Wysokie koszty surowców, energii, pracy, a ostatnio problemy ze sprzedażą w dobrej cenie wytworzonych towarów sprawiają, że branża ostrożniej podchodzi do wydawania pieniędzy.

Widać to na przykładzie zakupu maszyn. W marcu zarejestrowano 1011 sztuk nowych ciągników. To najmniej od dwóch lat. W całym I kw. kupiono ich 2505. To o 212 mniej niż przed rokiem i o 365 mniej niż dwa lata temu. Mniejszą liczbę rejestracji widać też przy nowych przyczepach rolniczych. W marcu zarejestrowano ich 578, o 329 sztuk mniej niż przed rokiem. W pierwszych trzech miesiącach tego roku było 1534 rejestracje, o 507 mniej niż rok wcześniej.

– Producenci rolni, bo to oni stanowią główną grupę nabywców nowych maszyn, wykazują coraz mniejszą skłonność do wydatków na nowe ciągniki i ryzyka z tym związanego – ocenia Józef Dworakowski, prezes Polskiej Izby Gospodarczej Maszyn i Urządzeń Rolniczych (PIGMiUR). Dodaje, że widać przenoszenie się z zakupami na rynek wtórny. – Tam na koniec marca 2023 r. notujemy 6747 ciągników i 1735 przyczep. To odpowiednio o 14,4 proc. i 12,4 proc. więcej niż w tym samym okresie 2022 r.

Zdaniem ekspertów oznacza to, że branża chce się rozwijać i poprawiać konkurencyjność, jednak zdecydowanie mniejszym kosztem. Jednym z problemów jest wzrost zadłużenia. – W drugiej połowie 2021 r. zadłużenie raz rosło, raz malało. W ubiegłym roku mieliśmy ciągły spadek długu, który od stycznia znowu rośnie. Wierzycielami rolników są głównie banki i firmy leasingowe, wierzyciele wtórni (np. firmy windykacyjne – red.), a także sektor rolny, w tym podmioty zaopatrujące w nasiona, chemię, pasze czy maszyny – opisuje Andrzej Kulik, dyrektor departamentu analiz rynkowych w biurze informacji gospodarczej Krajowy Rejestr Długów.

Eksperci zwracają też uwagę na słabą koniunkturę w sektorze. Z badania nastrojów wśród nabywców i użytkowników maszyn oraz urządzeń rolniczych zaprezentowanego przez PIGMiUR wynika, że w listopadzie 2022 r. o planach inwestycyjnych mówiło 16 proc. ankietowanych. W marcu zeszłego roku takie deklaracje składało prawie 29 proc. przedsiębiorców rolnych.

– Wzrósł także odsetek rezygnacji z wcześniej zaplanowanych inwestycji. Wiosną 2022 r. ponad 19 proc. firm sektora rolnego zapowiadało rezygnację z inwestycji, w listopadzie zaś już niemal 28 proc. – zauważa Józef Dworakowski.

Do tego ponad 55 proc. gospodarstw rolnych deklarowało, że źródłem finansowania dla nich są ich własne środki. Te jednak, w związku z pogorszeniem sytuacji, są wykorzystywane przede wszystkim na pokrycie kosztów bieżącej działalności. Tylko 27,8 proc. gospodarstw mówi o ich inwestowaniu. Ankietowani zauważają, że na realizację przedsięwzięć potrzeba więcej pieniędzy. Wzrost wydatków inwestycyjnych w ciągu ostatnich 12 miesięcy wskazało 57,1 proc. ogółu gospodarstw.

Negatywny trend w nakładach rolników dopiero się rozwija

– Od połowy 2022 r. opłacalność produkcji rolnej maleje. Jednocześnie koszty prowadzonej działalności rosną. To wpływa na zyski, a tym samym zasób posiadanej gotówki, z której to dziś finansowane są głównie inwestycje. Banki nie chcą już bowiem tak chętnie udzielać rolnikom kredytów. Dlatego też rynek wtórny maszyn i urządzeń zyskuje – tłumaczy Władysław Serafin, prezes Krajowego Związku Rolników, Kółek i Organizacji Rolniczych. I dodaje, że to nie pozostanie bez wpływu na branżę. Spadnie jakość inwestycji, ważna z punktu opłacalności i konkurencyjności sektora.

– Realizacja projektów polegających na zakupie nowoczesnych maszyn i urządzeń, ale i rozbudowie infrastruktury rolniczej zmaleje. W tym roku będziemy mieli do czynienia z ogromną kwotą niewykorzystaną na inwestycje w ramach Agencji Restrukturyzacji Modernizacji Rolnictwa z funduszy celowych – przyznaje rozmówca DGP. I zaznacza, że narastające zadłużenie sektora rodzi też niebezpieczeństwo, że będzie przybywało gospodarstw, które z produkcji będą przechodziły na konsumpcję.

Zdaniem Serafina negatywny trend w inwestycjach dopiero się rozkręca. A jego prawdziwe oblicze poznamy w 2024 r.

– Mamy niepewne czasy, które nie skłaniają do inwestycji. Skutki wojny w Ukrainie odczuliśmy silnie – wtóruje Aleksander Dargiewicz, prezes POLPIG, Krajowego Związku Pracodawców – Producentów Trzody Chlewnej. On również wylicza problemy: zawirowania cen energii, nawozów, zbóż. – Teraz te ostatnie spadają. W branży utrzymuje się olbrzymia niepewność, co zniechęca do podejmowania inwestycji. Dodatkowo mamy wciąż, jeśli chodzi o produkcję zwierzęcą, niekorzystne przepisy dotyczące realizacji nakładów. Chodzi o pozwolenia budowlane, na które czeka się latami – mówi.

Jego zdaniem producenci trzody chlewnej w ostatnich dwóch kryzysowych latach dokładali do interesu. – Dopiero teraz widzimy poprawę, w związku z lepszymi cenami skupu i spadkiem cen zbóż – opisuje. Więcej mówi się jednak o negatywnych konsekwencjach taniejącego zboża. – Magazyny zbożowe są pełne, bo towaru na rynku po prostu jest za dużo. Za chwilę problem stanie się jeszcze bardziej palący, bo nadchodzą żniwa. Pojawi się pytanie, gdzie składować nowe plony? Nie widzę szybkiego logistycznego rozwiązania – rozkłada ręce Dargiewicz. ©℗

Długi sektora rolniczego (mln zł) / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe