Wokół planu zmian dotyczących Trybunału Konstytucyjnego pojawiło się w obozie rządzącym sporo wątpliwości. – Sprawnie działający TK jest potrzebny przede wszystkim opozycji, w mniejszym stopniu rządzącym – słyszymy od polityków.

Decyzje co do zmian w trybunale mogą więc zapaść w ostatniej chwili. Plan maksimum zakłada przedstawienie projektu uchwały sejmowej stwierdzającej wadliwość powołania trzech sędziów dublerów i przez to – być może – całego TK. Z kolei ustawa miałaby dotyczyć zmian w konstytucji, np. sposobu wybierania sędziów TK (wybór sędziów TK większością trzech piątych głosów, być może na różne kadencje).

TK i koalicyjne wahania

Od początku wątpliwości co do możliwości realizacji tego planu – zwłaszcza jeśli chodzi o korekty w ustawie zasadniczej – formułowała Lewica. Ale z naszych rozmów wynika, że podobne refleksje pojawiają się w samej Koalicji Obywatelskiej. – Pytanie, czy jest sens w to iść, skoro TK praktycznie nie istnieje, jest wewnętrznie skłócony, a jego werdykty są kwitowane wzruszeniem ramion. Sprawnie działający TK jest potrzebny przede wszystkim opozycji, w mniejszym stopniu rządzącym. Inna sprawa, że przy sparaliżowanym TK sądy nabrały już sporego doświadczenia w kwestii rozproszonej kontroli konstytucyjności – przyznaje w rozmowie z nami polityk KO. Dodaje, że każdego dnia pojawiają się nowe wątpliwości, a w szeregach partii jest pomysł, by kwestię inicjatywy ustawodawczej dotyczącej TK scedować na Senat. – Jeśli nic z tego nie wyjdzie, będzie na kogo to zrzucić – twierdzi nasz rozmówca.

Coraz więcej działaczy KO zaczyna też dochodzić do wniosku, że może lepiej trzymać się założenia, że obecny TK i tak nie funkcjonuje, i poczekać na upływ kadencji kolejnych jego członków. W tym roku odejdzie trzech sędziów, a w przyszłym roku dwóch. – Już dziś są tak skłóceni, że nie są w stanie zebrać się w pełnym składzie (min. 11 z 15 sędziów – red.). Z kolei w perspektywie niecałych dwóch lat moglibyśmy wprowadzić tam pięciu swoich nominatów, co skutecznie rozbiłoby panujący tam układ personalny – stwierdza polityk KO.

Jednak głosy z wnętrza koalicji rządzącej są zróżnicowane. Inny rozmówca, z otoczenia marszałka Szymona Hołowni, twierdzi, że sprawa Trybunału Konstytucyjnego będzie najważniejszym tematem najbliższego posiedzenia Sejmu, 21–23 lutego. – Takie przynajmniej było założenie jeszcze kilka dni temu – zastrzega.

– Decyzje podejmie premier, rozterki korytarzowe na pewno zostaną uwzględnione – ucina nasz rozmówca z otoczenia ministra sprawiedliwości Adama Bodnara.

A może reset?

Równolegle pojawiają się pomysły na wspólne zmiany konstytucji w Sejmie, których celem byłoby uzdrowienie takich instytucji jak Krajowa Rada Sądownictwa, Sąd Najwyższy czy TK. Z pomysłem resetu konstytucyjnego wyszli wcześniej politycy PSL, ale także Konfederacji. Krzysztof Bosak, jej lider, proponuje utworzenie forum prawniczego, które miałoby przygotować wspólnie pomysły zmian w konstytucji. W jego skład mieliby wejść eksperci wskazani przez poszczególne partie. – Nie stawiamy warunków wstępnych, celem działania forum jest przygotowanie propozycji zmian, których wdrożenie przywróci respektowanie KRS, ale także TK i SN – mówi Bosak. Optymalnym celem byłoby wyzerowanie obecnego składu tych instytucji, a przynajmniej części z nich, i powołanie nowych składów na nowych zasadach. Możliwe jest także ewentualne poszerzenie ich składów. Jak podkreśla Bosak, wszystko, co pomoże wygasić spory wokół tych instytucji, jest do akceptacji. Wczoraj Bosak był w Pałacu Prezydenckim, gdzie rozmawiał z Andrzejem Dudą. Mówił, że prezydent okazał się otwarty na dyskusję w tych sprawach, miał nawet zadeklarować, że jeśli forum powstanie, to wyśle do niego swojego przedstawiciela.

