Dotarliśmy do dokumentów, nagrań i relacji świadków, z których wynika, że rządzący Krajową Radą Spółdzielczą chcą zabetonować swoją władzę podczas najbliższych wyborów. Te zaczną się już w najbliższy poniedziałek.
Jak wynika z dokumentów, nagrań i relacji świadków, do których dotarł DGP, obecne władze Krajowej Rady Spółdzielczej (KRS) podejmują działania mające zabetonować status quo podczas VII Kongresu Spółdzielczości, który rozpocznie się w najbliższy poniedziałek. Na kongresie, w trakcie którego zostaną wyłonieni nowi włodarze organizacji (nie byli oni wybierani od 2016 r.), powinno się pojawić 600 delegatów, ale już wiadomo, że będzie ich mniej. Część z nich bowiem została przez zarząd rady zakwestionowana i niedopuszczona do uczestnictwa.
Jak słyszymy od naszych rozmówców, najwyższe władze spółdzielcze arbitralnie unieważniały decyzje podejmowane na zjazdach przedkongresowych. – To nie jest Kongres Spółdzielczości, to nie jest kongres 8 mln członków spółdzielni. To jest kongres dwóch panów: prezesa zarządu oraz przewodniczącego Zgromadzenia Ogólnego (ZO) – mówi nam znany działacz spółdzielczy, chcący zachować anonimowość. W opinii sporządzonej przez dr Annę Trelę, prawniczkę z UAM, na zlecenie jednego ze związków, czytamy, że „zarząd KRS podjął działania nieprzyznane ani ustawą, ani statutem”.
Zarząd KRS w piśmie przesłanym do naszej redakcji broni się, twierdząc, że podejmował działania zgodne z prawem, a odpowiedzialność za zaistniałą sytuację przerzuca na związki rewizyjne poszczególnych branż spółdzielczych, które miały nie być skore do współpracy. To one mają być winne temu, że część związków rewizyjnych nie będzie miała odpowiedniej liczby przedstawicieli na poniedziałkowym kongresie.
Wyborcza gra – jak argumentują źródła DGP – toczy się m.in. o władzę, wysokie pensje kierownictwa i nadzór nad majątkiem Krajowej Rady Spółdzielczej przez następne cztery lata. Zgodnie ze statutem KRS jest finansowana m.in. ze składek organizacji spółdzielczych, których w Polsce jest ponad 10 tys., a także z dochodów z majątku, dotacji, subwencji, darowizn i działalności gospodarczej. Gdy pytamy KRS o wynagrodzenie prezesa zarządu oraz przewodniczącego ZO, odmawia ona odpowiedzi. Argumentuje, że informacje te stanowią „tajemnicę przedsiębiorstwa”.
Spółdzielcza wojna na górze
28 listopada 2023 r., Warszawa, siedziba Krajowej Rady Spółdzielczej. Trwa spotkanie osób zarządzających KRS. To jedna z najpotężniejszych organizacji pozarządowych w Polsce – jest „czapą” dla tysięcy spółdzielni w Polsce, do których należy ponad 8 mln osób. Reprezentuje też interesy wszystkich spółdzielców, m.in. w kontaktach z politykami oraz organizacjami międzynarodowymi.
Działacze przygotowują się do zbliżającego się VII Kongresu Spółdzielczości. Ten odbędzie się 22–23 stycznia 2024 r. To najważniejsze wydarzenie dla branży – podczas kongresu są wybierane bowiem władze KRS na kolejne lata. Delegaci na zjeździe spółdzielni z całego kraju wybiorą 100 osób, które wejdą w skład Zgromadzenia Ogólnego KRS. Kto będzie miał większość w zgromadzeniu, wybierze zarząd i będzie go kontrolował. DGP dotarł do nagrania z tego spotkania.
– Otwartym tekstem: myśmy uznali, że oni mają budować listę nie taką, jaką oni chcą, tylko jaką my im damy – mówi jeden z działaczy do kolegów.
I dalej: „to jest nasze wewnętrzne dogadanie, tego nawet w regulaminie nie może być”.
– W budynku Krajowej Rady Spółdzielczej działacze KRS kombinowali, jak ustawić wybory do Krajowej Rady Spółdzielczej. I wiedzieli, że ich kombinacje są niezgodne z prawem i że nie może być tego nawet w żadnym regulaminie – mówi DGP osoba związana z KRS.
