Trzy z pięciu konkursów już rozpisano: „na rozwój centrum wsparcia badań klinicznych oraz realizację badań w obszarze bezpieczeństwa lekowego” – zapewnia prezes. Fantastycznie. To wspaniała wiadomość dla naukowców, którym przyjdzie za pieniądze z ABM prowadzić badania. Jakie? Według moich rozmówców ze świata polskiej nauki można za to sporządzić porządny raport na temat potrzeb lekowych państwa. Tyle że w dzisiejszych niepewnych czasach, kiedy za naszą wschodnią granicą trwa wojna, a nawet 80 proc. aktywnych substancji farmaceutycznych API (active pharmaceutical ingredients) do produkcji leków nie tylko Polska, lecz także cała Unia Europejska, importuje z Chin, potrzebujemy nie badań, ale własnej fabryki API. I to na nią powinny zostać przeznaczone pieniądze nie tylko z KPO, lecz z wszelkich możliwych źródeł.

W maju tego roku Adam Pantak pisał na łamach Dziennika Gazety Prawnej, że rząd zrezygnował z opracowania listy leków krytycznych dla bezpieczeństwa lekowego, której przedstawienie było warunkiem otrzymania 139,5 mln euro z KPO. Środki miały być przeznaczone na rozwój infrastruktury do produkcji API i zachęty dla firm farmaceutycznych do otwierania linii produkcyjnych w Polsce. Według Ministerstwa Rozwoju i Technologii powodem rezygnacji były zbyt krótkie terminy rozliczenia i to, że forma pomocy nie odpowiadała branży farmaceutycznej, która liczyła nie na pożyczki, ale na granty.

Branża i pacjenci przeszli nad tym faktem do porządku dziennego i zajęli się bieżączką – producenci negocjowaniem cen dla swoich leków produkowanych na bazie API z Chin, pacjenci odsuwaniem od siebie realnego przecież zagrożenia wojną i odcięcia ich nie tylko od leków, lecz także od normalnego życia. A przecież w przypadku wybuchu wojny lub innego, bardziej nieprzewidywalnego wydarzenia, jak choćby kolejna pandemia, nasze zapasy leków szybko się skończą, a bez środków uśmierzających ból czy zwalczających drobnoustroje nie będziemy sobie w stanie poradzić z żadnym zagrożeniem życia i zdrowia. Jeśli do tego Chiny wstrzymają eksport swoich API albo zostaną do tego zmuszone, Polska, całkiem dosłownie, będzie skazana na przegraną w walce o życie swoich obywateli.

Tym bardziej wydaje się, że kwota 1,2 mld zł zamiast na badania mogłaby zostać przeznaczona na wsparcie budowy fabryki API. Jedynie wsparcie, ponieważ, jak wynika z raportu analizującej rynek farmaceutyczny firmy PEX Pharma Sequence, koszt budowy fabryki API to ok. 1,8 mld zł. Taka fabryka, z infrastrukturą i potrzebnymi akredytacjami, spełniająca unijne wymogi Dobrej Praktyki Wytwarzania (Good Manufacturing Practice, GMP), jest znacznie droższa niż równie potrzebna fabryka form gotowych leków, np. tabletek, której koszt PEX szacuje na 0,5 mld zł, czy centrum badań i rozwoju dla gotowych już form leków, tzw. centrum R&D (research and development) za 0,3 mld zł.

Przypomnijmy, że w świecie big pharmy miliardy, szczególnie złotych, nie robią wrażenia. Choćby dlatego że koszt wyprodukowania nowej innowacyjnej cząsteczki to 8 mld, ale dolarów, i 12 lat skomplikowanych badań.

Wielka szkoda, że Polska znów przegapiła szansę na budowę fabryki API, tym bardziej że Unia Europejska, która po pandemii zaczęła się orientować w skali zagrożenia, sformułowała własną listę leków krytycznych dla bezpieczeństwa lekowego i mapuje dostępne fabryki API. W porozumieniu z Unią można by postawić na fabrykę konkretnej substancji, której produkcja nie jest prowadzona w Europie. Niestety, nie tym razem. Oby później nie było za późno. ©℗