W czwartek oficjalny koniec największych tegorocznych ćwiczeń w Polsce Dragon-24. Najważniejszy wniosek: potrzeba jeszcze więcej ćwiczeń i zaangażowania instytucji cywilnych.

Francja, Niemcy, Litwa, Słowenia, Hiszpania, Turcja, Wielka Brytania oraz Stany Zjednoczone – żołnierze z tych krajów towarzyszyli Polakom podczas przeprawiania się wojska przez Wisłę tuż przed weekendem. To była jedna z bardziej spektakularnych operacji ćwiczeń Dragon-24, w których bierze udział ok. 20 tys. żołnierzy używających 3,5 tys. pojazdów i innych rodzajów sprzętu. Scenariusz zakładał przemieszczenie się z Polski zachodnio-centralnej dwiema różnymi drogami na północny wschód, w okolice Orzysza i poligonu Bemowo Piskie. Po drodze doszło do spotkania z sojusznikami i wspólnych ćwiczeń ogniowych, m.in. na poligonach w Drawsku Pomorskim i Nowej Dębie. Teraz do wykonywania zadań dołączyli żołnierze z batalionowej grupy bojowej NATO (tzw. eFP), którzy na co dzień stacjonują właśnie w Orzyszu.

Jakie wnioski można już wyciągnąć z tych ćwiczeń? – Zgrać wojska ośmiu sojuszników, z których każdy ma trochę inne cele na tym ćwiczeniu, naprawdę nie jest łatwo. Dlatego bardzo mocno zainwestowaliśmy w fazę przygotowania tego ćwiczenia: zrobiliśmy wiele rekonesansów terenu, spotkań uzgadniających z przedstawicielami poszczególnych krajów i teraz zbieramy tego owoce, ponieważ przemarsz wojsk jest udany – wyjaśnia płk Marcin Jarek, szef oddziału ćwiczeń Inspektoratu Wojsk Lądowych w Dowództwie Generalnym Rodzajów Sił Zbrojnych.

– Ćwiczenie z wojskiem w terenie jest najwyższą możliwą formą zgrywania. Ale to oznacza, że zabezpieczenie logistyczne jest olbrzymią operacją. Pierwszy wniosek jest taki, że potrzeba nam jeszcze więcej tak dużych ćwiczeń w takiej formie w między narodowym składzie. Wymiana doświadczeń np. między załogami czołgów z Francji, USA i Polski to rzecz bezcenna, nasi żołnierze stają się dzięki temu jeszcze lepsi. Drugi wniosek: prowadzenie operacji obronnej to nie jest tylko zadanie dla sił zbrojnych, to jest wysiłek całego społeczeństwa. Dlatego podczas następnych ćwiczeń należy jeszcze lepiej skoordynować udział pozamilitarnej części systemu obronnego państwa. Podczas Dragon-24 ćwiczyła z nami już teraz m.in. Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad i takich podmiotów potrzebujemy więcej – dodaje oficer.

Wydaje się, że i tak przychylność samorządowców jest duża. Na przykład po tym, jak część żołnierzy miała problemy z przeprawą przez wyjątkowo trudny teren i było wiadomo, że już nie dotrą na noc do zaplanowanego miejsca noclegu, w ciągu 15 minut, w piątek wieczorem udało się namierzyć dyrekcję szkoły podstawowej w Rozogach, która zgodziła się, by żołnierze tam awaryjnie nocowali. A różnica między spaniem w czołgu a spaniem w szkole jest olbrzymia.

Z kolei 5 marca, w czasie przeprawy przez Wisłę, pogoda nie sprzyjała tak bardzo, że z powodów bezpieczeństwa nie zdecydowano się na uruchomienie lotnictwa, które miało przeprawę zabezpieczać. – Za to olbrzymim plusem jest to, że polscy żołnierze dysponują coraz większą ilością nowoczesnego sprzętu. Dla czołgów K2 i Abrams w polskich siłach zbrojnych to były pierwsze duże testy i one się udały. To jest znakomite dla morale żołnierzy, gdy mogą ćwiczyć na tak dobrym sprzęcie, to ich jeszcze nakręca, wzbudza jeszcze większy zapał do ćwiczenia – stwierdza płk Marcin Jarek.

Dragon-24 jest częścią natowskich ćwiczeń Steadfast Defender 2024, które potrwają aż do lata. W sumie weźmie w nich udział 90 tys. żołnierzy ze wszystkich 32 państw Sojuszu Północnoatlantyckiego. To największe ćwiczenia NATO od zakończenia zimnej wojny. ©℗