Jacek Kurski, Róża Thun, czy Ryszard Czarnecki – to tylko niektórzy ze znanych polityków, jacy obejdą się smakiem i nie pojadą do Brukseli. Jak wynika z najnowszych danych, w wyborach do Parlamentu Europejskiego nie udało im się zdobyć wystarczającego poparcia i nie uzyskali mandatów. Kto jeszcze dołączył do listy największych przegranych niedzielnych wyborów?
Wybory Parlamentarne już za nami, a w poniedziałek rano Państwowa Komisja Wyborcza podała wyniki ze 100 procent komisji wyborczych. Znacząco różnią się one od tych, jakie w sondażu exit poll zaprezentowano w niedzielę wieczorem.
Wyniki wyborów do Parlamentu Europejskiego 2024
Od chwili wieczornych sondaży, do momentu opublikowania oficjalnych wyników znacząco zmalała przewaga wygrywającej wybory Koalicji Obywatelskiej. Pierwotnie przewidywano, że na ugrupowanie to padło nawet 38 proc. głosów, a drugie w kolejności PiS zdobyć miało niecałe 34 proc. poparcia. Ostatecznie okazało się, że na KO zagłosowało 37,06 proc. wyborców, a PiS został wynik o blisko 1 proc. mniejszy – 36,16 proc.
Trzecie miejsce zajęła Konfederacja z poparciem 12,08 proc., a kolejne zajęły: Trzecia Droga – 6,91 proc i Lewica – 6,3 proc. W przeliczeniu na mandaty oznacza to, iż KO wprowadzi do PE 21 europosłów, PiS-20, Konfederacja – 6, a pozostałe dwa ugrupowania po trzech. Wśród szczęśliwców, którzy obejmą na najbliższe 5 lat intratne posady europosłów zabraknie jednak wielu znanych nazwisk oraz parlamentarzystów, którzy przez wiele lat związani byli z Brukselą.
Najwięksi przegrani wyborów do PE 2024
Na podstawie przedstawionych przez PKW danych, jednak jeszcze przed oficjalną prezentacją podziału mandatów, jednym z największych przegranych tych wyborów do Parlamentu Europejskiego jest Ryszard Czarnecki z PiS, który w PE zasiadał równo od 20 lat. Początkowo dostał się tam jako przedstawiciel Samoobrony, a od chwili przystąpienia w 2008 roku do Prawa i Sprawiedliwości, piastował mandat europarlamentarzysty z ramienia tej partii. Przez pewien czas był nawet wiceprzewodniczącym PE.
Wielką przegraną jest też była już posłanka Róża Thun, która do PE chciała dostać się z ramienia Trzeciej Drogi i startowała z Dolnego Śląska. Europarlamentarzystką była od 15 lat, opowiadała się za ściślejsza integracją europejską, a jako jeden ze swych promowała wprowadzenie jednego, europejskiego modelu ładowarki do telefonów komórkowych. W niedzielnych wyborach poparło ją 14 202 wyborców, co w jej okręgu przełożyło się na 1,24 proc. poparcia i nie dało jej mandatu PE.
Na spektakularny powrót do polityki liczył też zapewne Jacek Kurski, były prezes TVP. Z rozmachem prowadził kampanię wyborczą, zdobył nawet wsparcie Zenka Martyniuka, co na Mazowszu przełożyło się jedynie na 32222 głosy, nie dając mu szans na zdobycie mandatu europosła. Podobną klęskę w samej Warszawie zaliczyła dwójka innych, znanych kandydatów: była prezydent stolicy oraz poseł Ryszard Petru.
Na Hannę Gronkiewicz-Waltz, mającą drugie miejsce na liście KO, zagłosowało 94447 osób, co mimo ładnego wyniku nie dało jej mandatu, a za to zgarnął go kandydat na prezydenta Warszawy z ostatnich wyborów samorządowych, polityk PiS – Tobiasz Bocheński. Ryszarda Petru poparło zaś niewiele ponad 11 tys. warszawiaków, co również nie pozwoli mu udać się do Brukseli.
Mandatów nie udało się też zdobyć Włodzimierzowi Cimoszewiczowi,Karolowi Karskiemu, Witoldowi Waszczykowskiemu, Jackowi Saryusz-Wolskiemu, Andrzejowi Rozenkowi, Marcinowi Bosackiemu, Andrzejowi Szejnie, Annie Marii-Żukowskiej.