Oficjalnie o przymiarkach do pałacu w żadnym ze sztabów kandydatów w wyborach prezydenckich nie chce rozmawiać nikt. „Nie namówią mnie państwo na rozmowę”, „Za wcześnie, by o tym rozmawiać” – słyszymy od paru parlamentarzystów w Sejmie, gdy prosimy o wskazanie poszczególnych kandydatur. – Powiem uczciwie, niewiele wiem. Dziś wszystkie ręce na pokład, staramy się wesprzeć Karola Nawrockiego. Mam nadzieję, że jego przyszła kancelaria będzie mocna, składająca się z osób merytorycznych, które myślą w kategoriach odpowiedzialności za polską niepodległość, suwerenność i dobro wspólne – mówi DGP poseł PiS Bartłomiej Wróblewski.
W kuluarowych rozmowach politycy są nieco bardziej otwarci. Zaznaczają jednak: oficjalnej listy nie ma. – Jeśli ktoś zbyt ostentacyjnie pchałby się do pałacu, to zaraz zostałby ukrócony. Giełda nazwisk ruszy tak naprawdę dopiero po drugiej turze wyborów 1 czerwca – mówi nam rozmówca z Nowogrodzkiej.
Trzaskowski stawia na ludzi z warszawskiego ratusza
Sytuacja w sztabie prezydenta Warszawy jest nieco bardziej klarowna. Rafał Trzaskowski w trakcie kampanii prezydenckiej otoczył się swoimi bliskimi współpracownikami, których w dużej mierze chętnie zabrałby także do pałacu. – Część z tych osób pracowała z nim w kampanii w 2020 r., potem współtworzyła także Campus Polska Przyszłości. To jego najbliższe grono. Trudno, żeby go nie docenił funkcjami w pałacu – słyszymy w KO.
Czołową postacią jest Wioletta Paprocka-Ślusarska. To szefowa sztabu Trzaskowskiego, wcześniej prowadziła kampanię KO do Sejmu. Z prezydentem Warszawy współpracuje blisko od dawna: była dyrektorką jego gabinetu w stołecznym ratuszu.
– Jeśli miałbym obstawiać, kto będzie szefem kancelarii prezydenta, to wskazałbym właśnie Wiolę. W partii mówiło się także sporo o Barbarze Nowackiej. Ale musiałaby wtedy zostawić resort edukacji – mówi nam jeden z posłów Platformy.
Na szefa gabinetu przymierzany jest Sławomir Nitras, obecny minister sportu. To – jak sami przyznają nasi rozmówcy – już dziś „nieoficjalny szef sztabu”, choć współpraca z nim nie należy do najłatwiejszych. – Nic się nie dzieje bez jego wiedzy. Trudno z nim dyskutować, bo gdy ktoś ma inne zdanie, to zaczyna go op…ć. W takiej atmosferze trudno wypracować długofalową strategię. Dopóki wszystko szło dobrze, wszyscy przymykali na to oko. Teraz w partii coraz częściej słychać głosy niezadowolenia – mówi nam jeden z parlamentarzystów KO.
Mówi się też o potencjalnym odejściu do Kancelarii Prezydenta Adama Szłapki, ministra ds. europejskich. – Jego pozycja może być zagrożona w związku z planowaną rekonstrukcją. To byłby naturalny ruch – słyszymy. Często wymieniano także nazwiska dwóch posłanek: Agnieszki Pomaskiej i Moniki Rosy. Obie w rozmowach z DGP jednak zaprzeczają.
Wśród nazwisk nowego szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego wymieniany jest z kolei Cezary Tomczyk, obecnie wiceszef MON (informowała o tym również „Rzeczpospolita”). – Jego pozycja jest mocna, a szef BBN to prestiżowa funkcja – mówi nam jeden z posłów KO.
Z ratusza do pałacu mogą przejść Tomasz Mencina (wiceprezydent miasta) i Łukasz Pawłowski (urzędnik, już dziś bliski współpracownik w sztabie). Ważną, choć niesprecyzowaną bliżej funkcję, może otrzymać także Michał Marcinkiewicz, były poseł PO, który od lat blisko współpracuje z Trzaskowskim przy organizacji Campusu Polska Przyszłości. Jednym ze społecznych doradców zostanie z kolei były szef BBN Jacek Siewiera. Oficjalnie potwierdził to Trzaskowski w mediach społecznościowych.
Pałac Nawrockiego dużą niewiadomą po wyborach prezydenckich
Gdy pytamy w PiS o potencjalnych współpracowników Karola Nawrockiego, najczęściej wymienianą postacią jest Sławomir Cenckiewicz, historyk, były dyrektor Wojskowego Biura Historycznego, były szef państwowej komisji ds. badania rosyjskich wpływów. Jego nazwisko wymieniane jest zarówno w kontekście funkcji czysto ministerialnej, jak i nowego szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego.
– Od tego zależy, czy Tomasz Szatkowski (były ambasador RP przy NATO – red.) zostanie zaangażowany do pracy w nowej kancelarii. Gdyby Cenckiewicz został szefem BBN, nie byłoby za bardzo roli dla Szatkowskiego – mówi jeden z naszych rozmówców zbliżony do Nowogrodzkiej.
Jak słyszymy, do zaangażowania mogą zostać również bliscy współpracownicy Nawrockiego z Instytutu Pamięci Narodowej, m.in. Marcin Marczak (wicedyrektor IPN we Wrocławiu) oraz Mateusz Kotecki (dyrektor biura kadr w IPN) – to ich nazwiska wymieniała wcześniej „Gazeta Wyborcza”. Za politykę międzynarodową odpowiadać ma z kolei były wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego Jacek Saryusz-Wolski. Nazwisko to potwierdził sam Karol Nawrocki w ostatnich dniach.
Problem może być jednak z szerszym zapleczem politycznym. O ile sztab Nawrockiego jest wypełniony posłami PiS, o tyle niekoniecznie znajdą się oni w pałacu.
– To wojownicy: Czarnek, Śliwka, Kaleta, Jaki. Wątpię, żeby chcieli bawić się w pałacowe rozgrywki, zwłaszcza że oznacza to rezygnację z mandatu. Ich ambicje są znacznie większe – mówi nam jeden z parlamentarzystów.
Wśród potencjalnych nazwisk wymienia się jednak najczęściej Pawła Szefernakera, który mógłby objąć funkcję szefa kancelarii, a także Jana Kanthaka, który mógłby odpowiadać za kwestie medialne. Na „giełdzie” pojawia się także były szef TVP Jacek Kurski, który rok temu nie wywalczył mandatu europosła. – Powiem tak: nikt go w pałacu nie chce, ale on bardzo chce. Może sobie „wychodzi” jakąś funkcję – kwituje jeden z naszych rozmówców. Z obecnej kancelarii Dudy w pałacu mogliby zostać m.in. Andrzej Dera (minister odpowiadający za interwencje prawne, odznaczenia i współpracę z Polonią) oraz Błażej Poboży (doradca etatowy).
Trzaskowski czy Nawrocki, zaplecze prezydenta jest niezwykle ważne
Na rolę KPRP w rozmowie z DGP zwraca uwagę Krzysztof Łapiński, były rzecznik Andrzeja Dudy. – Kancelarię Prezydenta i BBN można w pewnym uproszczeniu porównać do rządu: tak jak premier ma ministrów, tak prezydent ma swoich sekretarzy i podsekretarzy stanu. To oni wspierają go w realizacji jego wizji prezydentury, reprezentują go w mediach oraz na forach krajowych i międzynarodowych. Skład Kancelarii Prezydenta i BBN, a więc to, kto się w niej znajdzie, ma duży wpływ na przebieg prezydentury. Im więcej tam osób z doświadczeniem i wiedzą z zakresu kompetencji prezydenta, tym lepiej – mówi Łapiński.
– Praca w Kancelarii Prezydenta daje realną obecność w polityce. Po drugie, umożliwia pośredni wpływ na procesy decyzyjne. A co równie istotne, pozwala na budowanie i utrzymywanie szerokiej sieci kontaktów, co jest niezwykle ważne zarówno dla polityka, jak i dla ugrupowania, z którym jest związany. To nie jest – z całym szacunkiem – żaden „Senat bis”, gdzie poza garstką liderów dużych partii, reszta senatorów pozostaje niemal anonimowa – dodaje dr hab. Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego.