Przed akcesją do Unii Europejskiej polski sektor spożywczy spóźniał się z dostosowywaniem do wymogów unijnych, a tym samym wymagał wyjątkowo daleko idących zmian. Na jego niekorzyść działało duże rozdrobnienie i niedoinwestowanie. Producenci obawiali się zalewu rynku bardziej różnorodnymi produktami z zagranicy, a eurosceptycy straszyli upadkiem całych branż. Dwie dekady później widać, że czarne prognozy się nie sprawdziły. Co więcej, to Polska zalała swoimi wyrobami unijny rynek, wyrastając zarazem na szóstego producenta w UE.
Miliardowe inwestycje
– Szacujemy, że od czasu wejścia do UE przedsiębiorcy w Polsce zainwestowali w aktywa trwałe ponad 180 mld zł – mówi Grzegorz Koziej z BNP Paribas Bank Polska. A Grzegorz Rykaczewski z Banku Pekao dodaje, że wydatki te, wspierane funduszami unijnymi, pozwoliły na transformację przemysłu przetwórczego: unowocześnienie parku maszynowego, automatyzację, zwiększenie innowacyjności produktowej i rozbudowę mocy. Przedsiębiorcy wykorzystali z jednej strony nowe źródła finansowania, a z drugiej – przewagi takie, jak niższe niż na Zachodzie koszty pracy. Dostęp do wspólnego rynku dał ważny impuls rozwojowy. Tuż po akcesji udział sprzedaży zagranicznej w ogólnej sprzedaży sektora nie sięgał 17 proc. W ostatnich dwóch latach kształtował się już powyżej 25 proc.
Eksport stał się jednym z motorów napędzających rozwój sektora spożywczego. Sprzedaż zagraniczna wzrosła z 4 mld euro w 2004 r. do 51,8 mld euro w 2023 r. – Dzięki kapitałowi prywatnemu udało się zbudować przedsiębiorstwa o skali europejskiej. To firmy, które są w stanie prowadzić ekspansję akwizycyjną na inne kontynenty. Przykładem jest przejęcie zakładów w Maroku przez Grupę Polmlek. Są też w stanie pozyskiwać czołowe marki w swoich kategoriach. Grupa Maspex przejęła w 2023 r. markę Becherovka wraz z zakładem produkcyjnym – opisuje Koziej. Polska stanęła na unijnym podium nawet w sektorach, które przez eurosceptyków były typowane do likwidacji. Przykładem jest sektor mleczarski.
(Nie)kłopotliwe limity
Limity produkcyjne w branży mlecznej obowiązywały we Wspólnocie Europejskiej od 1984 r. Polsce traktat akcesyjny narzucił hurtową kwotę produkcji mleka w wysokości 8,5 mln t rocznie. W kolejnych latach została ona zwiększona. Produkcja jednak przez cały czas rosła, bo po akcesji zmodernizowano zaplecze produkcyjne i skoncentrowano produkcję. Po 2015 r., kiedy zniesiono kwoty, zniknęła unijna blokada. Skala pozyskiwanego mleka od jednej sztuki bydła wzrosła z 3 tys. kg przed akcesją do ponad 6 tys. kg. Rosnącą produkcję łatwo można było zagospodarować. Więcej mleka potrzebowali lokalni producenci, którzy zaczęli rozwijać produkcję na eksport. W świat idzie dziś 90 proc. produkcji, a wartość eksportu zwiększyła się od akcesji ośmiokrotnie do niemal 3,3 mld euro.
– Przemysł mleczarski stał się drugim po mięsnym największym segmentem polskiej branży spożywczej. Charakteryzuje się dominującą rolą krajowego kapitału, co wyróżnia go na tle rodzimej gospodarki. Wśród liderów są trzy polskie firmy: Mlekovita, Mlekpol i Polmlek. Udział dużych firm w przychodach sektora to 53 proc. – mówi Rykaczewski. Polska należy pod tym względem do unijnej czołówki. Pod względem produkcji mleka surowego i jego dostaw do przetwórstwa zajmuje odpowiednio trzecią oraz piątą lokatę. Należy też do grupy największych producentów wyrobów mlecznych. W czterech z pięciu głównych grup produktowych (mleko pitne, odtłuszczone, w proszku, sery, masło), plasuje się w pierwszej piątce.
Polska jest też trzecim producentem cukru w UE po Francji i Niemczech, choć unijna reforma z 2006 r. wywoływała nad Wisłą ogromne obawy ze względu na kwoty, w ramach których mogliśmy produkować 1,6 mln t cukru rocznie. Z czasem kwotę tę zmniejszono do 1,4 mln t przy zapotrzebowaniu szacowanym na 1,7 mln t. Przełożyło się to na spadek liczby plantatorów buraków. Przed wejściem do UE było ich ponad 90 tys., a areał zasiewów wynosił 300 tys. ha, co dawało 2 mln t cukru. W 2017 r., gdy limity zlikwidowano, było to odpowiednio 39 tys. plantatorów i 200 tys. ha upraw. Konsolidacja rynku nadal trwa: dziś działa na nim 26 tys. plantatorów, ale powierzchnia upraw sięga 266 tys. ha. Ma to przełożenie na skalę produkcji, która sięga 2,3 mln t.
Nierentowne cukrownie upadły, co wpłynęło na wzrost średniej wydajności sektora. Przed akcesją produkcja przeciętnej polskiej cukrowni sięgała 27 tys. t dziennie, podczas gdy w Unii było to 100 tys. t. W efekcie z 78 cukrowni działających przed akcesją do 2006 r. przetrwało 40, a do dziś – zaledwie 17, które są w ręku czterech firm. Nie udało się obronić sektora przed przejęciem przez zachodnich graczy. Trzy z czterech firm mają kapitał niemiecki: Nordzucker Polska, Pfeifer & Langen oraz Südzucker Polska. Jak zauważa szef Polskiej Federacji Producentów Żywności Andrzej Gantner, liderem rynku jest polska firma. Krajowa Grupa Spożywcza ma ponad 40 proc. udziału i należy do niej siedem cukrowni, co czyni ją dziewiątą spółką cukrowniczą w UE.
Mięso hitem eksportowym
Wejście Polski do UE pozytywnie wpłynęło też na osiągi sektora mięsnego. Staliśmy się głównym producentem mięsa drobiowego w UE, wyprzedzając dotychczasowego lidera, czyli Francję, a także czwartym producentem wieprzowiny i szóstym wołowiny. Branża pozostała w polskich rękach. Prognozowano, że po wejściu do UE z mapy zniknie 1,5 tys. zakładów przetwórczych, które nie spełniały norm sanitarno-weterynaryjnych. Jak wynika z publikacji Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej – Państwowego Instytutu Badawczego z 4,5 tys. podmiotów sprzed akcesji prawo do handlu na terenie UE w 2004 r. miało tylko nieco ponad 100 firm. W 2011 r. było ich już 1680, a dziś prawem do eksportu cieszą się niemal wszystkie działające podmioty: ponad 700 rzeźni, ponad 1300 zakładów rozbioru mięsa i ponad 1000 przetwórni. Duża w tym zasługa przepisów z 2004 r., które umożliwiły zakładom przetwórczym produkcję w ramach sprzedaży bezpośredniej. Prezes Związku Polskie Mięso Witold Choiński przyznaje, że ostatecznie rynek się skurczył. Jednak powody były zupełnie inne: to przede wszystkim koncentracja, w ramach której doszło do powstania holdingów, oraz zamykanie zakładów rodzinnych.
– Polska z roku na rok umacnia swoją pozycję. W 2023 r. odpowiadała za 21 proc. unijnej produkcji drobiu. W latach 2003–2023 wzrosła ona ponadtrzykrotnie z 955 tys. do 3,2 mln t. Wzrost ten wynikał głównie z intensywnej ekspansji na rynki zagraniczne, głównie do krajów UE – tłumaczy Magdalena Kowalewska z Banku BNP Paribas. W 2023 r. wyeksportowano ponad 52 proc. produkcji mięsa drobiowego, gdy w 2003 r. ten wskaźnik wynosił zaledwie 10 proc. Rozwinęła się baza hodowlana i przetwórcza. Sektor poczynił znaczne inwestycje, co pozwoliło na utrzymanie przewagi kosztowej. To samo dotyczyło produkcji wołowiny, która podwoiła się w ciągu ostatnich 20 lat z 591 tys. t do ponad 1 mln t. – Spożycie wołowiny w Polsce od lat utrzymuje się na niskim poziomie ok. 2 kg per capita, podczas gdy w UE wynosi ok. 10 kg. Dlatego eksport jest głównym kanałem zbytu polskiej wołowiny i przekracza 95 proc. produkcji. Bez dostępu do rynku UE byłoby to trudne do osiągnięcia – zaznacza Kowalewska. ©℗
Baliśmy się o cukier, a dziś jesteśmy trzecim producentem w UE