Roszady na najwyższych stanowiskach w Wojsku Polskim krótkoterminowo niewiele zmienią. Znacznie bardziej istotne jest, kto zostanie kolejnym ministrem obrony.

Nowym szefem sztabu został we wtorek gen. Wiesław Kukuła, a dowódcą generalnym gen. Maciej Klisz. Choć zmiana była bardzo szybka, bo ich poprzednicy, gen. Rajmund Andrzejczak i gen. Tomasz Piotrowski, wnioski o zwolnienie ze służby złożyli w poniedziałek, to w krótkiej perspektywie żołnierze tego nie odczują. Każdy z odchodzących miał swoich zastępców, a wojsko jako instytucja hierarchiczna jest tak zbudowane, że nawet jak wypadnie element na samym szczycie piramidy, nie ma to od razu większego wpływu na niższe piętra.

Wbrew pozorom i niektórym komentarzom nie ma to też żadnego wpływu na relacje sojusznicze.

– My żadnych telefonów w tej sprawie z Waszyngtonu nie mieliśmy – mówi nam rozmówca z prezydenckiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego, które od lat odpowiada za kontakty z USA w obszarze obronności. I trudno się dziwić. Zaniepokojenie mogłoby budzić to, że np. radykalnie obniżamy budżet na obronność, a nie np. to, że jeden oficer zastąpi drugiego.

Ale ten gwałtowny ruch kadrowy będzie miał konsekwencje na kilku innych poziomach. Pierwszy jest polityczny. Nie znamy wyników wyborów, ale gdyby nominacje odłożyć o kilka tygodni, to tych oficerów wybierałby już nowy minister obrony. Być może będzie on z PiS, być może z opozycji. Nowy minister będzie za to miał wpływ na wybranie dowódcy generalnego, czyli na stanowisko, które właśnie zwolnił Kukuła i które na razie pozostaje nieobsadzone. Kadencje trwają trzy lata. Chociaż, jak pokazuje najnowsza historia, ostatnich trzech szefów sztabu odchodziło z Wojska Polskiego w trakcie kadencji.

Warto też odnotować, że choć gen. Kukuła jest bliskim współpracownikiem ministra obrony Mariusza Błaszczaka od lat, to w obozie prezydenckim przez długi czas nie wyobrażano sobie, że to on może zostać szefem sztabu. Zmiana poglądów nastąpiła wraz ze zmianą szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego rok temu. Ten opór wynikał w dużej mierze z kariery wojskowej, jaką ma za sobą gen. Kukuła. Dowodził on jednostką wojskową komandosów z Lublińca, a później tworzył Wojska Obrony Terytorialnej. Argumenty przeciwko niemu, że nie dowodził nigdy dużymi jednostkami, nie są trafione, ponieważ takie przypadki zdarzały się już wcześniej, a np. gen. Mieczysław Gocuł, który szefem sztabu był całkiem niezłym, dowodził jedynie batalionem.

– Problem polega jednak na tym, że Kukuła nigdy wcześniej nie pracował w sztabie generalnym. A planowanie operacji wojsk specjalnych, które są z definicji nieliczne, czy obrony terytorialnej jest zupełnie czym innym niż zarządzanie kilkoma dywizjami. On jest łącznościowcem i tego nie przeskoczy – mówi wysoki rangą oficer, który jest już poza służbą. Problem w tym, że także gen. Klisz nie ma doświadczenia w dowództwie operacyjnym. W swojej – skądinąd – imponującej drodze żołnierskiej był także związany z wojskami specjalnymi i WOT, a nie zwyczajnym wojskiem operacyjnym.

Ta nominacja na szybko w tradycyjnym przeciąganiu liny między Pałacem Prezydenckim a resortem obrony jasno pokazuje, że wygrał resort obrony. Bo są kandydaci z lepszymi kwalifikacjami, w Pałacu Prezydenckim ta wiedza jest, ale nie ma siły, by ich przeforsować. W poniedziałek zwyciężyły tam emocje, by szybko problem rozwiązać na finiszu kampanii wyborczej, a nie chłodna kalkulacja, co będzie lepsze dla Wojska Polskiego. To było widać choćby po tym, że prezydent Andrzej Duda nie podziękował gen. Tomaszowi Piotrowskiemu za służbę, a gen. Andrzejczaka na tej uroczystości nie było, bo był w Pradze. – Odchodzący generałowie nie poinformowali wcześniej prezydenta, mimo że ten często ich przed ministrem bronił. Nie tak się zachowują poważni oficerowie – tłumaczy reakcję prezydenta nasz rozmówca z BBN. Ale też warto pamiętać, że wciąganie wojska w kampanię wyborczą przez PiS trwa od miesięcy, a prezydent nie protestował.

Co w związku z tymi nominacjami wydarzy się w najbliższym czasie w wojsku? Nie będzie żadnego exodusu generałów i pułkowników poza tym zwyczajowym, związanym z przechodzeniem na emeryturę. Można się spodziewać migracji części oficerów za gen. Kukułą z dowództwa generalnego do sztabu. Z kolei generałowie, którzy są dowódcami brygad, dywizji czy daleko od sztabu, nie będą w żaden sposób reagować, tylko czekać na rozwój wypadków.

Bo znacznie większe zmiany mogą przyjść wraz z nowym ministrem obrony. Jeśli wygra opozycja, to wtedy w Wojsku Polskim można się spodziewać radykalnych ruchów zarówno kadrowych, jak i koncepcyjnych. Z kolei nawet jeśli dalej będzie rządziło Prawo i Sprawiedliwość, to nie wiadomo, czy to Mariusz Błaszczak wciąż będzie ministrem obrony. To, co się zapewne nie zmieni, to to, że polityka wśród mundurowych na najwyższych stanowiskach wciąż będzie odgrywać kluczową rolę. ©℗

Amerykanie nie dzwonili do Warszawy w sprawie Andrzejczaka