– Polityka mieszkaniowa potrzebuje rozwiązań tu i teraz. To, co się teraz dzieje, nie współgra z oczekiwaniami społecznymi. Dlatego Nowa Lewica kładzie na stole propozycje gotowe do realizacji – mówi DGP Tomasz Lewandowski, wiceminister rozwoju i technologii z Nowej Lewicy.
Na początku listopada minister Krzysztof Paszyk podpisał zarządzenie o nowym podziale pracy w Ministerstwie Rozwoju i Technologii. We wrześniowej rozmowie z DGP deklarował pan chęć nadzoru nad całym departamentem mieszkalnictwa. Tak się nie stało, wykrojono panu zaledwie skrawek kompetencji w tym zakresie.
ikona lupy />
Tomasz Lewandowski, wiceminister rozwoju i technologii, Nowa Lewica / Materiały prasowe / fot. Wojtek Górski

Zależało mi nad tym z jednego powodu: jako Nowa Lewica chcieliśmy przygotować w resorcie kompleksowy program, który mógłby być strategią mieszkaniową całego rządu. Żeby móc go realizować, potrzebna jest decyzyjność. To podstawa w zarządzaniu jakimkolwiek podmiotem; nie ma odpowiedzialności bez decyzyjności. Stąd też całkowicie naturalne było dla mnie, abym – mając wieloletnie doświadczenie w kwestii polityki mieszkaniowej – nadzorował prace departamentów: mieszkalnictwa, planowania przestrzennego, architektury, budownictwa i geodezji czy planowania przestrzennego. Decyzja ministra Paszyka była inna. Można nad tym ubolewać, ale to nie w moim stylu. Zamierzamy przekonywać partnerów z koalicji do naszych pomysłów.

Będzie pan zabiegał o zmianę podziału kompetencji?

Mam nadzieję, że przyjdzie refleksja w tej kwestii. Mądrość zbiorowa, która udowodni, że skuteczne koordynowanie polityką mieszkaniową jest możliwe tylko wtedy, gdy ma się do tego wszystkie narzędzia.

Nie ma pan wrażenia, że to po prostu kolejna próba Polskiego Stronnictwa Ludowego, aby pokazać Nowej Lewicy miejsce w szeregu?

Konkurencja wewnątrz koalicji, szczególnie gdy tworzy ją kilka ugrupowań, to rzecz naturalna. Nie ma co się obrażać na te procesy, trzeba się w nich umiejętnie poruszać.

Dla PSL kluczowym projektem jest wciąż program dopłat do kredytów mieszkaniowych. Wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz na antenie Radia Zet zapowiedział, że Paszyk przedstawi „nową koncepcję” na wzór programu „Mieszkanie dla młodych”. Na jakim etapie są te prace?

Nie uczestniczę w tych pracach, więc trudno mi się wypowiadać na ich temat. Nadzór nad rynkowymi mechanizmami wsparcia mieszkalnictwa sprawuje bezpośrednio minister Paszyk. Jak się domyślam, minister wkrótce zaprezentuje swoją koncepcję.

Tworzycie panowie jedno ministerstwo. Tak po ludzku, nie denerwuje pana, że jest pan wykluczony z tych rozmów?

Można się obrażać na pewne procesy, a można robić swoje. Nowej Lewicy zawsze były bliższe komponenty publiczne niż rynkowe, dlatego skupiam się na ich tworzeniu. Gdy pojawią się na stole inne pomysły, będziemy się nad nimi pochylać i odnosić się do nich z otwartością.

Ta otwartość oznacza, że zmienił pan podejście co do programu dopłat do kredytów?

Nie zmieniłem. Ze spokojem czekamy na nową koncepcję PSL. Wówczas dokonamy oceny tej propozycji. Mogę jednak zapewnić, że nie będzie żadnego handlu ustawami, opierającego się na zasadzie „coś za coś”. Mądre i przemyślane propozycje będziemy popierać, innych nie.

Za chwilę będziemy mieli rok od sformowania rządu, a nadal jesteśmy w fazie dyskusji o polityce mieszkaniowej. Nie uważa pan, że to tempo jest nieakceptowalne?

Ale ja się z panem zgadzam. To, co się teraz dzieje, nie współgra z oczekiwaniami społecznymi. Koalicję 15 października stać na zdecydowanie większą sprawczość. Mam nadzieję, że wyłożenie przez Lewicę kart na stół w tej sprawie nada nową dynamikę w myśleniu o polityce mieszkaniowej.

Na początku przyszłego roku poznamy spójną strategię rządu na politykę mieszkaniową?

Nie wyobrażam sobie, aby było inaczej. Nie ma na co czekać. Minister Paszyk sam deklarował, że w okolicach rocznicy rządu taka koncepcja musi zostać zaprezentowana.

