Ewa Karbowicz: Jeszcze kilkanaście lat temu Polacy podśmiewali się z „choroby filipińskiej” Kwaśniewskiego, zapominali o aferach z upijaniem się polityków w hotelach sejmowych i rozgrzeszali pijanych burmistrzów. Przypadek Szejny jest inny.

Bohdan Woronowicz: To prawda. Sam pamiętam, jak w tamtych czasach byłem szefem ośrodka terapii w Instytucie Psychiatrii i Neurologii w Warszawie i przysłali mi na leczenie panią posłankę. Jej koledzy zauważyli, że za dużo pije i wymusili zgłoszenie się na terapię. Wtedy był taki tryb, że dawaliśmy nocleg w ośrodku na trzy tygodnie. Następnie były trzy tygodnie stopniowego powrotu do normalności: tryb dzienny, w którym na noc jechało się do domu, po czym wracało rano na zajęcia.

Kiedy dla niej kończył się trzytygodniowy okres w warunkach chronionych, czyli nocowania u nas w ośrodku, w międzyczasie opowiedziała mi, jak się baluje w hotelu sejmowym. Zasugerowałem wtedy, żeby poszukała sobie mieszkania w Warszawie zamiast hotelu sejmowego, bo uważałem, że to będzie dla niej bardzo niebezpieczne. Niestety, nie posłuchała moich sugestii i na nocleg poszła do hotelu sejmowego. Następnego dnia rano na zajęcia do ośrodka przyszła pijana.

Okazało się, że koledzy-posłowie bardzo się ucieszyli, że wróciła z leczenia i oczywiście to uczcili libacją. Mieliśmy zapisane w kontrakcie, że na czas terapii obowiązuje całkowita abstynencja. Musiałem się z nią pożegnać. Usiłowała mnie szantażować i nastraszyć, ale swojej decyzji nie zmieniłem. To pokazuje, że z jednej strony koledzy wysłali ją na leczenie, z drugiej – nie mieli zielonego pojęcia, na czym polega choroba, jaką jest uzależnienie.

Jednak to było ponad 20 lat temu i w tamtych czasach nie mówiło i nie pisało się o tym problemie tak wiele jak dzisiaj. Teraz być może dziennikarze by to nagłośnili i posłanka poniosłaby jakieś konsekwencje.

Mamy dość pijaństwa polityków. Zmieniło się coś u nas w społeczeństwie?

Skoro więcej się o tym mówi, to myślę, że tak. Jest na to mniejsza zgoda. Społeczeństwo jest bardziej świadome choćby dzięki temu, że w internecie z łatwością można znaleźć różnego rodzaju podcasty, w których również znane, doceniane i szanowane osoby mówią, jak sobie poradziły z tym problemem. Tłumaczą, że używki przestały dla nich istnieć w aktywnej formie, są abstynentami.

Jedną z takich osób jest aktor Borys Szyc, który daje świetny przykład i opowiada o swojej drodze. Pierwszy raz zgłosił się do mnie na konsultację około 20 lat temu, ale wtedy „wiedział lepiej”, co ma robić. Musiał jeszcze się „dopić” i drugi raz przyszedł 10 lat później, odbył terapię i od lat utrzymuje abstynencję oraz mówi otwarcie o swoim problemie. Wiele osób wzięło z niego przykład i zdecydowało się na terapię. Często powtarzam, że zdrowiejąc z uzależnienia, stajesz się znacznie lepszym człowiekiem. Zgromadziłem na to setki dowodów w ciągu ponad 50 lat pracy z osobami uzależnionymi.

ikona lupy />
Dr n. med. Bohdan Tadeusz Woronowicz – psychiatra, specjalista i superwizor psychoterapii uzależnień. Utworzył i przez 35 lat kierował Ośrodkiem Terapii Uzależnień w Instytucie Psychiatrii i Neurologii w Warszawie. / Inne

Wiceminister Andrzej Szejna ostatnio wydał oświadczenie, w którym przyznał, że mierzy się z problemem nadużywania alkoholu. Prowadził pan jego terapię. Z jakim skutkiem?

Mieliśmy kontakt, a Andrzej Szejna uczestniczył w programie terapii uzależnienia od alkoholu. Poinformował zresztą o tym w swoim oświadczeniu. O szczegółach i efektach terapii nie będę rozmawiał, ponieważ nie zostałem przez niego do tego upoważniony. Mogę tylko powiedzieć, że głośne przyznanie się do takiego problemu to akt odwagi i mam wiele szacunku dla takich osób. To może dobrze rokować na przyszłość. Znam czynnego polityka, który wiele lat temu ujawnił się i do dziś nie pije. Pamiętajmy, że leczenie uzależnienia to nie jest operacja wyrostka robaczkowego – wytniesz i problem przestaje istnieć. Jeśli zdarzą się potknięcia, ważne, co osoba z uzależnieniem dalej z tym zrobi. Powrót do zdrowia wymaga czasu.

W jaki sposób należałoby zweryfikować, czy polityk uporał się z problemem?

Bez względu na to, czy to polityk, czy np. dobry fachowiec w zakładzie pracy, przełożony osób z problemem alkoholowym, zamiast ich się pozbywać, powinien wymusić na nich podjęcie leczenia, a jednocześnie zgodę na to, żeby ktoś wskazany przez zakład to monitorował.

Nieraz miałem sytuację, że osoba, która się leczyła, podpisywała zgodę, że mogę przełożonemu udzielać informacji na temat przebiegu leczenia. To bardzo dobrze się sprawdzało. Miałem wiele takich przypadków, w tym np. wśród lekarzy.

Czy w sytuacji ministra Szejny ktoś monitoruje lub monitorował jego leczenie?

