Umowa na zakup prawie 300 tys. sztuk od PGZ jest właśnie analizowana przez Prokuratorię Generalną. To kolejny krok do utworzenia większego zapasu tych pocisków, ale decyzję podejmie już nowy minister.

Masa takiego pocisku to 40 kg, długość – ponad 90 cm. Armatohaubice mogą je wystrzelić nawet na 40 km. Problem z amunicją artyleryjską dotyka dużej części zachodniego świata, ponieważ przy zwiększonym przez wojnę na Ukrainie popycie podaż rośnie powoli. Przykładem trudności jest choćby fiasko zapowiedzi z marca tego roku, że w ciągu 12 miesięcy UE dostarczy broniącym się Ukraińcom milion pocisków 155 mm. Jak niedawno informował Josep Borell, wysoki przedstawiciel Unii ds. zagranicznych i polityki bezpieczeństwa, od tego czasu udało się wysłać na wschód nieco ponad 300 tys. sztuk tego typu amunicji, a zakłady zbrojeniowe dopiero mają zacząć zwiększać moce produkcyjne.

Także Polska pracuje nad tym, by mieć zapas amunicji, z której korzystają m.in. armatohaubice Krab. Tyle że my zaczynamy praktycznie od zera. W 2019 r. podpisano z wchodzącym w skład Polskiej Grupy Zbrojeniowej Dezametem umowę na 24 tys. pocisków, które zostały dostarczone do końca ubiegłego roku. Ale to kropla w morzu potrzeb, bo tyle Ukraińcy potrafią wystrzelić w dwa dni. Teraz mówi się o tym, że Polska powinna mieć zapasy na poziomie 1 mln sztuk. W 2022 r. przy okazji podpisania umowy na zakup koreańskich armatohaubic K9 zamówiliśmy również co najmniej kilkadziesiąt tysięcy pocisków 155 mm. Biorąc pod uwagę zakupy amunicji m.in. przy kolejnej umowie na K9, podpisanej tydzień temu, oraz umowy z polskim przemysłem, to prawdopodobnie wkrótce nasz zapas tego typu pocisków będzie wynosił ok. 200 tys. sztuk.

Z kolei w czerwcu Agencja Uzbrojenia zawarła umowę ramową na dostawę „setek tysięcy sztuk” z konsorcjum pięciu spółek PGZ – Mesko, Zakłady Metalowe Dezamet, Zakłady Chemiczne Nitro-Chem, Gamrat oraz Bydgoskie Zakłady Elektromechaniczne Belma. – Podpisanie umowy pomiędzy Agencją Uzbrojenia a Konsorcjum PGZ-Amunicja dotyczącej zakupu amunicji artyleryjskiej kalibru 155 mm planowane jest w najbliższym czasie – informuje ppłk Grzegorz Polak, rzecznik prasowy agencji. Może to nastąpić jeszcze w tym tygodniu. Jej wartość to ok 10 mld zł brutto, a dostawy mają się zakończyć do 2029 r. Choć wojsko zmieniło politykę informacyjną i już nie podaje szczegółowych danych, to liczbę kupowanych pocisków można szacować na ok. 300 tys. Warto odnotować, że jeszcze w 2019 r. cena pocisku kontraktowanego w Dezamecie wynosiła 17 tys. zł, teraz jest to najpewniej dwa razy więcej. Jak informował Reuters w październiku, zdaniem szefa komitetu wojskowego NATO adm. Roba Bauera, cena jednego pocisku dochodzi nawet do 8 tys. euro. To cztery razy więcej niż na zachodnim rynku przed wojną – w tym wypadku ceny z Polski nie są wyznacznikiem, ponieważ przy tak małej produkcji produkt finalny zawsze jest droższy.

Żeby jednak zrealizować ten kontrakt, spółki z grupy PGZ muszą radykalnie zwiększyć moce produkcyjne. W uproszczeniu pocisk składa się z korpusu, czyli metalowej obudowy, w której mieszczą się m.in. ładunek wybuchowy (ok. 10 kg trotylu), zapalnik oraz tzw. ładunki miotające. Niezbędne są inwestycje m.in. w Dezamecie, aby móc zwiększać liczbę „składanych pocisków” oraz produkować zapalniki, a w zakładzie Mesko w Kraśniku, by wytwarzać większą liczbę korpusów. Problemem jest także proch. Takie pociski mogą mieć nawet po sześć ładunków miotających. Pierwsze dwa, tzw. ładunki podstawowe, są tworzone z prochu, który już teraz jest wytwarzany w Pionkach. Ale do kolejnych potrzebne są rodzaje prochu, których na razie w Polsce nie produkujemy – i w to także powinny zainwestować spółki PGZ. Skala tych inwestycji to w sumie co najmniej 500 mln zł.

Umowa jest już przygotowana i obecnie, tak jak wszystkie dokumenty tego typu, jest sprawdzana w Prokuratorii Generalnej. Wojsko i przemysł będą gotowe do jej podpisania najpewniej jeszcze w tym tygodniu. Ale na jej finalizację wpływ będzie miał już nowy minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz, który w najbliższych dniach stanie na czele resortu. O ile stawianie na polski przemysł często przewija się w deklaracjach koalicyjnych polityków, o tyle nie jest jasne, czy od razu podpiszą to, co jest na stole, czy raczej dadzą sobie więcej czasu, by umowy dokładnie prze analizować. W każdym razie po podpisaniu tego kontraktu liczba zamówionych pocisków 155 mm dla Wojska Polskiego wyniesie ok. pół miliona.

Warto pamiętać, że w marcu rząd przyjął uchwałę o programie Narodowej Rezerwy Amunicyjnej. – Jego celem jest rozbudowa i dywersyfikacja narodowej bazy produkcyjnej amunicji wielokalibrowej oraz uzupełnienie jej rezerw, adekwatnie do zwiększonych potrzeb związanych z rozbudową potencjału Sił Zbrojnych RP – poinformowali nas urzędnicy Centrum Informacyjnego Rządu, ale nie podali szczegółów, ponieważ uchwała została przyjęta w trybie niejawnym. Jak udało nam się jednak ustalić, na inwestycje w nowe moce produkcyjne rząd chciał przeznaczyć ok. 2 mld zł. Z kolei zamówienia na setki tysięcy pocisków 155 mm miały trafić do dwóch podmiotów: konsorcjum związanego z Polską Grupą Zbrojeniową (ta umowa jest już właśnie gotowa) oraz do spółki Polska Amunicja, której większościowy pakiet posiada Agencja Rozwoju Przemysłu, a jednym z udziałowców jest Grupa WB, największy prywatny podmiot zbrojeniowy w Polsce.

Nie wiadomo, co dalej z programem NRA, ponieważ od prawie roku rząd nie potrafił go przekuć w konkretne umowy wykonawcze na zakup pocisków 155 mm. Bez nich żadna firma, czy to państwowa, czy prywatna, nie zdecyduje się na inwestycję setek milionów. Decyzję o tym, czy program kontynuować, podejmie już nowy rząd. ©℗