Prezes PiS Jarosław Kaczyński może być pytany o sprawy natury prawnej, o sprawy natury decyzji dotyczących przyczyn stosowania oprogramowania Pegasus - mówił poseł PiS, członek komisji śledczej Marcin Przydacz przed przesłuchaniem lidera PiS.

W piątek o godz. 9.00 zbierze się sejmowa komisja śledcza ds. Pegasusa. Pierwszym świadkiem, którego przesłucha ma być profesor Zakładu Systemów Bezpieczeństwa Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni dr hab. Jerzy Kosiński. Następnie, na godz. 11.00 zaplanowane jest przesłuchanie prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego.

O czym będzie zeznawał Kaczyński?

Przydacz w porannej rozmowie w RMF24 powiedział, że Kaczyński nie zajmował się sprawami technicznymi i wykonawczymi, jeśli chodzi o działania polskich służb. Jak ocenił, komisja w pierwszej kolejności powinna przesłuchiwać tych, którzy byli bezpośrednio zaangażowani w ich działalność.

"Natomiast prezes Kaczyński może być pytany o sprawy natury prawnej, czy sprawy natury decyzji dotyczących przyczyn stosowania tego oprogramowania" - stwierdził Przydacz.

Dopytywany, czy szef PiS miał decydujący głos w tej sprawie, polityk odparł: "Nie wiem czy miał decydujący głos. To się okaże". "Myślę, że raczej tutaj decyzje podejmowały służby w oparciu o ich potrzeby, natomiast zobaczymy jaką prezes Kaczyński ma w tej sprawę wiedzę" - powiedział Przydacz.

Pegasus rozbił rosyjską siatkę szpiegowską?

Polityk zawracał uwagę na medialne doniesienia, że dzięki Pegasusowi służbom udało się rozbić rosyjską siatkę szpiegowską. Przydacz był jednak pytany przede wszystkim o pojawiające się doniesienia dotyczące podsłuchiwania ówczesnej opozycji.

"Ja takich póki co, jako członek komisji, informacji co do inwigilacji opozycji nie mam. Do komisji takie dokumenty póki co jeszcze nie spłynęły. Wiemy natomiast z przecieków medialnych, że w sprawie jednego z polityków opozycji postępowanie było prowadzone w wątku kryminalnym, a nie politycznym; w tym sensie, że była finalnie próba stawiania zarzutów" - mówił.

"Nie może być tak, że tylko dlatego, że ktoś jest politykiem, czy politykiem opozycji, to ma być wyłączony z jakichkolwiek działań śledczych. Efektem tego byłoby to, że politycy staliby poza prawem" - dodał.

Przydacz mówił też, że komisja śledcza ma za zadanie wyjaśnić i zbadać sprawę Pegasusa. "Jak słyszę moich kolegów z koalicji rządzącej, którzy już wszystko wiedzą, o wszystkim mówią, nie wiadomo skąd - dokumenty nie spłynęły (o podsłuchiwaniu opozycji), świadków jeszcze nie przesłuchaliśmy - to mam przypuszczenie, że oni nie chcą zbadać ani sprawdzić, tylko chcą osądzić. Chcą być sądem i wydać polityczny wyrok" - ocenił Przydacz.

Przydacz zwracał też uwagę, że Pegasus był wykorzystywany przez wiele krajów, a w Polsce próba jego demonizowania jest "elementem histerii koalicji rządzącej”.

Polityk wyraził przekonanie, że służby każdego państwa powinny mieć instrumenty, dzięki któremu zwalczają przestępców. Zaznaczył jednocześnie, że takie instrumenty jak Pegasus muszą być stosowane zgodnie z prawem.

Wicepremier ds. bezpieczeństwa wie tylko to co jest w mediach?

Prezes PiS pytany we wtorek, czy pojawi się na piątkowym posiedzeniu komisji, powiedział, że będzie na posiedzeniu, "bo ma obowiązek być". "Obawiam się, że tam będzie wiele pytań, na które ja nie jestem w stanie odpowiedzieć, bo po prostu moja orientacja w tej sprawie (...) obawiam się, niewiele przekracza, a może w ogóle nie przekracza tego, co jest w tej chwili w mediach" - przekonywał.

Komisja śledcza ds. Pegasusa ma zbadać legalność, prawidłowość i celowość czynności podejmowanych z wykorzystaniem tego oprogramowania m.in. przez rząd, służby specjalne i policję od listopada 2015 r. do listopada 2023 r. Komisja ma też ustalić, kto był odpowiedzialny za zakup Pegasusa i podobnych narzędzi dla polskich władz. (PAP)

rbk/zuz