Kandydat na prezydenta Grzegorz Braun (Konfederacja Korony Polskiej) próbował w środę dokonać „zatrzymania obywatelskiego” w szpitalu w Oleśnicy pracującej tam ginekolożki Gizeli Jagielskiej. O oleśnickim szpitalu stało się głośno w ostatnim czasie za sprawą publikacji na temat historii pacjentki z Łodzi, która zdecydowała się na przeprowadzenie tam aborcji z powodu zagrożenia jej zdrowia.

Podczas konferencji prasowej w Częstochowie Magdalena Biejat, ostro skrytykowała działania Brauna. Jak relacjonowała, wraz z "bandą fundamentalistów" wtargnął on na oddział ginekologiczno-położniczy w Oleśnicy i próbował dokonać "zatrzymania obywatelskiego" pracującej tam ginekolożki Gizeli Jagielskiej.

"Wdarli się do szpitala zagrażając życiu i zdrowiu pacjentek i noworodków. Zastraszali personel medyczny. To nie jest pierwszy raz, kiedy taka sytuacja się dzieje" - zauważyła Biejat. "Nie bójmy się tego powiedzieć: posuwają się do terrorystycznych akcji, żeby zastraszyć tych, którzy stają po stronie kobiet" – podkreśliła.

Według wicemarszałkini Senatu, obecnie dochodzi do sytuacji, w której trzeba obawiać się działań własnego europosła. Jak oceniła, sięga on po metody przypominające terrorystyczne, tylko po to, żeby zdobyć uznanie wśród skrajnej prawicy, kosztem kobiet, dzieci i bezpieczeństwa medyków.

"To nie ci uchodźcy, o których tyle opowiada pan Braun, poszli zagrażać polskim kobietom, kobietom w ciąży, rodzącym, tylko właśnie on, facet z immunitetem, który jest europosłem" - oświadczyła Biejat.

Jej zdaniem, potrzebne są rozwiązania ustawowe. "Lekarze już od dawna domagają się wprowadzenia stref ochronnych wokół szpitali, żeby takie sytuacje nie mogły mieć miejsca, żeby pod płaszczykiem organizowania demonstracji nie można było zastraszać personelu medycznego, który wypełnia po prostu swoją zobowiązanie wsparcia kobiet" – mówiła kandydatka na prezydenta.

Zwróciła się również do premiera Donalda Tuska. "Czas, żeby zabrał głos i dał jasny sygnał, że nie ma zgody na takie akty zastraszania, terroru, wdzierania się do szpitali publicznych czy prywatnych" – podkreśliła Biejat.

Podczas spotkania poruszono również temat przemocy seksualnej wobec kobiet i trudności, z jakimi mierzą się ofiary w dochodzeniu sprawiedliwości. Biejat przypomniała o ustawach, które udało się Lewicy przeprowadzić, w tym o zmianie definicji gwałtu. "Już nigdy żadna kobieta nie musi się tłumaczyć, że to nie była jej wina, że ktoś jej zrobił krzywdę" – powiedziała.

Kandydatka na prezydenta mówiła również o działaniach rządu i samorządów w sprawie przemocy i mowy nienawiści. "U prezydenta leży ustawa o mowie nienawiści, która poszerza przesłanki ścigania także o płeć, wiek, niepełnosprawność i orientację seksualną. Apeluję do prezydenta, żeby ją podpisał" - zaznaczyła.

W kontekście sprawy Ryszarda Cyby, który po 14 latach odbywania kary za zabójstwo Marka Rosiaka w biurze PiS w Łodzi w 2010 r. został zwolniony z zakładu karnego z uwagi na stan zdrowia, Biejat zauważyła, że brakuje odpowiednich placówek, które mogłyby zająć się osobami w podobnej sytuacji.

"On nigdy nie powinien był trafić do DPS-u. Trzeba zmienić uregulowania prawne, sposób działania instytucji, żeby do takich sytuacji więcej nie dochodziło. Wyciągajmy wnioski i naprawiajmy system" - stwierdziła Biejat. "W takiej sytuacji taka osoba nie powinna być bez żadnej kontroli wypuszczona z więzienia. Powinna trafić do wyspecjalizowanej placówki" - dodała.

Biejat odniosła się również do wystąpienia innego kandydata na prezydenta, Macieja Maciaka, podczas piątkowej debaty w Końskich. Maciak pytał wówczas kandydata Trzeciej Drogi Szymona Hołownię, czy w przyszłości wycofa ze słów o "wdeptywaniu Putina w ziemię". Opowiadał się też m.in. za budowaniem polityki zagranicznej opartej na sympatii i zapraszaniu do współpracy, a jako przykład wskazał Węgry.

Wicemarszałkini Senatu wyraziła zaniepokojenie poglądami Maciaka. Jej zdaniem, mogły one brzmieć podobnie do narracji Kremla. "Brzmiało to bardzo podobnie jak wypowiedzi kremlowskich trolli" – zauważyła.

Odnosząc się do przyszłości mediów publicznych Biejat oceniła, że telewizja publiczna powinna być wolna od reklam i od wpływów politycznych. "Kończą się już prace nad ustawą, która mam nadzieję doprowadzi do tego, że media publiczne przestaną być spółkami w likwidacji, a staną się instytucją, z której wszyscy będziemy mogli być dumni" - podkreśliła kandydatka na prezydenta.(PAP)