Politycy wszystkich partii z wytężoną uwagą przyglądają się spływającym wynikom niedzielnych wyborów samorządowych, a choć sondaże jasno wskazały zwycięzcę, to optymizm panuje niemal wszędzie. Po 12 godzinach od zamknięcia lokali wyborczych politycy wyznają, że pojawiające się wyniki są doskonałym punktem wyjścia do czerwcowych wyborów do Parlamentu Europejskiego i już szykują własne strategie. W rozmowie z Gazetą Prawną dzielą się swymi planami, a w wśród koncepcji na zwycięstwo pojawia się nawet pomysł...wspólnej listy. Czy powstanie?

Sondażowe wyniki wyborów samorządowych dały jednoznaczne zwycięstwo Prawu i Sprawiedliwości (33,7 proc.), choć wszystko wskazuje na to, że partia ta straci władzę w kilku sejmikach wojewódzkich. Politycy tej partii nie wyglądają jednak na zmartwionych tym faktem i podkreślają, że to właśnie oni są zwycięzcami.

W PiS się cieszą, a w PO wierzą, że pokonają przeciwnika

- Jeśli chodzi o wynik ogólnokrajowy, to na pewno możemy mieć satysfakcję, bo procentowo wygraliśmy wybory do sejmików. Po raz kolejny wygrywamy wybory, natomiast oczywiście w poszczególnych województwach jest różnie, w jednych lepiej, w drugich gorzej. Wiadomo, że ściana wschodnia pozostała naszym bastionem, a ściana zachodnia pozostawia wiele do życzenia i tam jest wiele do zrobienia – ocenia w rozmowie z Gazetą Prawną poseł Marek Ast z PiS.

W ocenie polityka wynik, jaki jego partia uzyskała w sejmikach wojewódzkich, jest doskonałym punktem wyjścia do czerwcowego głosowania i nie zraża go nawet fakt, że druga w z kolei Koalicja Obywatelska (31,9 proc.) niebezpiecznie zbliżyła się do PiS. Marek Ast wierzy, że ratunkiem dla jego partii może być to, co obecnie dzieje się w Europie.

- Jeżeli te kilka procent przewagi nad PO mamy w kwietniu, to myślę, że utrzymamy tę przewagę do czerwca, do wyborów europarlamentarnych. Ale oczywiście ważna jest kampania, ważni są kandydaci i ta tendencja ogólnoeuropejska, że formacje prawicowe się wzmacniają, że mają szansę poprawić swój wynik w europarlamencie, to my tutaj, w Polsce się w to wpisujemy – mówi poseł PiS.

Wybory samorządowe to sukces KO?

Tymczasem posłowie Koalicji Obywatelskiej jednym tchem wymieniają cały cykl sukcesów, jakie udało im się osiągnąć w minioną niedzielę.

- Po pierwsze, celem naszym było wygranie w dużych miastach, po drugie, zmniejszenie dystansu do PiS i po trzecie, odbicie sejmików. Choć jeszcze czekamy na końcowe wyniki, ale wydaje się, że plan się nam powiedzie prawie w całości. Jesteśmy też zadowoleni, bo ten dystans się zmniejszył. Ja pamiętam, jak pół roku temu byliśmy zadowoleni z wyniku, ale wczoraj byliśmy jeszcze bardziej zadowoleni, bo zostały niespełna 2 procent różnicy między nami, a PiS. A przed nami jeszcze jedna kampania – ocenia wynik wyborczy KO poseł tej partii, Dariusz Joński.

I stawia on jeden, główny cel, jaki jego partia zamierza osiągnąć w ciągu najbliższych dwóch miesięcy, a jest nim ostateczne wyprzedzenie Prawa i Sprawiedliwości. Zdaniem Jońskiego, wybory europarlamentarne dają nadzieję na to, że to właśnie jego partia znajdzie się na pierwszym miejscu.

- Z takim liderem, jakim jest Donald Tusk, który zna Europę, Brukselę, jest najbardziej doświadczonym politykiem i to nie tylko polskim, ale też europejskim, i po tym, jak zostały przez jego rząd odblokowane środki europejskie, to te wybory europejskie chcemy wygrać. I absolutnie jest na to szansa – mówi Dariusz Joński.