Porozmawiajmy więc o propozycjach Nowej Lewicy. Pierwsza dotyczy budownictwa komunalnego i socjalnego.

Ten komponent jest skierowany do osób najsłabiej umocowanych na rynku mieszkaniowym. Warto odkłamać przekonanie, które pojawia się w przestrzeni publicznej, że samorządy nie chcą budować mieszkań komunalnych i socjalnych. Dziś na realizację czekają wnioski na łączną kwotę wsparcia na poziomie 3,2 mld zł. Myślę o inwestycjach, w których jest już wszystko gotowe: pełna dokumentacja, w tym pozwolenie na budowę. Jedyne, co wstrzymuje ich realizację, to brak środków.

Ile pieniędzy miałoby trafiać na ten segment?

Szacuję, że według projektu budżetu finansowanie na 2025 r. wyniesie ok. 2,2 mld zł. W tej kwocie zawiera się także wsparcie dla budownictwa społecznego, w tym społecznych inicjatyw mieszkaniowych (SIM) i towarzystw budownictwa społecznego (TBS). W przyszłości chcemy rozdzielić te komponenty na dwa fundusze. W naszej propozycji na same mieszkania komunalne i socjalne od 2026 r. trafiałyby 3 mld zł rocznie. Samorządy, sięgając po te pieniądze, musiałyby jednak przestrzegać paru zasad. Przede wszystkim nie mogą sprzedawać zasobów komunalnych z bonifikatą. Ich lokale nie mogą również stać puste. Będziemy chcieli także wprowadzić nową weryfikację dochodową najemców. Jeśli ktoś, kto wynajmuje mieszkanie komunalne, przekroczy pewien próg dochodowy, nie będzie wypychany z mieszkania, będzie natomiast płacić wyższy czynsz.

Drugim elementem strategii jest stworzenie Funduszu Budownictwa Społecznego (FBS).

To segment skierowany dla ludzi z luki czynszowej. W Polsce jest ok. 5 mln rodzin za biednych, aby kupić własne mieszkanie, ale za bogatych, by kwalifikować się na lokal komunalny. Stworzymy trwały FBS, którego środki będą pochodziły z corocznych dopłat państwa, a w przyszłości też ze zwracanych pożyczek. Z jego zasobów będziemy wspierać rozwój TBS, SIM i spółdzielni mieszkaniowych. Na przykład TBS chcący wybudować blok będzie mógł w ramach jednego wniosku aplikować o bezzwrotny grant do 30 proc. kosztów budowy i nawet 50-letnie finansowanie zwrotne o niskim, 1-proc. oprocentowaniu. W zamian wkład lokatora (partycypacja) nie będzie mógł przekraczać 15 proc., a czynsz 25 zł.

Duże emocje wywołała zapowiedź finansowania tego funduszu. Na konferencji proponował pan wprowadzenie zasady, żeby każde 1 zł przeznaczone na dopłaty do kredytów mieszkaniowych oznaczało przeznaczenie 1 zł na FBS.

Emocje te, jak rozumiem, wynikają z pewnego niezrozumienia sytuacji. W kolejnych latach – chcąc nie chcąc – będziemy wydawali pieniądze na obsługę Bezpiecznego kredytu 2 proc. wprowadzonego za rządów Prawa i Sprawiedliwości. Rocznie to koszty 1,5–2 mld zł. Chcemy, żeby równowartość tej kwoty była przeznaczana na FBS.

Zapytam wprost: propozycja, o której pan mówił, nie oznacza poparcia Nowej Lewicy dla jakiejkolwiek nowej formy dopłat do kredytów?

Nie oznacza. Dla nas czerwoną linią nie do przekroczenia jest negatywne oddziaływanie danego programu na rynek mieszkaniowy. Wszystkie dotychczasowe programy dopłat do zakupu mieszkania w mniejszym lub większym stopniu pozwalały deweloperom podwyższać ceny i marże. Jeżeli pojawią się propozycje niwelujące skutki wysokiego oprocentowania kredytów, bez ich powiązania z transferem dopłat z budżetu do deweloperów, będziemy o nich rozmawiać.

Wśród propozycji znalazła się też Centralna Ewidencja Lokali. Jak ma to działać?

Już dziś istnieje parę systemów, które zbierają informację o nieruchomościach. Brakuje jednak jednego dużego systemu, który pozwoliłby nam sprawdzić, jak wygląda sytuacja mieszkaniowa Polaków w poszczególnych regionach kraju. System gromadziłby szczegółowe dane o wszystkich lokalach w Polsce, w tym zawierałby informacje, jakie jest przeznaczenie danego mieszkania, czy stoi puste, czy jest zamieszkane lub wynajęte. To pozwoliłoby lepiej prowadzić politykę mieszkaniową. Do tej pory rząd wprowadzał rozwiązania po zasięgnięciu opinii tego czy innego eksperta. Rozwiązania wprowadzano z poziomu Warszawy, nie skupiając się na tym czy w gminie X faktycznie brakuje mieszkań.

