Część polityków Lewicy krytycznie patrzy na pomysł jednej listy z KO i Trzecią Drogą w eurowyborach. Wśród argumentów pojawia się wątek negocjacji rządowych, które poszły nie po ich myśli.

O pomyśle wspólnego startu w przyszłorocznych wyborach jeszcze w listopadzie mówił współprzewodniczący Robert Biedroń. – Lewica położyła na stole negocjacyjnym pakt samorządowy i pakt europejski, żebyśmy razem wystartowali w wyborach samorządowych i w wyborach europejskich. Mam nadzieję, że tak się stanie, że jesteśmy dzisiaj zjednoczeni w rządzie, a będziemy zjednoczeni w wyborach samorządowych i europejskich – podkreślił w TVN24 były kandydat na prezydenta RP. Wtórował mu w Polsat News poseł Krzysztof Śmiszek. – Są takie rozmowy. Liderzy o takich scenariuszach rozmawiają. Te wybory samorządowe i europejskie nie są za dwa–trzy lata, one są za pięć, siedem–osiem miesięcy – mówił parlamentarzysta Lewicy.

Sprawa wspólnego startu do Parlamentu Europejskiego nie jest jednak tak czarno-biała. W partii nie ma zgody co do takiego rozwiązania. Część parlamentarzystów faktycznie uważa, że słaby wynik Lewicy w wyborach do Sejmu i Senatu powinien wymusić podjęcie decyzji o połączeniu list. – Skoro wchodzimy razem do rządu, to wspólny start w eurowyborach powinien być następnym krokiem – tłumaczy nam jeden z posłów. Takiemu pomysłowi przeciwstawia się jednak znaczna część członków Lewicy. Podobnie na sprawy patrzą posłowie Razem, którzy zadeklarowali, że nie wejdą do rządu, ale pozostaną w koalicyjnym klubie parlamentarnym. Wśród argumentów przeciwko wspólnemu startowi w eurowyborach wymienia się najczęściej m.in. negocjacje w sprawie utworzenia nowej Rady Ministrów, które nie poszły po myśli części lewicowych parlamentarzystów. – Politycy Platformy nie będą chcieli wpuszczać na swoje listy ludzi, którzy mogą im zabrać mandaty. A szczególnie na „biorące” miejsca. Oni już przejechali się na tym w poprzednich wyborach europejskich, gdy na ich plecach do Europarlamentu weszli Marek Belka czy Włodzimierz Cimoszewicz. Drugi raz Platforma na to nie pozwoli. Tusk będzie chciał kogoś wyciąć, a pierwsi do wycięcia zawsze jesteśmy my. Zawsze tak było i nic się w tej kwestii nie zmieniło – wskazuje jeden z polityków Nowej Lewicy. – Teraz trwa miesiąc miodowy, ale zaraz będą konflikty. Sprawa ustawy wiatrakowej już to pokazała. Za pół roku już nie musimy się kochać – dodaje inny.

W tle negocjacji dotyczących wspólnego startu znajduje się także kwestia unijnego stanowiska, o które ma zabiegać dla siebie Robert Biedroń (dziś jest on europosłem i szefem Komisji Praw Kobiet i Równouprawnienia w PE). W listopadowej rozmowie z DGP współprzewodniczący Lewicy przyznał enigmatycznie, że „chce pozostać w strukturach unijnych, ale Unia Europejska to nie tylko parlament”. Gdy pytamy o te słowa parlamentarzystów Lewicy, część nabiera wody w usta. – Nie słyszałem nic o takim pomyśle – mówi jeden z naszych rozmówców. – Ja bym się specjalnie nie przywiązywał do tych słów – dodaje inny. Jak zdołaliśmy jednak ustalić, wątek polskiego komisarza w kolejnym składzie Komisji Europejskiej faktycznie miał być dyskutowany podczas spotkań liderów przyszłej koalicji rządowej. Decyzja w tej kwestii nie zapadła, ale entuzjazmu wobec pomysłu, aby to Robert Biedroń był kandydatem na jedno ze stanowisk w KE, faktycznie nie było. – Nie dziwi mnie jednak to, że Robert ma takie aspiracje. On zakorzenił się już w Brukseli i chce tam zostać. Wiele będzie zależeć od wyniku S&D w skali europejskiej. Jeśli socjaldemokraci osiągną dobry wynik, będą mieli większy wpływ na obsadzenie stanowisk KE. A Robert przez władze S&D jest oceniany bardzo dobrze – tłumaczy jeden z polityków zaznajomiony ze sprawą.

W kontekście wspólnej listy – jak słyszymy – bardziej prawdopodobne jest to, że przyszła koalicja rządząca dojdzie do porozumienia w sprawie kwietniowych wyborów samorządowych. Wspólny start może dotyczyć list w całej Polsce lub poszczególnych województwach. Takie rozwiązanie brane jest pod uwagę głównie ze względu na fakt, że część ugrupowań w przyszłej koalicji rządzącej nie ma wystarczających struktur, aby samodzielnie bić się o miejsca w sejmikach. O tym, że PSL i Polska 2050 już dogadały się w kwestii wspólnego startu, jako pierwszy poinformował w poniedziałek Michał Wróblewski z Wirtualnej Polski. – Chcemy kontynuować dobrą passę z wyborów parlamentarnych. I jest taki zamiar, żeby wystartować razem – mówił w rozmowie z WP marszałek senior Marek Sawicki. ©℗