Dorosły mężczyzna mieszkający w budzie dla psa czy trzej dorośli bracia chorzy na schizofrenię w stanie psychotycznym, kryjący się w zaniedbanym domu na wsi – to nie obrazy z filmu dokumentalnego sprzed 100 lat, a doświadczenia zespołów mobilnych działających w ramach centrów zdrowia psychicznego (CZP) w ostatnim roku.
– Takie rzeczy dzieją się w całej Polsce. Z budy dla psa wyciągnięto chorego w jednej z dzielnic Warszawy – mówi psycholog z Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Centrów Zdrowia Psychicznego (OSCZP). Nie chce podawać nazwiska w trosce o anonimowość pacjentów. Jego zdaniem białych punktów na mapie polskiej psychiatrii może być więcej, tym bardziej że CZP w ramach trwającego od sześciu lat pilotażu objęły tylko połowę Polski. W obu przypadkach chorym udało się pomóc. Po pobycie w szpitalu ustawiono im farmakoterapię i zagwarantowano pomoc terapeuty środowiskowego. Zespoły mobilne dotarły do pacjentów dzięki sąsiadom. To właśnie dzięki lokalnej społeczności – mieszkańcom, księżom, czasem pracownikom domów pomocy społecznej – udaje się trafić do ludzi, którzy nie wiedzą, że mogą skorzystać z pomocy.
Trwający od 2018 r. program pilotażowy CZP wprowadził model opieki środowiskowej nad osobami w kryzysie psychicznym, który od lat funkcjonował w krajach zachodnich. Zakładał wyprowadzenie leczenia psychiatrycznego z zakładów zamkniętych do codziennego otoczenia chorego. – To najlepszy model opieki nad pacjentem psychiatrycznym – mówi Sebastian Goncerz, rezydent psychiatrii i przewodniczący Porozumienia Rezydentów Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy (PR OZZL), który przyłączył się do zaplanowanego na 5 grudnia w Warszawie protestu OSCZP i Kongresu Zdrowia Psychicznego przeciwko zmianie zasad funkcjonowania centrów. – Leczenie psychiatryczne różni się od leczenia zapalenia wyrostka i nie powinno polegać na tym, że przyjmujemy osobę z urojeniami do szpitala, dajemy jej leki, a gdy urojenia znikają, wypuszczamy do domu. Musimy zapewnić jej wsparcie po wyjściu ze szpitala, zadbać, by kontynuowała farmakoterapię i chodziła na psychoterapię. Takie wsparcie gwarantują m.in. asystenci zdrowienia, czyli osoby, które same przeszły kryzys psychiczny, a teraz pomagają innym w drodze do zdrowienia – mówi Goncerz.
5 grudnia w Warszawie odbędzie się protest przeciw zmianom
Jedno CZP obejmuje 75–150 tys. mieszkańców danego obszaru – dzielnicy, miasta lub gminy. Podobnie jak w przypadku placówek podstawowej opieki zdrowotnej, NFZ płaci CZP zryczałtowaną stawkę 151,48 zł rocznie za opiekę nad jednym mieszkańcem. Dzięki tym funduszom CZP zapewnia całodobowy dyżur na oddziale szpitalnym (mają je CZP typu A, czyli ok. 80 proc. wszystkich) i dziennym, opłaca psychologów i psychoterapeutów dyżurujących w punkcie zgłoszeniowo-koordynacyjnym, do którego bez kolejki mogą się zgłosić osoby doświadczające kryzysu psychicznego, i finansuje psychologów środowiskowych. Część CZP uruchomiła zespoły wyjazdowe, które potrzebujących pomocy szukają w terenie. Jak wynika z „Raportu analitycznego dotyczącego wybranych wskaźników efektów realizacji pilotażu centrów zdrowia psychicznego w ramach Narodowego Programu Ochrony Zdrowia Psychicznego na lata 2017–2022 oraz 2023–2030”, do którego dotarł DGP, liczba zwolnień od psychiatry i suma absencji chorobowych z powodu chorób i zaburzeń psychicznych wzrosła od 2016 r. o 40 proc., podczas gdy wzrost liczby zwolnień wypisanych przez innych lekarzy wyniósł tylko 3 proc.