Wybory za pasem
W środowisku spółdzielczym wrze. Od kilkunastu osób usłyszeliśmy, że obecnie rządzący KRS-em robią wszystko, aby nie utracić władzy. Część osób zgodziła się wypowiedzieć w tekście pod nazwiskiem, ale tuż po tym, gdy wysłaliśmy pytania do KRS-u, wycofała zgodę. Przekazano nam, że boją się, że będą przez kolejne lata „dojeżdżani”. Z kolei w piśmie wysłanym do naszej redakcji władze KRS odpierają zarzuty. Winą za wszelkie nieprawidłowości obarczają m.in. przedstawicieli poszczególnych branż spółdzielczych, które miały nie być skore do współpracy.
Ostatnie wybory w Krajowej Radzie Spółdzielczej odbyły się w połowie grudnia 2016 r.
– Władze KRS w ciągu ostatnich lat całkowicie zniweczyły dorobek i autorytet polskiej spółdzielczości. Przez ostatnie lata wbrew obowiązującym przepisom przekładano kongres, aby jak najdłużej utrzymać władzę w KRS. Przewodniczący Jankowski ubzdurał sobie, że będzie arbitralnie rządził i dokonywał zmian – mówi w rozmowie z DGP Janusz Paszkowski, prezes Związku Lustracyjnego Spółdzielni, jeden ze współtwórców Krajowej Rady Spółdzielczej.
– Uważam, że władze KRS działają wbrew prawu, mamy opinie prawne, które to potwierdzają – uważa z kolei dr inż. Julian Brewka, prezes Złotowskiej Spółdzielni Handlowo-Produkcyjnej, członek Zgromadzenia Ogólnego KRS i Komisji Rewizyjnej ZO KRS.
– Czy wybory będą uczciwe? Mam co do tego poważne wątpliwości. Dochodzą do mnie sygnały o nieprawidłowościach w organizacji zjazdów przedkongresowych, na których wyłaniani są delegaci na Kongres Spółdzielczości – twierdzi radca prawny Michał Paprocki, który pozostaje w sporze sądowym z KRS.
– To nie jest Kongres Spółdzielczości, to nie jest kongres 8 mln członków spółdzielni. To jest kongres dwóch panów – mówi nam znany działacz spółdzielczy, chcący zachować anonimowość.
Dwaj panowie to Mieczysław Grodzki i Jerzy Jankowski. Pierwszy od kilku lat jest prezesem zarządu KRS, a od wielu lat związany z branżą budowlaną i bankowością spółdzielczą. Działa w Business Centre Club. Drugi to przewodniczący Zgromadzenia Ogólnego KRS. Najróżniejsze funkcje w spółdzielczości zajmuje od kilkudziesięciu lat. W latach 1991-2001 był posłem z ramienia Sojuszu Lewicy Demokratycznej.
– Do Krajowej Rady Spółdzielczej mam wiele zastrzeżeń. Przede wszystkim co do bezczynności w obliczu problemów spółdzielców. Wśród grup zmagających się z niesprawiedliwościami w spółdzielniach utrwaliło się przekonanie, że w konfliktowych sytuacjach KRS zawsze stanie po stronie zarządu, czyli silniejszego – komentuje Łukasz Michnik, działacz społeczny z Nowej Lewicy.
Ostatnie wybory w Krajowej Radzie Spółdzielczej miały miejsce w połowie grudnia 2016 r. Miesiąc później ukształtowały się władze – przewodniczącym Zgromadzenia Ogólnego po raz kolejny został Jerzy Jankowski, z kolei prezesem zarządu KRS Mieczysław Grodzki.
I choć na mocy przepisów prawa spółdzielczego, do kolejnych wyborów powinno dojść cztery lata później, tak się jednak nie stało. Pierwotnie VII Kongres Spółdzielczości miał odbyć się w I kw. 2021 r. Następnie przełożono go na grudzień 2022 r., później na grudzień 2023 r. Ostatecznie w czerwcu 2023 r. wyznaczono termin na 22 i 23 stycznia 2024 r.
