Białorusini ich gonili, przepędzali pod polską granicę, też ich tam pewnie bili, prześladowali, bo to jest reżim. Ale uważam, że myśmy mogli się zachować bardziej humanitarnie - powiedział w Programie Pierwszym Polskiego Radia poseł KO Jerzy Borowczak odnosząc się do sytuacji migrantów na granicy polsko-białoruskiej.

Poseł Koalicji Obywatelskiej Jerzy Borowczak został zapytany w poniedziałek czy uważa, że strażnicy graniczni katowali i mordowali ludzi przy polskiej granicy.

"Nie, absolutnie nie. No bo jeśli ktoś tak poważne ma zarzuty i o tym mówi, to powinien być w jakiś sposób wyprostowany, że tak powiem. Nie można mówić, oświadczać, że ktoś kogoś zamordował. Ja tylko mogę mówić o tym, że Straż Graniczna na pewno nie była przychylna uchodźcom i traktowała ich wedle rozkazu. (...) Akurat do tych żołnierzy nie mam najmniejszych zastrzeżeń. Może tam znajdowali się jacyś ludzie, którzy mieli taki charakter, że mogli robić coś ponad prawiem. Mam pretensje do rządu, do dowódców, którzy to nadzorowali bądź nie nadzorowali" - odpowiedział.

Pytany był, co w takim razie trzeba było robić z migrantami na granicy polsko-białoruskiej, czy wpuszczać ich do Polski i później sprawdzać. Polityk odpowiedział, że państwo ma takie możliwości.

"To nie były jakieś olbrzymie ilości dzieci i kobiet. Chociaż taką byśmy podjęli decyzję, że na przykład dzieci wpuszczamy. Żeby nie leżały w tym lesie, żeby tam nie umierały, żeby kobiety w porodzie nie umierały w tych krzakach po stronie białoruskiej, czy tuż przy granicy z Polską" - podkreślił.

Zaznaczył jednak, że nie oglądał filmu Agnieszki Holland "Zielona granica". "Ja mówię o tym, co się działo na granicy polsko-białoruskiej. Nie mówię, że polscy żołnierze, czy straż graniczna jest odpowiedzialna za śmierć tych wszystkich osób. Dlatego, że oni są po stronie Białorusi, Białorusini ich gonili, przepędzali pod polską granicę, też ich tam pewnie bili, prześladowali, bo to jest reżim. Ale uważam, że myśmy mogli się zachować bardziej humanitarnie" - ocenił.

Dopytywany potwierdził, że należy migrantów wpuszczać. "Ja uważam, że każdego można sprawdzić, jeśli chodzi o możliwości państwa. Nie mówię, żeby tysiąc jednego dnia, ale po 100 osób, po 20 osób i jeśli nie uciekają przed wojną, tylko jest to emigracja zarobkowa - no to wtedy odstawiać ich z powrotem. Taniej by nas kosztowała odwózka tych ludzi do Nigerii, czy do innego państwa, z którego pochodzili, jak stawianie murów i angażowanie setki tysięcy ludzi do ochrony tej granicy" - stwierdził.(PAP)

ak/ godl/