Także z pałacu słyszymy, że spotkanie odbyło się w dobrej atmosferze, a prezydent widzi, że w sytuacji narastającego sporu prawno-politycznego taki reset okaże się „historyczną koniecznością”. Jak podkreśla nasz rozmówca, dziś są dwa środowiska, które o nim poważnie mówią, czyli Konfederacja i PSL, ale jego wdrożenie wymaga szerokiej zgody politycznej i negocjacji, zwłaszcza z PiS. – Prezydent nie będzie wychodził na tym etapie z własną inicjatywą. Przyklejenie tej sprawy do prezydenta bardzo usztywniłoby środowiska polityczne. Ale już udział przedstawiciela prezydenta w takim gremium jest absolutnie możliwy, jednak to bardzo wczesny etap rozmów – zauważa nasz rozmówca.

Ewentualne powodzenie tej inicjatywy zależy więc od tego, czy koalicja uzna, że warto zainwestować w taki pomysł. Na razie politycy KO są wstrzemięźliwi w jego ocenie i nie śpieszą się z deklaracjami, ale Bosak jest dobrej myśli. – Nawet jeśli ktoś nie używa terminu „reset”, a mówi o zamykaniu sporu przez nowelizację konstytucji, to cel jest ten sam – podkreśla polityk Konfederacji.

Najtrudniej może być jednak z poparciem PiS, bo reset oznacza co najmniej zmniejszenie nawet pośredniego wpływu PiS na te instytucje. Bosak ma nadzieję, że jeśli inne kluby dogadają się w sprawie zmian w konstytucji, to PiS znajdzie się pod presją i w końcu zmieni zdanie.

KRS

Pytanie, czy na najbliższym posiedzeniu Sejmu nie pojawi się jeszcze ustawa wprowadzająca zmiany w Krajowej Radzie Sądownictwa. Miała ona zostać przyjęta w miniony wtorek na posiedzeniu rządu, to jednak zostało niespodziewanie przeniesiona na 20 lutego, a według naszych informacji Ministerstwo Sprawiedliwości zgłosiło już gotowość do wniesienia projektu pod obrady. Wczoraj pojawiła się najnowsza wersja po konsultacjach. Zdaniem części naszych rozmówców z koalicji kłopotliwe mogą być skutki resetu w KRS. Początkowo była mowa o skróceniu – trwającej do 2026 r. – kadencji 15 sędziowskich członków KRS wybranych przez poprzedni Sejm. Teraz przedstawiciele obozu władzy mówią raczej, że kadencja w ogóle się nie rozpoczęła, więc na ich miejsca można wybrać już właściwie obsadzonych nominatów. Problem w tym – co zauważają zarówno nasz rozmówca z KO, jak i ten zbliżony do PiS – że takie założenie może generować problemy w przyszłości. – Co w tej sytuacji z decyzjami KRS np. o nominacjach czy awansach sędziowskich? Jeśli uznamy je za niebyłe, to będzie oznaczać, że nie mamy ponad 3 tys. sędziów z nadania tej KRS. A to z kolei będzie rodzić problem, co z wydanymi przez nich orzeczeniami. Uważam, że musimy tu być bardzo precyzyjni i racjonalni w działaniu – wskazuje rozmówca z KO. Jego zdaniem dobrze byłoby oprzeć się np. na teście bezstronności sędziego i przyjąć jakiś okres (np. rok), w którym byłaby możliwość poddania weryfikacji wszystkich neosędziów i wydanych przez nich wyroków, choćby na wniosek stron postępowania. – Musimy przecież w którymś momencie dojść do sytuacji, w której będziemy mieli zagwarantowaną pewność stosowania prawa w Polsce – przekonuje rozmówca DGP. O podobnej koncepcji dotyczącej okienka czasowego na ewentualną weryfikację orzeczeń od dłuższego czasu mówi rzecznik praw obywatelskich Marcin Wiącek. ©℗