W związku z wielokrotnym przekładaniem daty nowych wyborów pojawiły się wątpliwości co do legalności władz KRS, o czym pisaliśmy na łamach DGP parę miesięcy temu. („KRS nielegalna? Reprezentacja spółdzielców jest kwestionowana”, DGP nr 80 z 25 kwietnia 2023 r.). Krajowa Rada Spółdzielcza w odpowiedzi na pytania DGP broniła się, że kadencja jej organów została przedłużona na podstawie ustaw wprowadzonych w związku z wystąpieniem stanu epidemii COVID-19. I że tym samym KRS działa zgodnie z prawem.
– Władze KRS nie zwołują Kongresu, gdyż zarząd rady uważa, że korzysta z przepisów covidowych. Rzeczywiście pozwoliły one na wydłużenie kadencji organów, ale spółdzielni, a KRS spółdzielnią nie jest. Jest organem samorządu spółdzielczego, który działa w całkowicie innym reżimie prawnym – tłumaczył wówczas dr Grzegorz Piasecki, adwokat, pełnomocnik Michała Paprockiego. Wątpliwościami zajął się Sąd Okręgowy w Warszawie. Postępowanie jest w toku, w sprawie nie zapadło jeszcze prawomocne orzeczenie.
Zjazdy do powtórzenia
Procedura wyłaniania delegatów na Kongres Spółdzielczości, którzy następnie wybierają władze KRS, jest dość skomplikowana. Założeniem jest bowiem, by wszystkie gałęzie spółdzielczości miały swoich przedstawicieli. Organizowane są więc tzw. zjazdy przedkongresowe, na które poszczególne spółdzielnie wysyłają swoich przedstawicieli. Na zjazdach są wybierani zaś delegaci na kongres.
I tu – jak słyszymy od naszych rozmówców – doszło do największych nieprawidłowości. Przedstawiciel Krajowego Związku Rewizyjnego Rolniczych Spółdzielni Produkcyjnych przekazał DGP, że zjazd jego branży KRS po prostu unieważniła. Dlaczego?
– Problem pojawił się, gdy ogłoszono wyniki i na delegata nie wybrano wiceprezesa KRS Zygmunta Paśnika – słyszymy. – Półtora miesiąca później dowiedzieliśmy się, że odbyło się posiedzenie zarządu KRS, na którym obradowano na temat unieważnienia naszego zjazdu. Nie mieliśmy nawet prawa ustosunkować się do zarzutów. Złamano przy tym statut KRS, który mówi, że przedstawiciele związków rewizyjnych mogą uczestniczyć w każdym posiedzeniu organów Krajowej Rady Spółdzielczej. Kolesiostwo we władzach KRS zwyciężyło – przekonuje nasz rozmówca.
Władze KRS stwierdziły, że same przeprowadzą zjazd. Przeprowadziły. Zygmunt Paśnik znów nie został wybrany.
KRS zgodnie z przepisami nie miała prawa unieważnić zjazdu, który odbył się 26 października 2023 r. 6 grudnia 2023 r. Zgromadzenie Ogólne KRS przyjęło więc uchwałę, w której postanowiono, że ZO KRS może unieważniać zjazdy przedkongresowe, jeśli odbywały się wbrew określonym zasadom ich organizacji.
– Proszę dostrzec logikę postępowania pana Jankowskiego i reszty tej ekipy: zjazd odbył się w październiku, wynik się nie spodobał, więc w grudniu ZO KRS dało samo sobie kompetencję do unieważniania zjazdu, po czym tego samego dnia unieważniło zjazd – twierdzi przedstawiciel Krajowego Związku Rewizyjnego Rolniczych Spółdzielni Produkcyjnych.
Co zarzuciły władze KRS organizatorom rolniczego zjazdu? Między innymi to, że w komisji skrutacyjnej, odpowiadającej za liczenie głosów, znajdowała się osoba bez prawa wyborczego. A także to, że na delegatów wybrano osoby nieobecne na zjeździe.
Szkopuł w tym, że do niemal identycznej sytuacji doszło na przedkongresowym zjeździe spółdzielni rzemieślniczych. Tylko tam zadziałało to na korzyść obecnych władz KRS-u, więc tym razem wyboru delegatów nie zakwestionowano.
Na zjeździe rzemieślników okazało się bowiem, że jest więcej miejsc do obsadzenia, niż przyszło zwolenników obecnych władz. Taka sytuacja oznaczałaby, że wybrany zostanie co najmniej jeden kandydat spoza ekipy Jerzego Jankowskiego.
