PiS chce 800+ bezwarunkowo. Większość sejmowa myśli także o motywacji do pracy przy pobieraniu świadczenia.

"Nic, co dane, nie zostanie odebrane". Dalsze losy 800+

Wiceminister rodziny i polityki społecznej Barbara Socha odniosła się do wypowiedzi posła PSL Zbigniewa Ziejewskiego o utrzymaniu 800+ dla osób pracujących: "Nie wiemy, czy nie pojawią się zjawiska, które zwiększą bezrobocie; rodzice, którzy będą tracić pracę, będą jeszcze dodatkowo karani za tę utratę odebraniem świadczeń". Wiceminister rodziny i polityki społecznej Barbara Socha odpowiedziała: "mamy do niej jednoznacznie negatywny stosunek".

Z kolei W środę rzecznik Prawa i Sprawiedliwości Rafał Bochenek zwrócił się do posła PSL-TD Zbigniewa Ziejewskiego słowami: "wszyscy szliście do wyborów ze słowami: 'nic, co dane, nie zostanie odebrane', a wszystko po wyborach nagle się zmieniło; nagle się okazało, że wasze obietnice również rotują, np. 13. i 14. emerytura (...), co z dobrowolnym ZUS-em? (...) To pokazuje, jak mocno bez pokrycia są wasze obietnice". Poseł Ziejewski odpowiedział, że "jedyną rzeczą, którą mówiliśmy i podtrzymujemy dalej, że to 800+ (...) owszem, utrzymamy to, ale jedna osoba z małżeństwa musi pracować".

Praca czy socjal?

Barbara Socha kontynuuje: "Rozumiem, że celem wprowadzenia takiego ograniczenia jest jakby motywowanie rodziców do pracy. To jest w Polsce absolutnie niepotrzebne" - oceniła. Wskazała, że "rodzice mają bardzo wysoką aktywność zawodową. U mężczyzn pojawienie się dziecka powoduje wzrost aktywności zawodowej do najwyższych poziomów i dane ZUS o tym świadczą". "Nie ma dzisiaj w Polsce bezrobocia, więc nie ma problemów ze znalezieniem pracy".

Wiceminister powiedziała, że sytuacje, w których państwo podejrzewa, że rodzice w nieodpowiedni sposób wykorzystują środki ze świadczenia, dotyczą rodzin, po pierwsze, bardzo nielicznych. Po drugie - jak mówiła - rodzin, "nazwijmy, niewydolnych wychowawczo, które są pod opieką pomocy społecznej i wszelkich innych służb do tego przeznaczonych".

Dodała, że zgodnie z zapisami, rozwiązaniem w takich sytuacjach jest zamiana świadczenia 500+ na świadczenie rzeczowe. "Na mniej więcej 6 mln dzieci, na które pobierane jest świadczenie 500+, ta sytuacja dotyczy rocznie około 50-60 przypadków, więc właściwie możemy powiedzieć, że to zjawisko w Polsce, którego tak się boi PSL i Trzecia Droga, nie występuje" - oceniła wiceszefowa resortu. Podając drugi powód Socha wskazała, że kobiety, dzięki programowi 500+, zwiększyły "radykalnie, w bardzo widoczny sposób" swoją aktywność zawodową.

"Jest to też oczywiste z tych powodów, że dla kobiet, które mają na wychowaniu dzieci, szczególnie małe, występują duże koszty podjęcia pracy i to świadczenie pomaga te koszty niwelować, czyli ułatwia, umożliwia kobietom aktywność zawodową. I to bardzo wyraźnie widać w danych dotyczących aktywności zawodowej kobiet, które mają dzieci przed i po wprowadzeniu tego świadczenia" - dodała.

Po trzecie - jak zauważyła wiceminister - dzisiaj w Polsce nie ma bezrobocia, ale nie wiadomo, czy ono się w jakimś momencie nie pojawi. "Żyjemy w bardzo niespokojnych czasach, nie wiemy, czy na świecie i w Polsce nie pojawią się różne zjawiska, które to bezrobocie nam wygenerują, zwiększą; zresztą, wszystko wskazuje na to, że do władzy wróci pan premier Tusk, a za jego czasów (było) słynne 14,4 proc. bezrobocia. W takiej sytuacji wprowadzenie tych postulatów (...) oznaczałoby, że rodzice, którzy będą tracić pracę, będą jeszcze dodatkowo karani za tę utratę pracy odebraniem świadczeń" - powiedziała Socha.

Wyższe świadczenia na dzieci

7 lipca br. Sejm uchwalił nowelizację ustawy o pomocy państwa w wychowywaniu dzieci, która zakłada, że od 1 stycznia 2024 r. wysokość świadczenia wychowawczego wzrośnie z kwoty 500 zł do 800 zł. Za nowelizacją głosowało 406 posłów, przeciw było 45, nikt nie wstrzymał się od głosu. Za ustawą głosowało m.in. 228 posłów PiS, 121 posłów KO i 42 posłów Lewicy. Przeciw byli posłowie Koalicji Polskiej-PSL, Konfederacji, Polski 2050, Porozumienia i jeden poseł KO (Klaudia Jachira).

W połowie lipca br. w Radiu ZET w serii krótkich odpowiedzi lider PSL Władysław Kosiniak-Kamysz był pytany m.in, o to, czy nowy rząd powinien skończyć z rozdawnictwem socjalnym. "To, co zostało dane, nie zostanie odebrane, ale będziemy stawiać bardziej na pracę, będziemy doceniać aktywność zawodową" - powiedział szef PSL. "Dość rozdawnictwa, dość fałszywych recept, dość obłudy" - dodał.

Na pytanie, czy trzeba wrócić do 500+ zamiast 800+, zwrócił uwagę, że "800+ już zostało przyjęte, więc nie będziemy 'Wisły kijem zawracać'". "My proponowaliśmy 800+ dla pracujących. Nie należy się z tego wycofywać, ale ta poprawka dla pracujących myślę, że to jest ciekawe na przyszłość" - dodał szef ludowców.