Komisja śledcza ds. Pegasusa musi ustalić ile osób było nielegalnie inwigilowanych, kto podejmował decyzję ws. jego użycia i czy osoby te miały świadomość, że wszystkie pozyskane informacje trafiały na serwery izraelskie – powiedział Marcin Bosacki (KO).

Sejm powołał komisję śledczą ds. Pegasusa

Sejm powołał komisję śledczą ds. czynności operacyjno-rozpoznawczych z użyciem Pegasusa; zakres jej prac obejmie okres od 16 listopada 2015 r. do dnia 20 listopada 2023 r. Odrzucono poprawkę PiS, by rozszerzyć ten okres na lata od 2007 r. Według harmonogramu, w czwartek rano Sejm ma wybrać członków komisji.

Jak wynika z informacji uzyskanych od polityków w Sejmie, z klubu KO do prac w komisji zgłoszeni zostaną: Joanna Kluzik-Rostkowska, Witold Zembaczyński i Marcin Bosacki.

Kto zostanie przewodniczącym komisji?

Niewykluczone, że przewodniczącym komisji zostanie właśnie Marcin Bosacki, który w poprzedniej kadencji parlamentu kierował pracami senackiej komisji ds. Pegasusa. Choć Bosacki nie potwierdził tej informacji, jak sam mówi, nie będzie uchylał się przed przyjęciem funkcji, jeśli zostanie mu ona zaproponowana.

Kwestie, którymi powinna zająć się komisja?

W rozmowie Bosacki podkreślił, że pierwszą kwestią, którą powinna zająć się komisja ds. Pegasusa, to odpowiedź na pytanie ile osób było inwigilowanych z użyciem systemu. "Musimy dowiedzieć się, jak duża była skala tego zjawiska. Współpracując z Citizen Lab i Amnesty International ustaliliśmy, że na pewno było to 13 osób – przeciwnicy polityczni ówczesnej władzy, ale również prokuratorzy, prawnicy, działacze związkowi. Dziś wiemy, że osób inwigilowanych było więcej" – powiedział Bosacki.

Poseł KO wyjaśnił, że aby to ustalić, komisja musi wystąpić do szefostw służb specjalnych i prokuratury o udostępnienie dokumentów związanych ze sprawą.

Następnym krokiem będą przesłuchania. "Będziemy chcieli przesłuchać osoby, które zadecydowały o zakupie i używaniu Pegasusa, zarówno z ówczesnego Ministerstwa Sprawiedliwości, służb specjalnych, w tym byłych szefów CBA: panów Ernesta Bejdę i Andrzeja Stróżnego" – oświadczył.

Wąsik i Kamiński przed komisją

Bosacki potwierdził, że przed komisją staną też Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik. Pytany o to, w jakiej formie będą odbywały się przesłuchania, jeśli obaj panowie będą w tym czasie przebywali w zakładach karnych odparł: "Zaręczam, że państwo polskie poradzi sobie z tym problemem".

Wyjaśnił, że możliwe jest przesłuchanie w zakładzie karnym lub doprowadzenie świadków z więzień do Warszawy, tak by mogli złożyć zeznania.

Konieczne do ustalenia dot. Pegasusa

"Musimy ustalić, czy ci ludzie, decydując się na zakup Pegasusa, a następnie na jego użycie wobec polskich obywateli, zdawali sobie sprawę z tego, że wszystkie dane, które każdorazowo zbierali trafiały automatycznie na serwery w Izraelu. A co za tym idzie były dostępne dla obcych służb" – powiedział Bosacki. Jeśli odpowiedź na to pytanie okaże się być twierdząca, to - jak zaznaczył Bosacki - będziemy mieli do czynienia "z czymś znacznie poważniejszym niż przestępstwo urzędnicze".

Przywołał art. 130 KK, który jak wyjaśnił, określa wymiar kary m.in. za pomoc obcemu wywiadowi. "W tej całej sprawie jest jeszcze jedna bardzo istotna rzecz: ci ludzie używali Pegasusa, bo myśleli, że jest niewykrywalny. Kiedy dwa, trzy lata późnej okazało się, że jednak tak nie jest, opowiadali w mediach, że Pegasus to taka konsola do gier, właściwie zabawka"- kontynuował.

Pegasus w Polsce i w innych krajach

Bosacki uważa, że Pegasus w Polsce – w przeciwieństwie do innych państw, w których służy do wykrywania poważnych przestępców, pedofilów, czy terrorystów – służył do walki politycznej i utrzymania PiS u władzy. "Miało to szczególne znaczenie w wyborach parlamentarnych w 2019 r." – dodał.

Kolejną kwestią, którą zbada komisja jest - jak podkreślił Bosacki - to w jaki sposób treści pozyskane z telefonów Krzysztofa Brejzy, prok. Ewy Wrzosek i mec. Romana Giertycha trafiały do TVP Info. "Informacje te - oprócz tego, że zostały pozyskane w sposób nielegalny - były objęte klauzulami. Trafiały do usłużnych PiS-owi mediów, pozwalając partii Jarosława Kaczyńskiego na przeprowadzenie skutecznej kampanii w 2019 r. W związku z tym musimy sprawdzić, jak wyglądał pas transmisyjny między służbami a TVP" – zapowiedział.