Według relacji świadków, gdy dostrzegł to uczestniczący w zjeździe Mieczysław Grodzki, zaproponował kandydaturę nieobecnej na zjeździe osoby. Przepisy na to nie pozwalały, Grodzki zaproponował więc, aby zmienić regulamin procedowania na zjeździe już po jego przegłosowaniu. W ten oto sposób została wybrana osoba nieobecna. Od jednego z uczestników zjazdu usłyszeliśmy, że kłopot dotyczy także wymaganej zgody na kandydowanie. W protokole ze zjazdu pojawia się adnotacja, że nieobecny udzielił zgody telefonicznie. W dokumentacji przechowywanej przez KRS jest mowa o zgodzie pisemnej. A podczas zjazdu – jak przekazuje jeden z uczestników – w ogóle nie pokazano jakiegokolwiek dowodu na to, że zgłoszony przez prezesa zarządu KRS kandydat wyraził zgodę w jakiejkolwiek postaci.
Co więcej, jak słyszymy od innej z osób uczestniczących w tym zjeździe, liczba uczestników spotkania była na tyle nieznaczna, że potrzebna była pomoc w liczeniu głosów. I do prac w komisji skrutacyjnej wskazano pracownika obsługującego zjazd, czyli osobę bez prawa wyborczego.
Transfery delegatów
Kolejny zarzut przeciwników obecnych władz dotyczy sztucznego przenoszenia poszczególnych spółdzielni z danego zjazdu przedkongresowego do innego. W ten sposób – jak słyszymy – można było w sztuczny sposób zwiększyć szanse na wybór odpowiednich (czyli powiązanych z władzami) delegatów. Tam, gdzie było ryzyko, że kandydaci powiązani z Jerzym Jankowskim i Mieczysławem Grodzkim przepadną, decydowano się spółdzielców niekojarzonych z władzą przenieść na inny zjazd, w którym ich głos albo był w zdecydowanej większości, albo w mniejszości. Inaczej mówiąc, tam, gdzie nie miał aż takiego dużego znaczenia.
Co więcej, w niektórych przypadkach władze KRS wiele tygodni po przeprowadzeniu wyborów na zjazdach przedkongresowych dochodziły do wniosku, że dane osoby nie powinny brać udziału w tym zjeździe, tylko w innym. W efekcie wybrani przez spółdzielców delegaci dostali informację, że zostają wykreśleni z listy delegatów, czyli że nie mogą wziąć udziału w Kongresie Spółdzielczości.
– 22 grudnia władze KRS wysłały do naszego związku rewizyjnego pismo, w którym arbitralnie stwierdzono, że cztery spółdzielnie, w tym moja, powinny należeć do innego związku rewizyjnego. Tym samym czterech naszych delegatów, w tym ja, zostaje wykluczonych z udziału w Kongresie Spółdzielczości. Sytuacja dla mnie i całego związku jest całkowicie niezrozumiała. Należę do Samopomocy Chłopskiej od ponad 30 lat, tutaj opłacałem wszystkie składki – mówi dr Julian Brewka. I dodaje, że przecież od siedmiu lat jest członkiem ZO KRS jako reprezentant właśnie Samopomocy Chłopskiej.
– Prowadziłem zresztą ostatni zjazd przedkongresowy, na którym wybrano mnie na delegata. I nagle na miesiąc przed kongresem ktoś arbitralnie stwierdza, że powinienem należeć nie do Samopomocy Chłopskiej, tylko do spółdzielni pracy i usług, z którą absolutnie nie mam nic wspólnego. Nawet gdybym chciał się przenieść, to przecież zjazdy już dawno się pokończyły i nie miałbym szansy kandydować na delegata z innej branży – wskazuje dr Julian Brewka.
W podobnej sytuacji znalazł się Janusz Paszkowski. Mówi nam, że został wybrany podczas zjazdu przedkongresowego dla spółdzielni pracy i usług. Władze KRS jednak nie uznały tej decyzji.