Wprowadzenie centralnego rejestru pozwoli na regionalizację polityki mieszkaniowej. Po analizie danych z danej gminy można ocenić, czy w danym miejscu lepiej przeznaczać większe środki na dopłaty do czynszów, budować nowe mieszkania czy np. wprowadzać podatek od pustostanów. O tym ostatnim decydować będą samorządy. Ustawa da gminom upoważnienie ustawowe dla wprowadzenia daniny publicznej, jeśli podstawie zgromadzonych danych uznają, że taki podatek byłby w ich przypadku konieczny.

W strategii mowa też o powrocie do pomysłu podatku antyflipperskiego. W czerwcowej propozycji Nowej Lewicy polegał on na podwyższeniu stawki podatku od czynności cywilnoprawnych (PCC) od zbycia nieruchomości. Eksperci w rozmowie z DGP nie oceniali tego pomysłu zbyt dobrze.

Też mam taką ocenę. Mówię to autokrytycznie, bo była to propozycja mojego środowiska. Wyższy podatek PCC w istocie byłby po prostu przerzucany na kupującego, więc nie rozwiązywał problemu, do którego miał zostać stworzony.

Propozycja, którą dziś kładziemy na stole, zakłada opodatkowanie dochodu, który flipper osiąga na sprzedaży mieszkania. Przykładowo – kupuje pan mieszkanie za 800 tys. zł, a chce je pan sprzedać za 1 mln zł. Wydaje pan 100 tys. zł na remont. W teorii zarabia pan więc 100 tys. zł na jednym mieszkaniu.

Według naszej propozycji od tych 100 tys. zł zapłaci pan więc dodatkowy podatek – jego wysokość będzie uzależniona od tego, jak szybko będzie pan chciał sprzedać dane mieszkanie. W pierwszym roku będzie to np. 50 proc., w kolejnych latach stawka będzie się zmniejszać. Jeśli sprzeda pan po pięciu latach lub później podwyższonej stawki podatkowej nie będzie, zapłaci pan podatek na zasadach ogólnych. Ma to zniechęcić flipperów do spekulacji mieszkaniami, która sprzyja wzrostowi cen na rynku. Chcemy przekierować zainteresowanie inwestorów na inny sektor. Spekulacja na mieszkaniach tworzy problemy dla całego państwa, dla nas wszystkich.

Na konferencji mówili państwo również o bezpieczeństwie kredytowym. Na czym ma ono polegać?

Mowa o dwóch zasadach: każdy kredyt hipoteczny powinien być udzielany wyłącznie na podstawie stałej stopy procentowej i na jednolitym wzorze umowy. Mówi się o tym od lat. To nie są skomplikowane propozycje ustawowe, a powodują, że kredytobiorcy mogą czuć się bezpieczni w każdej instytucji finansującej im kredyt mieszkaniowy. Pora, żeby państwo zadbało również o ten aspekt.

Kiedy możemy się spodziewać projektów ustaw?

Chcielibyśmy, aby każde z przedstawionych przez Nową Lewicę rozwiązań było projektem rządowym. W kolejnych tygodniach planujemy rzeczową rozmowę o tych propozycjach. Będziemy szukać porozumienia z resortami funduszy i polityki regionalnej oraz finansów.

W pierwszej kolejności uchwalony musi jednak zostać projekt ustawy o społecznych formach rozwoju mieszkalnictwa, który wiosną przygotowywał w resorcie wiceminister Krzysztof Kukucki. To ustawa ratunkowa, która wydłuża funkcjonowanie programu społecznego budownictwa czynszowego i doprecyzowuje przepisy dotyczące społecznych agencji najmu. Projekt jest już po opiniowaniu, przeszedł przez Stały Komitet Rady Ministrów. Nie rozumiem, dlaczego od miesięcy nie został on przyjęty przez rząd i skierowany do Sejmu.

Resztę propozycji, o których rozmawialiśmy, chcemy przyjmować systematycznie przez cały 2025 r. Musimy wyjść z zaklętego kręgu dyskusji o dopłatach do kredytów, która rozpaliła emocje i zablokowała resztę rozwiązań. Polityka mieszkaniowa potrzebuje rozwiązań tu i teraz, a nie kolejnej rozmowy o kredycie 0 proc. ©℗

Rozmawiał Marek Mikołajczyk