Ponad 250 posłów zabrało głos po exposé, a premier obiecał, że do ich pytań ustosunkuje się pisemnie w ciągu tygodnia. Część parlamentarzystów przyznaje, że wciąż nie otrzymało odpowiedzi.

Otrzymacie państwo odpowiedź na każde pytanie – przekonywał Donald Tusk 12 grudnia w Sejmie tuż przed głosowaniem w sprawie powołania nowego rządu. Zaznaczył, że posłowie w ciągu tygodnia dostaną wyjaśnienia pisemnie. Trudno się dziwić, samo zadawanie pytań trwało siedem godzin, do głosu zapisało się ponad 250 osób. To więcej niż połowa składu Sejmu. Dla porównania – kiedy Donald Tusk obejmował urząd premiera w 2011 r., pytań było o połowę mniej. Odpowiedział na nie wówczas z mównicy sejmowej.

Jak jednak już w czasie grudniowej debaty zwracali nam uwagę parlamentarzyści, poprzednio Donald Tusk wiele obietnic złożył w exposé. Tym razem jego przemówienie nie zawierało zbyt wielu konkretów, a sam premier zachęcał w nim do zadawania pytań.

Tusk zauważył jednak później, że pytania trudno było wyłowić, bo duża część poselskich wypowiedzi była politycznymi manifestami. Faktycznie, wielu posłów po prostu wykorzystało szansę, by się wypowiedzieć. Marcin Skonieczka z Polski 2050 wyraził nadzieję, że Polska „stanie się prawdziwą wspólnotą”. Joanna Scheuring-Wielgus z Lewicy – że koalicja wprowadzi rozdział Kościoła od państwa. Poseł Paweł Szefernaker (PiS) także nie zadał pytania, ale za to zadeklarował, że PiS będzie „pracowitą i skuteczną opozycją”.

Sęk w tym, że ci posłowie, którzy pytania zadali, przez miesiąc nie uzyskali na nie odpowiedzi. Wanda Nowicka (Lewica) pytała, czy można liczyć na to, że w instytucjach podległych rządowi, a więc także wśród wojewodów i w spółkach Skarbu Państwa, kobiety znajdą się na kierowniczych stanowiskach, „a nie wyłącznie stanowiskach do roboty”. Posłanka przyznaje, że nie doczekała się takiej informacji. W rozmowie z DGP zaznacza jednak, że to dla niej nie problem, bo rozumie, że to proces, który może trwać.

To pokazanie lekceważącego stosunku przez szefa rządu do parlamentarzystów – ocenia jednak poseł Łukasz Kmita (PiS). Podczas posiedzenia dopytywał Donalda Tuska o prywatyzację państwowych spółek.

Sprawy pytań nie zamierza odpuszczać poseł Przemysław Wipler (Konfederacja), który był rekordzistą, jeśli chodzi o ich liczbę po exposé. W minutę, którą marszałek Sejmu przeznaczył na wypowiedź, zmieścił ich aż 10. Wcześniej poprosił na X (d. Twitter), by pytania do premiera podsyłali mu obserwujący jego profil. Internauci chcieli wiedzieć m.in., co z budową obrony cywilnej w Polsce. Czy po aferze wizowej rząd planuje zmienić procedury? Czy rząd zaproponuje politykę imigracyjną? Czy będą zmiany w sposobie naliczania składek dla przedsiębiorców? – W piątek wysłałem interpelację z przypomnieniem wszystkich moich pytań – mówi nam Wipler.

Marek Sawicki (PSL) w grudniu prosił premiera o to, by „osoby odpowiedzialne za niedostarczenie Polsce ponad 20 mld zł w październiku 2021 r. [chodziło o problemy formalne z wnioskiem dotyczącym KPO – red.] poniosły odpowiedzialność”. Zagroził, że jeśli reakcji nie będzie, to sam złoży doniesienie do prokuratury w tej sprawie. Jak dziś przyznaje, odpowiedzi nie dostał, a prokuraturę przez pełnomocnika zawiadomił.

O poselskie pytania zapytaliśmy w KPRM. 11 stycznia dostaliśmy odpowiedź, by pytać w biurach prasowych ministerstw. To resortom zlecono przygotowanie odpowiedzi. Dla przykładu – resort infrastruktury miał odpowiedzieć na 17 z nich. Odpowiedzi trafiły do Kancelarii Sejmu tego samego dnia, w którym zaczęliśmy się nimi interesować.

Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji oraz Spraw Zagranicznych miały przesłać swoje 10 stycznia, a resort funduszy i polityki regionalnej – dzień wcześniej. Teraz to sejmowi urzędnicy odpowiadają za przekazanie korespondencji posłom. Zapytaliśmy w Centrum Informacyjnym Sejmu, ile ministerstw i na ile pytań do tej pory przekazało swoje odpowiedzi. Do zamknięcia wydania nie uzyskaliśmy jednak tej informacji. Wiemy jednak, że są przekazywane już do niektórych posłów – w piątek po południu odpowiedź wpłynęła m.in. na skrzynkę posłanki Pauliny Matysiak (Lewica Razem), która w grudniu pytała o to, czy walka z wykluczeniem transportowym będzie priorytetem rządu.

Taka droga w połączeniu z opóźnieniem może jednak prowadzić do problemów: część pytań odnosiła się bezpośrednio do premiera Tuska. Marcelina Zawisza (Lewica Razem) pytała o to, czy premier popiera europeizację prawa do strajku politycznego w Polsce. Chodziło jej o to, by protesty nauczycieli czy pielęgniarek nie były nielegalne. Poseł Włodzimierz Skalik (Konfederacja) pytał z kolei o to, czy premier podziela opinię Adama Bodnara o tym, że Ukraińcy w Polsce powinni mieć prawa wyborcze. Poseł Adam Luboński (Polska 2050) pytał o prywatne poglądy premiera na rozdział Kościoła od państwa. Które ministerstwo odgadnie opinię Donalda Tuska? Nie wiadomo.

Niektóre pytania straciły już także na aktualności. Poseł Tomasz Zimoch (Polska 2050) podczas debaty 12 grudnia chciał wiedzieć, jaki czas premier wyznaczył ministrowi kultury na uzdrowienie sytuacji w mediach publicznych. Pytał też, czy media publiczne nie będą wreszcie ramieniem żadnej partii politycznej. Jak opisywaliśmy w DGP, proces przejęcia mediów rozpoczął się już tydzień później. W dodatku wybrane pierwotnie rozwiązanie okazało się niezgodne z prawem (więcej: s. 3 dzisiejszego wydania).

Odpowiadanie na pytania do premiera przez ministerstwa może też prowadzić do paradoksów. Poseł Władysław Teofil Bartoszewski (PSL) chciał na przykład wiedzieć, w jakich obszarach premier przewiduje inicjatywy Polski w Unii Europejskiej. Doprecyzował, że chodzi mu o to, by to Polska dyktowała ton w UE, a nie była tylko reaktywna wobec padających tam propozycji. W międzyczasie premier mianował go sekretarzem stanu w MSZ. Mogło więc się zdarzyć tak, że Bartoszewski minister będzie musiał odpowiedzieć Bartoszewskiemu posłowi (ostatecznie jednak, jak wynika z przesłanych do nas materiałów, to pytanie nie znalazło się wśród czterech, które trafiły do MSZ). ©℗