– Powołują się na uchwałę Zgromadzenia Ogólnego, że tylko członkowie spółdzielni mogą być uczestnikami kongresu. Takie prawo przyjęto właśnie dlatego, aby utrudnić wieloletnim działaczom spółdzielczym udział w kongresie. Na tej podstawie stwierdzono, że mimo iż jestem prezesem Związku Lustracyjnego Spółdzielni, współtwórcą Krajowej Rady Spółdzielczej i od 1995 r. uczestniczyłem we wszystkich kongresach, to nie mogę reprezentować swojej branży – tłumaczy Paszkowski. I dodaje, że władze KRS nie mają racji, bo jest on od 1968 r. członkiem jednej ze spółdzielni mieszkaniowych.
Tak czy inaczej Janusz Paszkowski stwierdził, że weźmie udział w innym zjeździe – właśnie spółdzielni mieszkaniowych. Tam również został wybrany na delegata.
– I ten wybór władze KRS też zakwestionowały, ale tym razem już nie usłyszałem dlaczego. Nie uznaję tego werdyktu, zamierzam się pojawić na kongresie i zabrać głos – mówi rozmówca DGP.
W sprawie sytuacji działaczy Samopomocy Chłopskiej powstała nawet opinia prawna sporządzona przez dr Annę Trelę, prawniczkę z Zakładu Publicznego Prawa Gospodarczego na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.
Ekspertka wskazuje w niej, że „zarząd KRS podjął działania nieprzyznane ani ustawą – Prawo spółdzielcze, ani statutem”. Wyjaśnia również, że niedopuszczalna jest sytuacja, w której władze KRS arbitralnie uniemożliwiają wybranym przez spółdzielców osobom udział w kongresie już po przeprowadzeniu przedkongresowych głosowań. Co więcej, zdaniem dr Treli o woli przynależności do danej branży powinna decydować sama spółdzielnia jako samodzielny podmiot, a nie organ Krajowej Rady Spółdzielczej.
Jak słyszymy od naszych rozmówców, zdarzały się również sytuacje, w których na zjeździe nie wybrano wystarczającej liczby delegatów. – Proponowaliśmy, że jako związek rewizyjny sami zorganizujemy nasz zjazd, ale nie dostaliśmy na to zgody. Władze KRS stwierdziły, że same to zrobią. O tym, że zwołują zjazd spółdzielni socjalnych, poinformowali w komunikacie w „Rzeczpospolitej”. W efekcie frekwencja była bardzo niska. Mimo że powinniśmy mieć 11 delegatów na kongres, udało się wybrać jedynie trzech. Osiem mandatów delegatów pozostało nieobsadzonych – wskazuje Cezary Miżejewski, prezes zarządu Ogólnopolskiego Związku Rewizyjnego Spółdzielni Socjalnych, były wiceminister pracy i polityki społecznej u Jerzego Hausnera i Izabeli Jarugi-Nowackiej.
KRS odpiera zarzuty
We wtorek po południu władze KRS skierowały do redakcji DGP 13-stronicowe pismo, w którym odniesiono się do formułowanych zarzutów. Według zarządu „Kongres został zwołany w pierwszym możliwym organizacyjnie terminie” z uwagi na trwające stany epidemii bądź zagrożenia epidemicznego. Na pytanie dotyczące uchybień przy wyborze 600 delegatów wskazano, że prawidłowo zostało wybranych 515 osób. Winą za ten stan obarczono przedstawicieli poszczególnych branż. „Nie uzupełniono braków w liczbie delegatów z uwagi na brak chętnych lub brak współpracy ze strony organizatorów wiodących zjazdów przedkongresowych” – stwierdzono w piśmie. Jak dodano, „zamiast tego na Krajową Radę Spółdzielczą wywierane były (są nadal) naciski, aby rejestrować kandydatów niespełniających (…) zasad”.
KRS wskazała również, że zakwestionowano część zgłoszonych delegatów ze względu na niespełnianie przez nich odpowiednich warunków. Późny termin tej decyzji tłumaczono „długotrwałym procesem weryfikacji zgodności zgłoszonych kandydatur (…) wynikającego z opieszałości i braku współpracy”.
W piśmie dodano także, że władze KRS „publikację artykułu w przededniu VII Kongresu Spółdzielczości”, który – ich zdaniem – ma „wykazać niczym niepoparte zarzuty i zaostrzenia”, należy rozpatrywać jako „bezprawną i sprzeczną z zasadami rzetelnego dziennikarstwa ingerencję w wybory”. Cała odpowiedź władz KRS dostępna jest na stronach internetowych DGP. ©℗