego i nadzieja, że będzie ono dobre także po debacie, mogło zabrzmieć złowrogo, jednak to pomyłki Trzaskowskiego, a ściślej jego sztabowców, przesądziły o tym, że wielu wyborców lepiej odebrało Nawrockiego.
Kolejka do psychiatry dziecięcego w Warszawie na 1,5 roku
– Wiele mówi pan o psychiatrii dzieci i młodzieży, a czy wie pan, że w Warszawie na wizytę u psychiatry dziecięcego czeka się 1,5 roku, a w przychodni przy ul. Szlenkierów terminy są na lipiec 2030 r.? Jak pan zadba o zdrowie Polaków, skoro nie jest pan w stanie zadbać o zdrowie warszawiaków? – pytał Nawrocki. Trzaskowski odparł, że jeszcze zanim Nawrocki usłyszał o kryzysie zdrowia psychicznego, zorganizował sieć poradni i stypendia dla lekarzy wybierających specjalizację z psychiatrii dzieci i młodzieży. - A poradę telefoniczną można uzyskać bardzo szybko, nawet jeszcze tego samego dnia albo kolejnego. I właśnie o to chodzi, żeby najpierw uzyskać taką poradę, a potem móc się leczyć – przekonywał.
Karol Nawrocki błędu nie wychwycił. Trzaskowski jednak pomylił poradę psychiatry dziecięcego z konsultacją z psychologiem, którą w stołecznej poradni można uzyskać telefonicznie. Tymczasem różnica jest zasadnicza. Konsultacja psychologiczna nie jest leczeniem, a na teleporadę u psychiatry dziecięcego trzeba czekać nawet w przypadku wizyt prywatnych, które, jak pisaliśmy w DGP, kosztują w stolicy około 500 zł, a w niektórych poradniach nawet 700 zł.
Karol Nawrocki: 35 tys. warszawiaków przepisało się z przychodni publicznej do prywatnej
- A kto doprowadził psychiatrię dziecięcą do takiego stanu? – próbował w piątek odwrócić narrację Trzaskowski. I usłyszał, że to obecny rząd bije rekordy w długości kolejek do lekarzy, a prywatna wizyta u neurochirurga w Szpitalu Południowym kosztuje 600 zł. – Tymczasem to szpital wybudowany z publicznych pieniędzy. To samo chcecie zrobić z polską służbą zdrowia, gdyby został pan prezydentem – zarzucał Nawrocki. I dodał, że w Warszawie aż 35 tys. pacjentów przepisało się z przychodni publicznych do prywatnych. Jakich? Nie doprecyzował. Widz mógł się domyślić, że chodziło o poradnie podstawowej opieki zdrowotnej.
Dr Bartosz Rydliński, politolog z Centrum Daszyńskiego, jest zdania, że obaj kandydaci w części debaty poświęconej zdrowiu wypadli blado, choćby dlatego, że wciąż zamiast „ochrona zdrowia” używali terminu „służba zdrowia”. – A tej nie ma już od 1999 r. To pokazuje, jak mało kandydatów obchodzi tematyka zdrowotna, która w całej kampanii prezydenckiej sprowadzała się do dyskusji o obniżeniu składki zdrowotnej. Wszyscy kandydaci zgadzali się, że system ochrony zdrowia jest zły i należy go zmienić, ale poza Adrianem Zandbergiem, Magdaleną Biejat i Szymonem Hołownią nie dostrzegli, że poprawa jego stanu musi się wiązać ze wzrostem nakładów na ochronę zdrowia. Zdawali się też nie zauważać, że postulowane przez nich obniżenie składki zdrowotnej na pewno systemu nie poprawi – zauważa dr Rydliński.
Wybory prezydenckie 2025: Ani Trzaskowski, ani Nawrocki nie mówili o starzejącym się społeczeństwie
I dodaje, że w kampanii zabrakło wątku starzenia się społeczeństwa i jego konsekwencji: - Mało widoczne było podejście kandydatów do państwa opiekuńczego. Nie usłyszeliśmy, że mamy jedne z najstarszych pielęgniarek i położnych w Europie i że brakuje nam lekarzy. Rozmawiano o tym, żeby nie wpuszczać migrantów, których system ochrony zdrowia potrzebuje chociażby jako personelu niemedycznego, jak i lekarzy specjalistów – podkreśla rozmówca DGP.
A dr Bartłomiej Machnik z UKSW dodaje, że choć wygranym debaty w temacie zdrowotnym wydaje się Karol Nawrocki, głównie ze względu na miny, na jakie władował Trzaskowskiego jego własny sztab, kandydaci zdają się nie dostrzegać roli, jaką w ochronie zdrowia ma do spełnienia prezydent: - Powinien mieć wiele do powiedzenia w zdrowiu, które w żadnym stopniu nie ma barw politycznych. To on powinien być inicjatorem pewnych spraw, nadawać im ton, być ich ambasadorem. Aż dziw, że nikt nie podjął tematu apelu o zbiórkę na chorego chłopca, który na koszulce miał podczas jednej z debat Krzysztof Stanowski. Aż prosiło się o to, by zauważyć, że to nie Stanowski powinien zbierać na jego leczenie, ale państwo, może także prezydent – mówi dr Machnik.