Jak mówił podczas październikowego kongresu „Wizja zdrowia. Diagnoza i przyszłość. Foresight medyczny” Tomasz Rowiński, psycholog z Think Tanku SGH dla Ochrony Zdrowia, dzięki CZP udało się wyhamować tę tendencję, a system ochrony zdrowia zaoszczędził nawet 500 mln zł, głównie dzięki skróceniu o cztery dni czasu hospitalizacji na terenach, gdzie działały centra. – Na jednej hospitalizacji fundusz oszczędzał 1,6 tys. zł – mówił dr Rowiński. Tymczasem Narodowy Fundusz Zdrowia planuje zmiany. Jak informuje DGP rzecznik resortu zdrowia Jakub Gołąb, fundusz przedstawił już wstępną propozycję, aby zmienić finansowanie z ryczałtu za mieszkańca na ryczałt za pacjenta (populacja osób leczonych). To jednak budzi spore wątpliwości lekarzy. – W jaki sposób oszacować liczbę pacjentów? Przecież wiele osób pozostaje niezdiagnozowanych, a inni mogą dopiero zachorować, i to z różnych przyczyn, niedających się wcześniej przewidzieć – zauważa Goncerz. I precyzuje, że PR OZZL przyłącza się do protestu 5 grudnia również dlatego, że CZP stanowią dla przyszłych specjalistów psychiatrii miejsca szkoleniowe.
Również dr Rowiński przekonywał w październiku, że stawka per capita na mieszkańca jest najtrafniejsza, ponieważ nie niesie ryzyka nadwykonań i stabilizuje budżet NFZ. – W przypadku powrotu do opłaty za wizytę nadwykonań może być dużo – argumentował. Nasi rozmówcy obawiają się również, że powrót do dawnego systemu finansowania może skłaniać placówki do wybierania „łatwiejszych pacjentów”. – Jeżeli mam wybór między łatwiejszą w leczeniu osobą w depresji a pacjentem w psychozie, ze schizofrenią, na którą wydam kilka tysięcy, wybiorę tę pierwszą, a drugiej powiem, że już nie mam miejsca. Trudny pacjent znów będzie zalegał tygodniami w szpitalu – ostrzega jeden z lekarzy. I tłumaczy, że racjonalny zarządzający postępuje tak, by miał za co zapłacić pracownikom, opłacić budynek i media.
Konsultant krajowy psychiatrii i przewodniczący Rady ds. Psychiatrii Piotr Gałecki uspokaja, że CZP nie zostaną zlikwidowane. – Resort i NFZ przedstawiły zaledwie propozycję nowego finansowania, która zostanie zresztą omówiona przez członków nowego zespołu mającego powstać w ministerstwie w najbliższych dniach. Znajdą się w nim przedstawiciele centrów – zapewnia prof. Gałecki. I dodaje, że choć pieniędzy na psychiatrię wciąż brakuje, to nakłady na nią wzrosły z 3 proc. globalnego budżetu NFZ przed pilotażem do 4,5 proc. obecnie. – Pożądany poziom to 6 proc. budżetu funduszu, jednak nie możemy zapominać, że płatnik zmaga się z potężnym kryzysem finansowym. Nie zagraża to jednak pacjentom i zapewniam, że każda osoba w kryzysie suicydalnym zostanie przyjęta do szpitala – mówi prof. Gałecki w rozmowie z DGP.
Jego zdaniem rewizja sposobu finansowania CZP jest jednak konieczna, bo choć większość z nich obejmowała opieką po ok. 3,5 proc. populacji, a były i takie, których pacjenci stanowili ponad 6 proc. populacji, niektóre za te same pieniądze opiekowały się zaledwie 1,8 proc. – Mieliśmy przykłady nieprawidłowości, gdy fundusze przeznaczane były nie na osoby w kryzysie psychicznym, ale na drogie telefony, thermomiksy i fotel ginekologiczny – zauważa. A rzecznik Jakub Gołąb dodaje, że choć obecny model daje pewność wysokości środków, ma też swoje wady. – Na przykład znaczące różnice w jakości opieki między ośrodkami i możliwość leczenia pacjentów w ośrodkach poza ich regionem, co wpływa na lokalne budżety poszczególnych centrów. Dlatego rozważana jest zmiana – zapewnia. Część ekspertów ma jednak wątpliwości, czy to właściwa droga, i deklaruje uczestnictwo w warszawskim marszu 5 grudnia. ©℗