Pozytywne nastroje panują też wśród polityków Trzeciej Drogi (13,5 proc.), a jak zauważa poseł Marek Sawicki, spływające z terenu wyniki dają nadzieję na to, że jego formacja nie tylko utrzyma stan posiadania w sejmikach wojewódzkich, ale być może nawet go powiększy. Wskazuje jednocześnie na prawdziwego przegranego, którym w jego oczach jest koalicyjna Lewica.

- Zaskakujący jest słaby wynik Lewicy. Tak jechali tą aborcją i światopoglądem, myśleli, że wszystkich zadepczą, a tu się okazuje, że ludzie wcale nie są tak progresywni, jak pan Zandberg i pani Biejat – mówi Marek Sawicki.

Lewica i Konfederacja widzą swoją szansę

Z takim podejściem do wyników niedzielnych wyborów nie zgadzają się posłowie Lewicy, choć przyznają, że wybory samorządowe są specyficzne, gdyż wielu kandydatów nie startuje pod szyldami partyjnymi, ale z własnych komitetów, a to znów zaciemnia nieco obraz poparcia dla partii politycznych. I mimo dość słabego wyniku Lewicy (6,8 proc.), politycy tej partii widzą plusy.

- My również, jako Lewica, widzimy bardzo wiele dobrych stron tych wyborów samorządowych. W pierwszej turze wygrała chociażby prezydentka, pani Agatowska i będzie prezydentką Świnoujścia. Do drugiej tury weszła prezydentka Świdnicy. W pierwszej turze wygrał polityk Lewicy, prezydent Głogowa, do drugiej tury wszedł we Włocławku senator Lewicy, więc tych sukcesów jest naprawdę bardzo wiele i trzeba się z nich bardzo cieszyć. Bardzo wielu młodych ludzi z Lewicy weszło do rad powiatów, czy gmin i miast. Oczywiście przed wyborami europarlamentarnymi trzeba się przygotować do nowej strategii, ale głowa do góry i szklanka jest do połowy pełna. – mówi poseł Krzysztof Śmiszek z Lewicy.

W Konfederacji, która znalazła się na czwartej pozycji (7,5 proc.), też nie widać smutku, choć przedwyborcze sondaże partii tej dawały nieco większe poparcie. Jak twierdzi wicemarszałek Sejmu, Krzysztof Bosak, można mówić o sukcesie.

- Wszystkie dotychczas formacje, w ciągu ostatnich 20 lat, które wchodziły do parlamentu jako nowe formacje i startowały w wyborach samorządowych, albo nie przekraczały progu, albo miały wynik słabszy niż w wyborach parlamentarnych. My widzimy pewną poprawę. To nie jest wielki sukces, ale to jest progres. To jest coś, czego potrzebowaliśmy – mówi Krzysztof Bosak.

Będzie wspólna lista koalicji rządzącej?

W partiach, które jeszcze nie ochłonęły po intensywnej kampanii samorządowej, już rozpoczyna się zwieranie szeregów przed kampanią do wyborów do Parlamentu Europejskiego. Z ust niektórych polityków Koalicji Obywatelskiej już padały sugestie, że aby wygrać z PiS, konieczna jest mobilizacja i pokazanie jedności koalicji rządzącej, czego wyrazem mogłaby być jedna, wspólna lista. Na takie rozwiązanie niezbyt chętnie spoglądają szczególnie w Trzeciej Drodze.

- Ja uważam, że do wyborów do europarlamentu Trzecia Droga powinna iść samodzielnie, a nie kombinować. To zostają tylko dwa miesiące. Teraz jeszcze dwa tygodnie dogrywki samorządowej, ale to w ciągu tych dwóch tygodni muszą być już poukładane listy kandydatów do europarlamentu. W większości sejmików bez nas nie ułoży się żadna większość, tak samo, jak i w koalicji centralnej i trzeba rozwijać projekt Trzeciej Drogi, a nie szykować się pod jedną listę, tak jak marzyło się to kiedyś panu Donaldowi – mówi Gazecie Prawnej poseł Marek Sawicki.