Choć do wyborów głowy państwa jeszcze rok, to główne formacje polityczne powoli myślą po pierwsze o tym, kto mógłby zostać następcą Andrzeja Dudy, po drugie co dalej, zwłaszcza jeśli nowym lokatorem Pałacu Prezydenckiego zostałby obecny włodarz Warszawy Rafał Trzaskowski. To on, jak słyszymy w Platformie, ma być kandydatem Koalicji Obywatelskiej na prezydenta RP. – To już w zasadzie przesądzone. Donald Tusk od jakiegoś czasu rozmawia z nim nie o tym „czy”, ale „jak” wystartuje w wyborach – słyszymy od polityka z otoczenia Trzaskowskiego. Chodzi m.in. o termin ogłoszenia startu wyborczego, co miałoby nastąpić w październiku. – Myślę, że data 15 października, czyli rocznica zwycięskich wyborów parlamentarnych, byłaby dobra – podkreśla polityk Platformy.
Równocześnie, jak wynika z naszych informacji, stołeczna struktura PO zaczyna powoli zastanawiać się, kto, w razie wygranej, mógłby zastąpić Rafała Trzaskowskiego w stołecznym ratuszu. Najczęściej padają cztery nazwiska: obecnej wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej Aleksandry Gajewskiej, byłego szefa MSWiA, obecnie europosła Marcina Kierwińskiego, innego świeżo upieczonego eurodeputowanego Michała Szczerby oraz dotychczasowej, wieloletniej wiceprezydent Warszawy Renaty Kaznowskiej.
Największe szanse, jak słyszymy od rozmówców w stołecznej Platformie, ma Aleksandra Gajewska. – Jest dobrze przygotowana, popularna w Warszawie i cieszy się zaufaniem premiera – wskazuje jeden z naszych rozmówców. Obecna wiceszefowa MRPiPS w ubiegłorocznych wyborach parlamentarnych miała drugi, po Donaldzie Tusku, najlepszy wynik na liście KO – głosowało na nią niemal 50 tys. wyborców.
Nie bez szans, jak mówią politycy warszawskiej PO, jest jednak także pozostała trójka. – Są to naturalne nazwiska rozpoznawalnych w Warszawie polityków i polityczek, którzy od lat są związani ze stolicą i znają ją doskonale i bez wątpienia te osoby będą brane pod uwagę – mówi Dorota Łoboda, rzeczniczka klubu parlamentarnego KO. Zastrzega jednak przy tym, iż ostateczna decyzja będzie należała do władz centralnych PO i zapadnie dopiero po ewentualnej wygranej Trzaskowskiego.
W pozostałych ugrupowaniach rozmowy te są zdecydowanie mniej zaawansowane, choć politycy PiS przyznają, że trzeba jeszcze przed wyborami prezydenckimi pomyśleć o tym, co ze stolicą. – Na pewno wolelibyśmy, żeby tym razem był to ktoś od nas, żeby nie robić kolejnego eksperymentu typu kandydat z Opola czy kandydat z Łodzi – mówi nam warszawski poseł PiS, nawiązując do dwóch ostatnich wyborów, w których do rywalizacji w jego mieście stanęli najpierw w 2018 roku Patryk Jaki (pochodzi z Opola), następnie w tym roku Tobiasz Bocheński (łodzianin). – Warszawiak nie usłyszy wówczas od dziennikarzy pytania o to czy wie gdzie jest Mariensztat albo Chomiczówka – dodaje nasz rozmówca, zastrzegając zarazem, że ostateczna decyzja w sprawie ewentualnych wyborów przedterminowych w stolicy będzie należała do prezesa partii Jarosława Kaczyńskiego.
Nie kryje przy tym, iż rywalizacja w stolicy dla jego formacji będzie bardzo trudna. – Pewnie łatwiej by było, gdybyśmy mieli więcej radnych w radzie miasta, albo chociaż zdolność koalicyjną – zaznacza. Dla Prawa i Sprawiedliwości kwietniowe wybory samorządowe okazały się dotkliwą porażką – w Radzie Warszawy zdobyli jedynie 15 mandatów (na 60), najmniej w historii.
– Powoli zaczynamy rozmawiać na ten temat, choć najpierw zajmiemy się wskazaniem kandydata lub kandydatki na prezydenta kraju – mówi nam jedna z polityczek Lewicy. I dodaje, że jeśli chodzi o stolicę różne opcje są w grze, także ponowny start współprzewodniczącej Razem Magdaleny Biejat, która w kwietniowych wyborach otrzymała tu ok. 13 proc. głosów (wygrał w I turze Trzaskowski z wynikiem 57,4 proc. głosów, drugi był Bocheński – 23 proc. głosów).
Gdyby Trzaskowski wygrał przyszłoroczne wybory na prezydenta Polski, obowiązki włodarza Warszawy, do czasu objęcia urzędu przez następcę, pełniłaby jego dotychczasowa pierwsza zastępczyni Renata Kaznowska. To nowa regulacja, wprowadzona w kwietniu tego roku dzięki nowelizacji ustawy o samorządzie gminnym. Wcześniej w razie wygaśnięcia mandatu wójta, burmistrza lub prezydenta, osobę pełniącą obowiązki gospodarza gminy lub miasta wskazywał premier. Inicjatorami zmian byli samorządowcy, przede wszystkim Bartosz Romowicz z Polski 2050, były burmistrz Ustrzyk Dolnych.
Zgodnie z ustawą o samorządzie gminnym, w razie wygaśnięcia mandatu wójta, burmistrza lub prezydenta, przedterminowe wybory następcy powinny się odbyć w ciągu 90 dni. ©℗