Nie wiem, ale do mnie nikt w tej sprawie się nie zgłaszał ani p. Szejna nie podpisywał zgody na udzielanie informacji o sobie.

Uzależnienie dyskwalifikuje z pełnienia funkcji publicznej?

Absolutnie nie. Chyba że jest to czynne uzależnienie – wtedy zdecydowanie tak. Natomiast jeżeli ktoś się uporał z tym problemem, przeszedł leczenie, jest w programie Anonimowych Alkoholików i od lat nie pije, jak najbardziej może sprawować funkcje publiczne.

Przyznam się, że ja bardziej ufam osobom, które sobie poradziły z uzależnieniem i otwarcie o tym mówią niż kryptoalkoholikom pełniącym wyjątkowo odpowiedzialne funkcje i udającym, że wszystko jest w porządku.

Jest niestety w Polsce wciąż wiele skandalicznych absurdów związanych z dostępnością do alkoholu. Jeden z nich to alkohol w sejmie, który dla posłów jest przecież zakładem pracy. Artykuł 14 ustawy o wychowaniu w trzeźwości mówi między innymi o zakazie sprzedaży, podawania i spożywania napojów alkoholowych w zakładach pracy.

Tymczasem funkcjonuje tam restauracja, w której serwowany jest alkohol. Niejeden poseł napije się, po czym idzie na salę obrad i głosuje w różnych niezwykle ważnych dla nas sprawach. Sejm, który powinien dawać przykład, sam łamie przepisy ustawy, którą sam uchwalił w 1982 r.

Przyzwolenie na sprzedaż alkoholu w sejmie jest jednoczesnym przyzwoleniem na picie alkoholu podczas pracy i w miejscu pracy. Trudno uwierzyć tym posłom, którzy twierdzą, że nie spotkali w sejmie pijanych kolegów-posłów, dodając chytrze, że za pijanego uważają kogoś, kto się nie może utrzymać na nogach. Niestety nie dopytano, czy wyczuwali od któregoś z posłów zapach alkoholu.

Patrząc na to wszystko, nie dziwię się, że jest tak duży problem np. z wycofaniem alkoholu ze stacji paliw czy z wprowadzeniem zakazu sprzedaży alkoholu w godzinach nocnych. Próby były, ale kolejne rządy, jak na razie, przegrywają z potężnym proalkoholowym lobby.

Leczeniem uzależnień od alkoholu zajmuje się Pan od 50 lat. Jak dziś piją Polacy?

Było lepiej. Niestety w ostatnim czasie napoje spirytusowe, czyli mocne alkohole, zaczynają z powrotem wracać. Kiedyś piliśmy bardzo duże ilości wódki i innych mocnych alkoholi. Później przeszliśmy na piwo i wino, a w ostatnich latach wracamy do wschodniego modelu picia, czyli do mocnych, spirytusowych napojów alkoholowych.

To jest bardzo zła tendencja, bo mocniejsze alkohole powodują większe szkody zdrowotne i szybciej uzależniają.

W 1980 r. spożycie alkoholu wynosiło 8,4 l na głowę. Na przełomie lat 80. i 90. był wyraźny spadek do ok. 6 l, a później zaczęło stopniowo rosnąć. Dzisiaj mamy w granicach 12 litrów, a myślę, że w niektórych regionach Polski dużo więcej.

Jak zatrzymać tę rosnącą tendencję spożycia alkoholu wśród Polaków?

Należy zacząć od ograniczania dostępności alkoholu. Wszystkie badania wskazują na to, że to zmniejszy sprzedaż. Zmniejszenie sprzedaży będzie skutkowało mniejszym spożyciem, czego konsekwencją będą mniejsze szkody spowodowane przez alkohol.

W tym momencie w senacie jest procedowana kwestia wycofania alkoholu ze stacji paliw. Parę tygodni temu uczestniczyłem w posiedzeniu senackiej komisji ds. petycji, która niestety wciąż odkłada decyzję, bo czeka na różne opinie. Doprawdy nie wiem, co tu jeszcze opiniować – sprawa jest jasna. Powinno się uniemożliwić kupno alkoholu w nocy nie tylko na stacjach paliw, ale też w innych punktach sprzedaży dla dobra całego społeczeństwa.

Pozostaje jeszcze do rozwiązania m.in. sprawa ograniczenia wieku kupujących, ustalenie minimalnej ceny alkoholu czy usytuowania w dyskretnych miejscach stoisk z alkoholem w marketach.

Niestety kolejne rządy nie potrafią raz na zawsze zamknąć sprawy, tak jak to zrobili choćby Litwini parę lat temu. Kiedy zobaczyli, że jest u nich bardzo wysokie spożycie alkoholu, ograniczyli jego sprzedaż do godziny 20:00 i wycofali alkohol ze stacji paliw.

Czy można samemu wyjść z uzależnienia?

Jest na to szansa, ale niewielka. Nie wierzę w coś takiego. Uważam, że każda osoba uzależniona powinna przejść przyzwoitą psychoterapię uzależnienia w profesjonalnym, sprawdzonym miejscu. Kieruję osoby uzależnione tylko do publicznych placówek, ponieważ zbyt często te prywatne skupiają się bardziej na komforcie warunków pobytu osób, które tam przychodzą, niż na sprawach merytorycznych.

Bohdan Tadeusz Woronowicz – doktor nauk medycznych, specjalista psychiatra i seksuolog, certyfikowany specjalista i superwizor psychoterapii uzależnień. Utworzył i przez 35 lat kierował Ośrodkiem Terapii Uzależnień w Instytucie Psychiatrii i Neurologii w Warszawie. Autor ponad 250 artykułów naukowych i popularnonaukowych oraz kilku książek poświęconych problematyce uzależnień.